Mecze i boks za darmo, ale po niemiecku
Telewizje nie mogą blokować oglądania transmisji sportowych na dekoderach zakupionych w innych krajach - uznał wczoraj Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Jeden wyrok sprawił, że biznes sportowy może czekać prawdziwa rewolucja.
05.10.2011 | aktual.: 05.10.2011 12:45
ETS rozpatrywał skargę Karen Murphy z Portsmouth, która w swoim pubie puszczała mecze Premier League na dekoderze zakupionym w Grecji. Dzięki temu mogła zaoszczędzić kilkadziesiąt funtów miesięcznie. Skargę wytoczyła jej angielska liga, bo godziła w interes platformy cyfrowej Sky, która jako jedyna ma wykupione prawa do transmisji meczów na Wyspach. Przed brytyjskim sądem obecnie najsłynniejsza właścicielka pubu w Wielkiej Brytanii przegrała. Odwołała się jednak do ETS.
Wczoraj luksemburscy sędziowie po kilkuletnim procesie ku zaskoczeniu całej branży telewizyjnej oraz sportowej przyznali rację Murphy, uznając, że żaden kraj nie może zakazywać używania dekoderów i kart do nich zakupionych w innych krajach Unii Europejskiej. ETS powołał się tu na naczelne prawo unijne mówiące o swobodnym przepływie usług i towarów.
- Warto zwrócić uwagę, że ETS uznał, że transmisja meczu piłkarskiego nie jest utworem autorskim. Co innego już cała jego otoczka: znak ligi, muzyka w trakcie transmisji, tabele itp. To nie do końca, więc pozwala na oglądanie na tańszym greckim dekoderze meczów Premier League - wyjaśnia Tomasz Zahorski, ekspert od prawa własności intelektualnej w spółce PL.2012.
Pomimo to gazety w Niemczech i w Wielkiej Brytanii ogłosiły, że wyrok całkowicie zmienić może branżę sportową, a szczególnie biznes piłkarski w Europie. Legalne stanie się kupienie dekodera z prawem do oglądania meczów hiszpańskiej, angielskiej czy niemieckiej telewizji na przykład w Bułgarii, gdzie jego koszt dziś jest dużo niższy niż na zachodzie Europy. Niemiecki prestiżowy dziennik "Die Welt" napisał w dzisiejszym wydaniu, że kluby piłkarskie przez wyrok ETS będą musiały obniżyć pensję swoim piłkarzom. Skończą się bowiem czasy, gdy głównym źródłem ich dochodu były wpływy z praw telewizyjnych.
Obecnie kluby niemieckiej Bundesligi z tytułu praw do transmisji dostają 240 mln euro rocznie do podziału. Podobne zyski czerpią kluby brytyjskiej Premier League. Zdaniem zachodnich ekspertów po wyroku te pieniądze mogą ulec dramatycznemu zmniejszeniu. Orzeczenie Trybunału już przyrównano też do rewolucji, jaką spowodowało wprowadzenie tzw. prawa Bosmana.
- To spowoduje, że wyrównają się ceny praw w poszczególnych krajach. Może pojawić się choćby zapis, że "przy sprzedaży cena nie może być niższa niż..." - mówi Wirtualnej Polsce Andrzej Rusko, prezes Ekstraklasy SA. - Swoją drogą pensje piłkarzy i tak muszą spaść, bo futbol nie generuje dziś tak wysokich zysków. Mało który klub przynosi zysk, a to długo trwać nie może. Wyrok ETS jednak do tego nie przyczyni się w zbyt dużym stopniu - dodaje.
Sprawa nie dotyczy jednak tylko piłki nożnej. W Polsce głośno było o sporze klientów sieci Aster, która na czas walki Adamek-Kliczko zakodowała niemiecki kanał RTL, na którym walkę bokserów można było oglądać za darmo. Firma tłumaczyła, że sygnał zablokowała, bo przestraszyła się pism wysyłanych przez właściciela praw telewizyjnych. W obronie klientów nie stanął wtedy nawet UOKiK, argumentując to właśnie blokowaniem transmisji przez właściciela tych praw na terenie Polski.
- Z informacji dostępnych publicznie wynika, że w przypadku opisywanej walki Kliczko & Adamek na podstawie umowy na wyłączność RTL uzyskał prawa do transmitowania walki jedynie na obszarze Niemiec, Luksemburga, Austrii, niemieckojęzycznej części Szwajcarii oraz Górnej Adygi - mówiła nam wtedy Małgorzata Cieloch.
Wczorajszy wyrok ETS jasno wskazuje, że kodowanie sygnału jest niedozwolone.
- Oznacza to także, że jeśli w internecie będziemy chcieli wykupić transmisję na przykład Ligi Mistrzów w Rumunii, to nikt nie może nam tego zablokować - wyjaśnia Tomasz Zahorski.
Jego zdaniem na wyroku zyskać mogą polskie platformy cyfrowe, bo na przykład Cyfra+ swoje dekodery będzie mogła sprzedawać w innych krajach. Z drugiej strony może się okazać, że broniąc się przed spadkiem dochodów w każdym kraju oglądanie transmisji sportowych będzie kosztowało tyle samo. Ceny nieznacznie spadną na zachodzie kontynentu, a urosną w Polsce, Czechach czy Rumunii.