Młodzi stawiają na Warszawę

Ukończyli szkołę lub studia, w lecie pracowali sezonowo lub zaczepili się na jakimś stażu. Ale jak mówią, jesienią nie będą mieli pracy.

Młodzi stawiają na Warszawę

27.08.2010 | aktual.: 27.08.2010 13:03

Ukończyli szkołę lub studia, w lecie pracowali sezonowo lub zaczepili się na jakimś stażu. Ale jak mówią, jesienią nie będą mieli pracy. Dlatego szansę - nie tylko na sukces - ale na jakiekolwiek zatrudnienie upatrują w stolicy. Czy dobrze robią, że wyjeżdżają do Warszawy? Czeka ich dobra praca i świetlana przyszłość. A może rozczarowanie?

Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, stopa bezrobocia w lipcu wyniosła 11,4 proc. wobec 11,6 proc. w czerwcu. To nieznaczny spadek. Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy w końcu lipca wyniosła 1 mln 812,8 tys. osób i była niższa niż przed miesiącem o 31,1 tys. osób, czyli o 1,7 proc. W stosunku do liczby bezrobotnych zarejestrowanych przed rokiem liczba ta była wyższa o 136,7 tys. osób.

Najwyższe bezrobocie utrzymywało się nadal w województwach: warmińsko-mazurskim (18,1 proc.), zachodnio-pomorskim (15,2 proc.), kujawsko-pomorskim (14,8 proc.), lubuskim (14,6 proc.) oraz podkarpackim (14,5 proc.). Najniższe było w województwach: wielkopolskim (8,6 proc.), mazowieckim (9 proc.), śląskim (9,2 proc.) oraz małopolskim (9,5 proc.).

Z danych GUS na koniec lipca 2010 r. wynika, że do urzędów pracy w ciągu miesiąca zgłosiło się 242,4 tys. osób poszukujących zatrudnienia, czyli o 29,2 tys. więcej niż w czerwcu 2010 r. i o 21,7 tys. mniej niż przed rokiem.

Bezrobocie wśród młodych jest ogromne. W marcu zaledwie 0,7 proc. wszystkich propozycji w urzędach było skierowanych do absolwentów szkół wyższych, a blisko jedna trzecia była tylko propozycją stażu. Najgorzej pod tym względem jest w małych miasteczkach. Co prawda młodzi w miesiącach letnich pracowali sezonowo, np. zbierali owoce, pracowali w gastronomii i handlu, w branży turystycznej, ale wielu z nich nie będzie kontynuować pracy jesienią. Dlatego po sezonie letnim, więcej młodych będzie bez pracy.

Absolwenci stawiają więc na Warszawę. Nawet jeśli studiowali i mieszkali w innym mieście, decydują się na wyjazd do stolicy. Uważają, że w stolicy łatwiej o jakąkolwiek pracę, ale też łatwiej jest zdobyć dobrze płatny etat w atrakcyjnym sektorze. Powtarzają, że bardziej opłaca im się pracować w stolicy, nawet gdyby mieli wykonywać pracę na czarno czy poniżej swoich kwalifikacji.

Obecnie szefowie w stolicy proponują absolwentom ok. 2 – 2,5 tys. zł. W Poznaniu – 2 tys. zł, a w Białymstoku – 1,4 tys. zł.

- Młodzi chcą pracować w stolicy, bo wiedzą że tu najszybciej awansują. I rzeczywiście, jeśli ktoś zaraz po studiach znajdzie pracę w stolicy np. za 2 tys. zł, to po 3 - 4 latach zarabia już ok. 4 tys. zł. Osoby, które pracowały w innym mieście, tam skakały z pracy do pracy i po kilku latach pojechały do Warszawy, otrzymują już niższe wynagrodzenie, nawet o 300 - 600 zł. Okazuje się, że opłaca się startować w Warszawie – opowiada Renata Gęba, head hunter.

Absolwenci, którzy kilka lat temu pojechali do stolicy potwierdzają. Nawet jeśli trudno znaleźć posadę w zawodzie, można zaczepić się w restauracji jako kelner czy pracować jako opiekunka. Młodzi często początkowo pracują na czarno i jednocześnie szukają czegoś atrakcyjniejszego na stałe.

- To najrozsądniejsze wyjście – uważa Dominika Biernat, która mieszka i pracuje w Warszawie od roku, pochodzi z Węgorzewa, studiowała w Olsztynie administrację. – Mogłam siedzieć w domu i czekać na zmiłowanie jakiegoś szefa albo rozpocząć pracę za grosze, dlatego postanowiłam wyjechać do stolicy. Przez 3 miesiące pracowałam jako opiekunka do dziecka, płacili mi 2,5 tys. zł, ale ciągle szukałam czegoś lepszego, chodziłam na rozmowy kwalifikacyjne, wreszcie przyjęli mnie na staż do domu mediowego, nie przeszkadzało im, że nie mam kierunkowego wykształcenia. Sprawdziłam się, a po 6 miesiącach zatrudnili mnie na etat. Zarabiam 2,6 tys. zł netto, dorabiam sobie jeszcze po pracy opiekując się dziećmi. Miesięcznie mam na rękę ok. 3,7 tys. zł. Jestem zadowolona. Koszt życia jest tu wysoki, ale wiem, że to najlepszy kierunek. Gdy awansuje, będę mogła zrezygnować z pracy jako niania.

Podobnie mówi Piotr Cybuch, doradca klienta w jednym z dużych banków w Warszawie. Studiował w Gdańsku.

- Szukałem pracy w Gdańsku, byłem na kilku rozmowach, chcieli mnie przyjąć. Ale wysłałem też CV do Warszawy i tam propozycje wynagrodzeń były nieporównywalnie wyższe. Nic w tym dziwnego, bo i wydatki są duże. Ale wiem, że za jakiś czas, gdy zyskam doświadczenie, praca w stolicy bardzo się opłaci. W Gdańsku na awans musiałbym czekać dłużej – przyznaje Piotr Cybuch absolwent zarządzania i marketingu.

Specjaliści od rekrutacji potwierdzają, że awans w stolicy przychodzi szybciej. Mówią też, że wielu młodych ludzi po kilku latach (najczęściej 2) nie wytrzymują w korporacjach. Wielu wraca do małych miasteczek i tam szuka pracy.

- Nie dla każdego praca w korporacji jest odpowiednia, szybciej w takiej firmie o wypalenie zawodowe, ludzie dają z siebie więcej, bo bywa, że mają kompleksy – pochodzą z prowincji – dlatego chcą się wykazać, zasłużyć na awans, premię. Po kilku latach przychodzi wypalenie, zniechęcenie. Powroty do rodzinnych miejscowości są częste, no chyba że ktoś się zwiąże kredytami. Ale to też jest niebezpieczne, znam młode osoby, które próbowały się zabić, były przepracowane, wypalone, a musiały robić coś czego nienawidziły, bo dobrze zarabiały – nie mogły zrezygnować z pensji. Dlatego uważajmy z tym szukaniem jakiejkolwiek pracy, rzucaniem się w wir zajęć. Wielu młodych zaczyna pracę w stolicy, a gdy założą rodzinę wracają do rodzinnego miasta, tam szukają stabilizacji, spokoju, tam chcą wychowywać dzieci i szukają pracy nawet za niższe wynagrodzenie - radzi Renata Gęba.

(toy)

warszawazatrudnieniezarobki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (102)