Makro problemy w strefie makro
Wtorkowe spadki indeksów w Stanach z rana zdawały się nie mieć wpływu na krajowych inwestorów i WIG20 zdołał nawet oddalić się od poziomu 2400 pkt. Szybko okazało się jednak, że miłe złego początki i podaż powróciła na rynek niwelując i tak mizerne wzrosty. Nie byłoby w tym nic dziwnego bo wczorajsze wyłamanie poniżej 2440 pkt. powinno wygenerować dokładnie taki ruch, ale wrażenie robił gigantyczny obrót, który już po dwóch godzinach sięgnął pół miliarda złotych. Taka aktywność podczas przeceny nie zapowiada nic dobrego.
25.08.2010 18:50
Wtorkowe spadki indeksów w Stanach z rana zdawały się nie mieć wpływu na krajowych inwestorów i WIG20 zdołał nawet oddalić się od poziomu 2400 pkt. Szybko okazało się jednak, że miłe złego początki i podaż powróciła na rynek niwelując i tak mizerne wzrosty. Nie byłoby w tym nic dziwnego bo wczorajsze wyłamanie poniżej 2440 pkt. powinno wygenerować dokładnie taki ruch, ale wrażenie robił gigantyczny obrót, który już po dwóch godzinach sięgnął pół miliarda złotych. Taka aktywność podczas przeceny nie zapowiada nic dobrego.
Popyt szukał swojej szansy w danych makro, ale te pole walki jest całkowicie „niedźwiedzie”. Dzisiaj potwierdzeniem fatalnego stanu rzeczy było najpierw obniżenie długoterminowego raitingu Irlandii przez agencję S&P, a następnie niemiecki indeks nastroju IFO, który co prawda wzrósł bardziej niż oczekiwano i wyniósł 106,7 pkt., ale jego subindeks oczekiwań wyraźnie spadł. Oznacza to tylko i aż tyle, że choć obecny stan gospodarki jest uważany za niezły to już perspektywy są słabe. Wszystkie te informacje bledną jednak w porównaniu do danych z USA. Tam rekord goni rekord i niestety wszystkie sektory pokazują słabość. Poprzedni tydzień pokazał, że ożywienia nie ma już na rynku pracy, a wczorajsze dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym osiągnęły rekordowo niskie wartości. W związku z tym byki liczyły, że dzisiejsze informacje o rynku sprzedaży nowych mieszkań w Stanach pokażą poprawę, bo ostatnio większe jest zainteresowanie wnioskami kredytowymi. Niestety rozczarowanie było spore, bo sprzedaż na rynku
pierwotnym sięgnęła rekordowego dna. I to rekordowego od 1963 roku, a mediana ceny nowego domu byłą najniższa od 2003 roku. Na domiar złego zdecydowanie gorsze od prognoz były też dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA i to właśnie po tych danych WIG20 znalazł się na dziennych minimach. Słabe zamówienia do przyszła słaba produkcja, a więc i konsumpcja, co w prostym ciągu prowadzi do słabszego wzrostu gospodarczego.
Mimo tych makro-problemów krajowy parkiet zdołał w końcówce jeszcze odrobić kilka punków, ale nie udało mu się doczołgać do poziomu 2400 pkt. Niezwykle negatywne wrażenie robi poważna przecena sektora finansowego na GPW. Utrzymująca się od kilku dni podaż na bankach i PZU będzie blokować jakiekolwiek próby odbicia, a dzisiejszy spadek PEKAO przy ponad 580 mln obrotu potwierdza, że z krajowego rynku wycofują się gracze instytucjonalni. Ich reakcja jest zapewne nieudanym atakiem na kwietniowe maksima oraz obawami przed kolejnymi tygodniami trendu bocznego, który przerabialiśmy w maju i czerwcu. Dodatkowo coraz większa ilość potwierdzanych fundamentalnych sygnałów sprzedaży też napędza podaż. Taka spirala ma jedna twarde dno już na wysokości 2350 pkt., bo tam pojawi się wręcz idealna sytuacja dla graczy szukających ryzyka, który tłumnie i ze znacznym kapitałem ustawią się po stronie kupna.
Paweł Cymcyk
analityk
makler papierów wartościowych
A-Z Finanse