Maliszewski: sadownicy poszukują nowych rynków zbytu jabłek
Sadownicy poszukują nowych rynków zbytu na jabłka, po wprowadzeniu rosyjskiego embarga na polskie owoce i warzywa. Rozpatrywane są kraje Afryki Płn., Chin, Indii i Wietnamu - poinformował w środę na seminarium prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski.
13.08.2014 17:05
Prawdopodobnie wszystkie te rynki nie zrekompensują rynku rosyjskiego, na który w 2013 r. sprzedaliśmy 700 tys. ton jabłek - zaznaczył prezes. Wyjaśnił, że branża obecnie analizuje możliwości zakupowe tych krajów i wstępnie ocenia, że będzie można tam sprzedać ok. 100-200 tys. ton tych owoców. Jak zaznaczył, na razie trudno jest mówić o stratach, bo nowy sezon jeszcze się nie rozpoczął.
Zdaniem szefa sadowników warto rozmawiać z Chinami nt. importu jabłek, bo kraj ten - choć jest dużym producentem jabłek - także kupuje te owoce w innych krajach. Dodał, że jest szansa na eksport jabłek do Indii. Kraj ten importuje rocznie ok. 200 tys. ton tych owoców. Tam - jak mówił - nie są potrzebne specjalne certyfikaty, a jedynie wystarczy zawrzeć kontrakt. Poinformował, że duża delegacja sadowników pojedzie we wrześniu na targi żywności do Bombaju.
Polskimi jabłkami interesuje się też Wietnam i kraje Zatoki Perskiej oraz Afryki Północnej. Natomiast nie ma uzgodnień ze Stanami Zjednoczonymi.
Największym producentem jabłek na świecie są Chiny (produkują 25-30 mln ton, kolejnym - Stany Zjednoczone (5 mln ton), a trzecim - Polska (ok. 3 mln ton)
Niezależnie od poszukiwania rynków zbytu, sadownicy bardzo pozytywnie odbierają akcję jedzenia jabłek, która ma zwiększyć ich spożycie w kraju. Obecnie zjadamy średnio 15 kg rocznie, ale kilka lat temu konsumpcja była na poziomie 20 kg. Mimo to konieczne będzie "zdjęcie" nadwyżki produkcji - jak wyjaśnił - chodzi o tę część produkcji, która trafiała do Rosji.
Podkreślił jednak, że branży sadowniczej nadal zależy na rynku rosyjskim.
Poza sprzedażą jabłek na nowe rynki rozpatrywane są też inne możliwości, np. przekazanie owoców na cele charytatywne, jak również rozszerzenie unijnego programu "owoce w szkole". Takie działanie przewiduje Unia, ale by je przeprowadzić potrzebne są pieniądze. Ostatecznością będzie zniszczenie produkcji (biodegradacja), czyli pozostawienie jabłek na drzewach i później wykorzystania ich jako nawóz - podkreślił Maliszewski.
Od polskich władz sadownicy oczekują wzmocnienia działań promocyjnych - zaznaczył Maliszewski oraz "tanich" ubezpieczeń transakcji handlowych. Prace w ministerstwie gospodarski są już zaawansowane.
Jak mówił, cieszy fakt, że podjęta została inicjatywa w sprawie zmiany przepisów tak, by można było reklamować cydr. Minister rolnictwa zaś wystąpił o zniesienie lub czasowe zawieszenia akcyzy. "Tu widzimy szanse na zagospodarowanie kilkudziesięciu tysięcy ton jabłek, bo napój ten zyskuje na popularności" - powiedział prezes ZS RP.
Myślimy też o możliwości dofinansowania grup i organizacji producenckich, by sami mogli uruchomić przetwórstwo. Taka działalność mogłaby być sfinansowana w Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich - tłumaczył. Dodatkowo rozważana jest możliwość zmiany przepisów tak, by rolnicy mogli przetwarzać i sprzedawać m.in. jabłka we własnym gospodarstwie robiąc z nich soki, dżemy, powidła.
Kolejną propozycją jest bezpośrednia sprzedaż owoców np. na miejskich straganach czy przy drogach. Taka forma sprzedaży gwarantuje, że produkty będą świeże. Następna sprawa to obniżenie kosztów produkcji jabłek. Chodzi m.in. o szersze otwarcie się na pracowników ukraińskich oraz stworzenie w przepisach statusu pracownika sezonowego - wyjaśnił.
Maliszewski zapytany o środowe rozmowy z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Dacianem Ciolosem powiedział, że były one rozczarowujące, nie ma zrozumienia co do skali problemu, jaki powstał po wprowadzeniu embarga przez Rosję. "KE wydaje się, że to powinna być interwencja na poziomie 5 proc. produkcji - jak dopuszczają to przepisy UE, przy zaangażowaniu wielkich kwot i długim analizowaniu sytuacji rynkowej" - powiedział. Dodał, że polska strona natomiast starała się wykazać, że polskie owoce i warzywa, które nie będą wysłane do Rosji, trafia na rynek europejski i pieniądze potrzebne do interwencji będą kilka razy większe.
Seminarium odbyło się w ramach kampanii "Jabłka każdego dnia", która jest realizowana na rynku rosyjskim i ukraińskim. Obecni na nim byli przedstawiciele rosyjskiej prasy oraz importerzy żywności.
Jak zapewniał Maliszewski, kampania mimo embarga będzie nadal trwała. Będzie ona m.in. polegała na informowaniu o zaletach jabłek. Dodał, że branża będzie podtrzymywała kontakty z rosyjskimi importerami owoców. Poinformował ponadto, że Związek Sadowników będzie uczestniczył we wrześniu w targach żywności w Moskwie.