"Moje wielkie greckie... referendum"?? - w roli głównej: George Papandreou...

Tak jak w zeszłym tygodniu motorem napędowym do wzrostów była decyzja w sprawie planu EFSF i redukcji greckiego długu, tak w tym tygodniu "temat grecki" również był jednym z głównych czynników, mających wpływ na nastroje inwestorów za oceanem.

04.11.2011 17:13

Stany Zjednoczone

Tak jak w zeszłym tygodniu motorem napędowym do wzrostów była decyzja w sprawie planu EFSF i redukcji greckiego długu, tak w tym tygodniu "temat grecki" również był jednym z głównych czynników, mających wpływ na nastroje inwestorów za oceanem. Początkowo "niespodzianka" premiera Papandreu i pomysł zorganizowania referendum na temat pakietu pomocowego dla Grecji doprowadził do wyraźnych spadków indeksów. W dalszych dniach oczekiwanie na wynik posiedzenia FOMC i szczytu G-20 relatywnie uspokoił nastroje, a czwartkowa informacja wskazująca jednak na wycofanie się z organizacji referendum plus niespodziewana obniżka stóp procentowych przez ECB doprowadziła do mini euforii zarówno w Europie. jak i w Stanach.

W takich okolicznościach, dane makro były tylko dodatkiem, a nie czynnikiem kreującym trendy na giełdzie w Nowym Jorku.

Przeanalizujmy. Indeks Chicago PMI spadł z poziomu 60,4 pkt. do 58,40 pkt. Wydatki na inwestycje budowlane w ujęciu rocznym spadły i to wyraźnie (z 1,6% na 0,2%). Odczyt ISM dla przemysłu amerykańskiego również do najlepszych nie należał (50,8 pkt) i był niższy niż poprzednio (51,6 pkt.). Do pozytywów można zaliczyć wyższą wydajność pracy w sektorze pozarolniczym w trzecim kwartale. Lepsze od prognoz dane z rynku pracy były z kolei niejako potwierdzeniem raportu Challengera i wstępnego raportu ADP. Stopa bezrobocia w USA nieznacznide spadła i wyniosła 9%.

Wspomniane powyżej posiedzenie FOMC raczej niczym nie zaskoczyło. Chyba że ktoś liczył na QI3. Ben Bernanke zweryfikował w dół oczekiwania co do wzrostu PKB w USA w tym roku (obniżenie z 2,7-2,9% do 1,6-1,7%), jak i na przyszły rok ( obniżenie z 3,3-3,7% na 2,5-2,9%). Oczywiście FED nad spowalniającą gospodarką, można powiedzieć, standardowo czuwał będzie.
Tydzień temu ostrzegałem przed techniczną pułapką (przebicie 1 262 pkt. na S&P500 potwierdzające sygnał kupna). Na razie jesteśmy już poniżej tych poziomów. Kluczowym dla wydarzeń w następnym tygodniu, wydaje mi się, będzie piątkowe wieczorne głosowanie dotyczące wotum zaufania dla rządu greckiego.
Konrad Widuliński

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące

W ubiegłym tygodniu rynki nie tylko w Polsce, ale i na świecie pozostawały właściwie całkowicie zależne od europejskich polityków. Na początku tygodnia inwestorzy wyraźnie się przestraszyli ogłoszenia przez premiera Grecji, Jeorjosa Papandreu, iż odbędzie się referendum w sprawie pakietu pomocowego dla Grecji. W czwartek jednak odwołał zamiar przeprowadzenia tego referendum, na co inwestorzy zareagowali bardzo optymistycznie. Na polskich indeksach widać było wyraźnie, że rekcje na te informacje były zdecydowanie bardziej powściągliwe niż na przykład na niemieckim DAX’ie, czego przyczyną było po części zapewne wtorkowe święto. Można było również zauważyć, że nasz rynek był relatywnie silny w stosunku do innych rynków.

Przyczyn można doszukiwać się między innymi w środowych danych makro, a dokładnie odczycie indeksu PMI dla polskiego przemysłu, który był zaskakująco dobry, gdyż analitycy spodziewali się spadku z 50,2 do poziomu 50 pkt.- tymczasem indeks ten wzrósł do 51,7 pkt. Dobrze podziałały również wyniki za 3. kwartał opublikowane w czwartek przez PKO BP. Były one zgodne z oczekiwaniami analityków, ale warto zauważyć, że zysk netto w III kwartale 2011 roku był o 5 proc. wyższy niż w II kwartale 2011 roku i aż o 20 proc. wyższy niż rok wcześniej. Negatywnie zaskoczyły analityków jedynie gorsze od oczekiwań wyniki Lotosu za 3. kwartał. Obecna wycena Lotosu jest jednak na tyle niska, że te informacje nie zrobiły na inwestorach dużego wrażenia.
Jacek Maleszewski

Europa Zachodnia

Zmieniające się jak w kalejdoskopie informacje płynące z Grecji oraz posiedzenie szczytu G20 to główne determinanty zachowań inwestorów na Starym Kontynencie. Większość zachodnioeuropejskich indeksów w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowała na minusach, lekko oddalając się od 2-miesięcznych szczytów.

Czekający na kolejne akty niekończącej się sagi greckiej z radości muszą zapewne zacierać ręce. Takiego chaosu informacyjnego płynącego z Aten nie widziano od dawna. W poniedziałek wieczorem grecki premier niespodziewanie wyszedł z pomysłem zorganizowania referendum w sprawie przyjęcia unijnej pomocy oraz naprawy finansów publicznych. Przewidywany negatywny wynik głosowania stawiałby pod znakiem zapytania wszystkie ustalenia w sprawie Grecji sprzed tygodnia, z kontynuacją unijnej pomocy na czele. Rynkowi obserwatorzy jeszcze nie zdążyli ochłonąć z szoku, kiedy zaczęły napływać kolejne, tym razem nieoficjalne, informacje o rozważaniu przez Grecję ostatecznego scenariusza, czyli wyjścia ze strefy euro.

Polityczno-gospodarcze przepychanki na linii Ateny- Paryż-Berlin trwały w najlepsze, a premier Papandreu zapewne nie uniknął ostrej reprymendy kanclerz Merkel i prezydenta Sarkozy’ego. Pod koniec tygodnia grecki minister finansów oświadczył, że referendum jednak nie będzie, co wszyscy przyjęli z wyraźną ulgą. W piątek będą się za to ważyć losy całego greckiego rządu podczas głosowania w sprawie wotum zaufania, ale zdezorientowani wcześniejszymi informacjami gracze rynkowi nawet nie próbują zgadywać, które rozwiązanie będzie lepsze. Grecka tragedia powoli przeradza się więc w komedię, której ostatniego aktu ze świecą szukać.

W tumulcie powyższych informacji nieco zginęły ciekawe dane makro, jak chociażby lepszy od prognoz wzrost brytyjskiego PKB w III kwartale, wyższa od prognoz stopa bezrobocia w Eurolandzie, czy też gorsze od przewidywań odczyty PMI w strefie euro, w dalszym ciągu pozostające poniżej granicy 50 pkt oddzielającej gospodarczą prosperitę od recesji. Pomocną dłoń wyciągnął do rynków Europejski Bank Centralny, obniżając stopy procentowe do poziomu 1,25 proc. Tydzień kończymy w nienajlepszych nastrojach, z niecierpliwością wyczekując na oficjalne decyzje kończącego się szczytu G20. W perspektywie najbliższych dni realizacja zysków może jeszcze potrwać, jednakże po ustabilizowaniu się nastrojów inwestorów są szanse na wzrostowy koniec roku.
Piotr Trzeciak

Surowce

Tydzień na rynkach surowcowych odbywał się pod dyktando europejskiej telenoweli, gdzie miało miejsce dość sporo ciekawych rzeczy. Jednak obawy o strefę euro obowiązują, a wręcz nasilają się, a presja na rozwiązanie kryzysu polityczno-finansowego rośnie. W środowisku rosnącego strachu rośnie również znaczenie złota jako bezpiecznej przystani. I tak, złoto w ujęciu tygodniowym zamyka się na plusie, podczas gdy miedź mocno staniała, a ropa wychodzi „na zero”. Silny wpływ na rynki miała sytuacja na rynku walutowym, co jest niejako pochodną sytuacji w Europie, gdzie osłabiające się euro (wzrost dolara) stworzyło presję na spadki cen surowców. Na nastroje na rynku surowców, oprócz wspomnianych obaw, miały wpływ również dane z USA, które potwierdzają słabnący wzrost gospodarczy tego kraju. Rozczarowanie jest o tyle większe, że są to odczyty wskaźników wyprzedzających, czyli dopiero zapowiadających słabnącą koniunkturę. W ten deseń wpisują się również dane z Europy, co szkodzi ogólnej sytuacji na rynku surowcowym,
bowiem słaba koniunktura to słabe zapotrzebowanie, a co za tym idzie niższe ceny. Baryłka ropy naftowej Crude w kontraktach kosztuje 93 dolary za baryłkę. Z kolei miedź traci w skali tygodnia 3,5 procent, a tona surowca w Londynie kosztuje 7857 dolarów. Złoto zyskuje najwięcej, lecz tylko 0,5 procent, natomiast w piątkowe popołudnia za uncję złota trzeba zapłacić 1754 dolarów.
Tomasz Ray-Ciemięga

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)