MSP nie zgadza się z raportem NIK

Ministerstwo Skarbu Państwa nie zgadza się z raportem NIK krytykującym politykę kadrową spółek, w których większościowy udział ma SP - powiedział rzecznik ministerstwa Maciej Wewiór. Dodał, że członkiem zarządu i rady nadzorczej się bywa i to w celu wykonania określonych zadań. - Jeśli zostaną one wykonane lub ktoś nie potrafi ich wykonać, to jego misja się kończy - podkreślił.

06.01.2010 14:55

NIK sprawdziła, jak Skarb Państwa w latach 2004-08 nadzorował spółki, w których jest większościowym udziałowcem. Kontrolowano resorty skarbu, gospodarki i kilkadziesiąt spółek.

Z raportu Izby wynika, że państwo źle nadzoruje spółki, których jest właścicielem; SP stale wymienia członków rad nadzorczych oraz doprowadza do częstych zmian w zarządach spółek. Zdaniem kontrolerów, nie sprzyja to dobremu zarządzaniu.

Według NIK zarządzanie państwowymi spółkami odbywało się przy biernej postawie właściciela. Jego rola ograniczała się jedynie do wdrażania ogólnych wskazań zapisanych w rządowych programach restrukturyzacji i prywatyzacji całych branż.

"Właściciel - Skarb Państwa - nie przekazywał swoim przedstawicielom żadnej wizji rozwoju poszczególnych przedsiębiorstw. Nie określano celów do osiągnięcia. Nie organizowano cyklicznych spotkań z zarządami i radami nadzorczymi. Nie analizowano na bieżąco sytuacji ekonomiczno-finansowej firm" - czytamy w raporcie NIK.

Odnosząc się do tego zarzutu rzecznik MSP przypomniał, że to nie ministerstwo ma przygotowywać strategie, ale zarządy spółek. "Jeśli ktoś nie jest w stanie pokierować spółką, przygotować strategii, to taka osoba nie powinna być członkiem zarządu".

Wewiór nie zgodził się również z zarzutem NIK dotyczącym tego, że MSP nie prowadziło polityki analitycznej i nie ustanawiało parametrów ekonomicznych dla spółek.
- To kontrowersyjne stwierdzenie, zgodnie z kodeksem spółek handlowych nie możemy narzucać takich działań zarządowi, bo to byłoby ręczne kierowanie spółką, a to jest niedozwolone w świetle kodeksu spółek handlowych - podkreślił.

Według NIK, MSP akceptowało sytuację, w której walne zgromadzenia akcjonariuszy lub wspólników udzielały absolutorium członkom zarządu lub rad nadzorczych nieprawidłowo wywiązującym się ze swoich obowiązków. Jako przykład Izba podała udzielenie absolutorium za 2005 r. prezesowi Przedsiębiorstwa Usług Hotelarskich i Mieszkaniowych, który został wcześniej zwolniony z zajmowanego stanowiska z powodu naruszenia przepisów.

W opinii NIK, duża płynność kadr w MSP, w komórkach zajmujących się nadzorem właścicielskim oraz liczne zmiany organizacyjne wewnątrz samego resortu znacznie utrudniały sprawowanie właścicielskiego nadzoru nad państwowymi firmami.

"Każdorazowo po odejściu pracownika prowadzącego sprawę danej spółki zachodziła konieczność przydzielenia jej innej osobie. W 2006 roku tzw. wskaźnik rotacji spraw wyniósł 96 proc., co oznacza, że prawie dla każdej ze spółek zmienił się w ciągu roku pracownik prowadzący jej sprawy w MSP" - czytamy w raporcie.

Izba dodała jednak, że w 2008 r. sytuacja się poprawiła i wskaźnik rotacji wyniósł 60 proc. Na jednego pracownika nadzoru przypadało w 2008 r. średnio 11 spółek.

NIK oceniła, że dobremu zarządzaniu nie sprzyja "kadrowa karuzela" w spółkach. W 2008 r. dokonano zmian w prawie połowie zarządów spółek, przy czym blisko 50 proc. tych zmian nie miało nic wspólnego z upływem kadencji członka zarządu. Ponadto nabór członków do rad nadzorczych w latach 2004-2008, w 65 proc. przypadków nie miał związku z upływem kadencji.

"Członków rad nadzorczych z ramienia Skarbu Państwa wybierano uznaniowo, gdyż procedury naboru były nieprzejrzyste. W Nafcie Polskiej w latach 2004-2008 funkcję prezesa zarządu spółki pełniło siedem osób, a stanowiska dwóch członków zarządu spółki zajmowało 10 osób. Żaden członek zarządu spółki nie pełnił swej funkcji przez całą kadencję" - czytamy w raporcie.

NIK zwróciła uwagę, że członkowie rad nadzorczych zobowiązani do dbania o interes spółki, są jednocześnie zatrudnieni w MSP, które ma nadzorować ich pracę. W 2008 r. 67 proc. pracowników resortu skarbu zasiadało w dwóch lub jednej radzie nadzorczej firm państwowych, pobierając za to wynagrodzenie w wysokości jednej przeciętnej pensji w sektorze przedsiębiorstw (w 2008 r. ok. 3 tys. zł). Z takim zarzutem nie zgadza się rzecznik MSP.
- To nie jest prawda. Nie znam sytuacji, iż osoba zasiadała w radzie nadzorczej spółki z udziałem Skarbu Państwa i jednocześnie ją nadzorowała - powiedział.

Wewiór podkreślił, że wszyscy przedstawiciele resortu skarbu, którzy zasiadają w radach nadzorczych mają wymóg zdania egzaminu lub posiadania określonych kwalifikacji zapisanych jasno w prawie.
- Minister skarbu Aleksander Grad jest pierwszym szefem resortu w historii, który stworzył procedurę konkursową na członków rad nadzorczych i ją upublicznił. Informacje o naborach są dostępne na stronach internetowych MSP - powiedział.

NIK stwierdziła również przypadki omijania przepisów tzw. ustawy kominowej dotyczącej wynagradzania zarządów spółek SP. "Najczęściej wbrew prawu wypłacano nagrody w zawyżonej wysokości, deputaty węglowe, wydawano bony towarowe lub płacono na dodatkowe świadczenia emerytalne członkom zarządu" - czytamy w raporcie.

Do raportu NIK odnieśli się również byli ministrowie skarbu Wojciech Jasiński (minister skarbu od lutego 2006 do listopada 2007 r.) oraz Jacek Socha (minister skarbu od maja 2004 do października 2005 r.).

Jasiński podkreślił, że za jego czasów w MSP były analizowane wyniki finansowe spółek SP. Ponadto, wskazał on na pewną nielogiczność wynikającą z raportu Izby.

- Z jednej strony kontrolerzy NIK zalecają autonomiczność spółek Skarbu Państwa, z drugiej zaś wymagają od szefów resortu skarbu narad z kierownictwem tych przedsiębiorstw. Gdyby dochodziło do takich narad, mielibyśmy do czynienia z centralnym kierowaniem spółek. Jestem przeciwny temu, by zwoływać narady z prezesami przedsiębiorstw i dawać im centralne wytyczne. Prezesi państwowych firm są po to, by spółki funkcjonowały dobrze, co można ocenić przez pryzmat ich wyników finansowych - podkreślił Jasiński. Dodał, że w spółkach, w których wyniki finansowe są dobre, trzeba z góry przyjąć dotychczasowy nadzór za wystarczająco dobry. Z kolei w firmach, w których występują problemy - zdaniem Jasińskiego - należy się przyjrzeć, jaki był udział nadzoru w ich rozwiązywaniu.

Jasiński podkreślił, że on, jak i jego dyrektorzy departamentów MSP, spotykali się z prezesami spółek SP.
- Uważam, że dobrze dbałem o interesy Skarbu Państwa. Za mojej kadencji w spółkach była największa różnorodność polityczna wśród członków rad nadzorczych i zarządów - dodał.

Socha zaznaczył w rozmowie z PAP, że raport NIK dotyczy lat 2004-2008, czyli kilku ministrów.
- Zawiera on również dwa okresy wyborcze, kiedy zmieniały się ekipy rządzące. W związku z tym okresy te są nieporównywalne. Nie powinno się prowadzić takiej analizy, jeśli metodologia jest błędna. Nie chciałbym, aby moja polityka kadrowa była łączona z polityką Wojciecha Jasińskiego jako ministra skarbu. Ponieważ wrzucanie mnie do jednego worka z osobą, która dokonywała wielu niezrozumiałych dla mnie zmian kadrowych, jest niewłaściwe - podkreślił.

Socha zgodził się z NIK, że polityka kadrowa i częste zmiany w radach nadzorczych spółek SP wynikają ze zmian ekip rządzących.
- To jest zresztą nagminne nie tylko w Polsce, ale i na świecie. W związku z tym utrzymywanie dużego sektora państwowego powoduje częste zmiany kadr. Wynika to zarówno z powodów merytorycznych, jak i niemerytorycznych - powiedział.

Socha ocenił, że należy prywatyzować spółki, których Skarb Państwa nie powinien nadzorować.
- Ich liczba jest zastraszająco duża. Dzisiaj pisze się na ten temat raporty, ale nie leczy się choroby, eliminując własność państwową w gospodarce. Według bardzo prostego kryterium, że gospodarka polska jest gospodarką rynkową, opartą na własności prywatnej. To, że państwo jest właścicielem wielu spółek Skarbu Państwa wynika z faktu, że nie dokończyliśmy transformacji - powiedział.

Socha zaznaczył, że jako minister skarbu prowadził właściwą politykę, zgodną z interesem spółek SP.
- Jeśli chodzi o moją politykę kadrową, to nie wiem, czy nie popełniłem żadnych błędów. Wydaje mi się, że nie ma pracodawcy w sektorze zarówno publicznym, jak i prywatnym, który nie pomyliłby się w stosunku do mianowanych osób - powiedział.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)