Monety warte fortunę. Polacy potrafią na nich zarobić nawet kilkaset tysięcy zł

322 tys. zł - tyle wydał rok temu kolekcjoner za monetę z 1756 roku. Nieco mniejszych transakcji jest mnóstwo, a kilka tysięcy złotych można dostać nawet za niektóre monety z czasów PRL. - Kolekcjonowanie numizmatów to nowe hobby zamożnych Polaków - komentują antykwariusze.

Warto przejrzeć swoje kolekcje monet. Można dobrze zarobić
Warto przejrzeć swoje kolekcje monet. Można dobrze zarobić
Mateusz Madejski

25.09.2020 16:26

Właściciel dukata ze Stanisławem Augustem Poniatowskim liczył, że sprzeda swój okaz za 250 tys. zł. Licytacja jednak przekroczyła jego najśmielsze oczekiwania - nabywca w końcu zapłacił 322 tysiące.

Rekordowa moneta została sprzedana za ponad 320 tys.
Rekordowa moneta została sprzedana za ponad 320 tys.

Sprzedawcą było Warszawskie Centrum Numizmatyczne Marek Konrad. Jego przedstawiciele tłumaczą, że popyt na zabytkowe monety jest coraz większy z prostego powodu - w Polsce jest coraz więcej zamożnych osób. Takich, które zwyczajnie mogą sobie pozwolić na drogie pasje. I z tego korzystają.

Liczby wydają się to potwierdzać. Poprzez serwis aukcyjny OneBid w Polsce w ciągu ostatniego roku sprzedano ponad 34 tysiące monet. Nie wszystkie jednak kosztowały fortunę. Średnia cena to niecałe 1,5 tys. zł. Choć osiem monet udało się sprzedać za ponad 200 tys. zł.

Ile można na tym zarobić

Zwykle tak oszałamiające ceny osiągają rzadkie, historyczne okazy. Choć można sporo też zarobić na nieco bardziej współczesnych numizmatach. Nie muszą to być zresztą tylko monety. W tej chwili licytowany przez Sopocki Dom Aukcyjny jest na przykład żeton z kasyna Zoppot z Wolnego Miasta Gdańsk z okresu międzywojennego. Cena wywoławcza to tysiąc złotych.

Co z monetami z czasów PRL, które wielu Polaków przetrzymuje często w piwnicy czy na strychu? I one mogą być warte fortunę - pod warunkiem, że mają jakąś cechę charakterystyczną. Sporo warte są na przykład destrukty, czyli monety z wadami fabrycznymi.

Na serwisach ogłoszeniowych można znaleźć natomiast na przykład nienotowane próby monet. 20-złotówka z 1984 roku jest wyceniana na ponad 5 tys. zł. Próbna dwuzłotówka z 1989 roku jest z kolei wystawiona za 4 tys. zł.

Nawet monety z PRL mogą być warte fortunę
Nawet monety z PRL mogą być warte fortunę© Allegro | Allegro

"Antykwariat bierze połowę"

Podobnych ofert jest bez liku. Osoby, które chcą sprzedać monety, jednak często są pełne obaw. Co, jeśli antykwariusz zaniży cenę?

Rozmawialiśmy z kilkoma przedstawicielami branży. Wszyscy przyznają - jednej recepty na nieuczciwych handlarzy nie ma. Radzą jednak, żeby przed próbą sprzedaży skonsultować się z kilkoma antykwariuszami. Jeśli wszyscy podadzą podobną cenę, nie trzeba będzie mieć obaw, że któryś próbuje nas oszukać.

Dodają jednak, że antykwariaty to taki sam biznes, jak każdy inny. I koniec końców trzeba zarobić. To byłoby natomiast niemożliwe, gdyby klientom proponowano sto procent rynkowej ceny za każdą monetę.

- Modele biznesowe są tu przeróżne. Niektóre antykwariaty proponują klientowi, który przychodzi z monetami, 50 procent ich realnej wartości. To uczciwe - przecież antykwariusz nie wie, kiedy znajdzie się na taką monetę kupiec. Inni dają czasem 30-40 procent. Ale często można się też umówić inaczej. Że antykwariat daje na początku niedużą kwotę i próbuje sprzedać monetę kolekcjonerowi. Jeśli to się uda, klient, który ją przyniósł, może liczyć na duży procent - opowiada nam pracownik branży.

Popyt na monety jest ostatnio spory - i na te naprawdę rzadkie, i na te popularniejsze. Jednak popularnością cieszą się też inne przedmioty. Na przykład plakaty. Antykwariat Warszawa sprzedał niedawno 27 oryginalnych plakatów "W samo południe" autorstwa Tomasza Sarneckiego. To słynne reklamy wyborcze "Solidarności" z sylwetką Gary'ego Coopera. Każda sztuka poszła za 2 tys. zł.

Źródło artykułu:WP Finanse
monetymonety kolekcjonerskieinwestycje
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (135)