Manipulował i straszył klientów. Szokujące zeznania sprzedawcy kredytów
W zaledwie 35 minut były pracownik banku oferującego kredyty frankowe wsypał całe środowisko doradców finansowych oraz same instytucje finansowe. Podczas procesu pomiędzy bankiem, a klientem, posiadaczem kredytu frankowego, ujawnił kulisy transakcji. Jak manipulował klientami, stosował sztuczki psychologiczne i niemoralne działania, by podpisali umowy - jak się później okazało niekorzystne.
01.09.2017 | aktual.: 01.09.2017 17:06
"Zarówno wynagrodzenie moje, jak i banku było dużo wyższe w przypadku przekonania klienta do kredytu indeksowanego do franka szwajcarskiego. Były stosowane standardowe argumenty sugerujące klientowi, aby wybrał kredyt, że jest to dla niego tańsze, że rata jest niższa niż w złotówkach i był cały arsenał argumentów który miał sugerować, że to rozwiązanie jest lepsze" - powiedział sądowi pracownik banku.
Zeznania z toczącej się sprawy przeciwko bankowi ujawnił na portalu społecznościowym oraz stronie frankowicz.info jeden z wojujących z bankiem klientów. To dowód na to, że z chęci szybkiego zarobku banki i ich pracownicy wciągali nieświadomych klientów w pułapkę kredytów walutowych. Dzięki ofercie kredytu frankowego bank mógł od razu osiągać spektakularne zyski.
"Polegało to na tym, że 1 mln złotych był kredyt i kurs wynosił 2 zł to bank stosował swoje indywidualne, własne widełki kursu kupna i sprzedaży. Jeśli klient uruchamiał kredyt, to był on przeliczany po kursie kupna, a klient zwracał w ratach po większym kursie [red. sprzedaży] . Spread się zmieniał, stanowił dodatkowy koszt dla klienta rzędu 10 procent. Więc przy kredycie kilkumilionowym był to przychód banku na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych" - czytamy dalej.
Bank potrzebował dobrych wyników
Jak wynika z zeznań doradcy już na początku współpracy bank zagwarantował sobie świetny zysk z umowy. Po kilku latach doszło jednak do kryzysu walutowego. Frank raptownie się umocnił, a klienci byli przerażeni rosnącymi ratami. W tarapaty wpadają również sami bankowcy. Ponieważ akcjonariusze banków traktują ryzyko niespłacania kredytów walutowych jako poważne, akcje banków spadają na giełdzie. Do akcji znowu wkraczają doradcy finansowi banku.
Dowiadujemy się, że gdy kondycja banku była mocno zagrożona, aby podtrzymać publikowanie dobrych wyników finansowych zarząd banku wdrożył pomysł podpisywania z klientami uwikłanymi w kredyty walutowe serii aneksów. rzekomo miały one chronić klientów przed ryzykiem dalszego umocnienia się kursu waluty. W praktyce nie dawały klientom korzyści, przysparzajać "horrendalnie wysokich kosztów". W ten sposób bank zarabiał jeszcze raz na klientach, powiększając im saldo zadłużenia o 1-2 procent kwoty kredytu.
Straszyłem, a klienci nie wiedzieli co podpisują
"Oferowaliśmy je strasząc klientów, że jest kryzys i może być jeszcze gorzej. Miały one dawać poczucie bezpieczeństwa, a kosztowały go z góry określoną prowizję - zeznał pracownik banku. - Moją rolą było za wszelką cenę sfinalizowanie aneksu, dlatego podejmowałem wszystkie działania, sztuczki psychologiczne, manipulacje, aby to zrealizować. Klienci nie mieli świadomości co podpisują. Było to tak skonstruowane, że 99 procent doradców nie była w stanie tego zrozumieć, a tym bardziej klient" - powiedział . Następnie dodał, że na tym strachu bank zarabiał nieuzasadnione kwoty. "Marża i profit to było o wiele za dużo.
Po tym wszystkim sąd zarządził krótką konfrontację z klientem banku. Jego historia była już typowa i banalna. Wziął kredyt na zakup nieruchomości. Mimo spłacania kredytu przez 10 lat saldo zadłużenia zwiększyło się dwukrotnie. Siedzi w długach po uszy, bez szans na ich spłatę do końca życia.
Podobne relacje pracowników instytucji finansowych opisał dziennikarz Paweł Reszka w książce pt. "Chciwość jak nas oszukują wielkie firmy". Co innego jednak wypowiedzi nieoficjalne, a co innego spowiedź doradcy finansowego z imienia i nazwiska. W tym wypadku szczerość 32-letniego ekonomisty wynikała stąd, że nie jest on już pracownikiem banku. Z zeznań wynika, że targany wyrzutami sumienia 2 lata nosił się z myślą o odejściu.
Toczące się w sądach sprawy przeciwko bankom liczone są już w dziesiątkach tysięcy. Pierwsi klienci uzyskali nawet korzystne wyroki o czym pisał serwis Money.pl. Na przykład unieważnienia umowy kredytu indeksowanego do CHF, co skutkuje zwrotem przez bank pobranych wcześniej spreadów. Kilkoro Frankowiczów wywalczyło spłatę kredytu w złotówkach i to tylko w kwocie wypłaconej przez bank na zakup nieruchomości. Zupełnie inne stanowisko reprezentuje Związek Banków Polskich. Upiera się, że klienci mieli świadomość ryzyka walutowego, a skala procesów sądowych z bankami wynika z agresywnej i antybankowej retoryki prawników. To adwokaci wkręcają klientów banków w procesy.