Na rynkach panuje chaos, który napędza panika na Wall Street

Wczorajsze notowania na Wall Street niewątpliwie przejdą do historii rynku kapitałowego. Spadki osiągały nawet 8-9 proc., by na zamknięciu wynieść „jedynie” około 3 proc. Takie zachowanie Amerykanów zmienia optykę dotychczasowych spadków.

Na rynkach panuje chaos, który napędza panika na Wall Street
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

07.05.2010 17:11

Dotychczas bowiem Wall Street była relatywnie odporna na „kwestię grecką”, wczoraj jednak okazało się, że była to bomba z opóźnionym zapłonem. Bomba, która wczoraj wybuchła i zmieniła postać rzeczy. Problem grecki już nie tyczy się tylko tego kraju, stał się on synonimem zmian, które zachodzą w globalnej gospodarce i na którą inwestorzy w końcu zwrócili uwagę. Co to za sytuacja? To problem deficytów budżetowych większość państw na świecie. Gdy ogromnymi pakietami pomocowymi ratowano w 2008 roku system finansowy położono fundamenty pod kolejny kryzys, który może właśnie się zaczynać.

Nie zważa się już na dane makro, który przykładowo dzisiaj były wręcz rewelacyjne. Rano dowiedzieliśmy się, że produkcja przemysłowa w Niemczech wzrosła w marcu aż o 4 proc. w stosunku do lutego. Popołudniu światło dzienne ukazał bardzo dobry raport z amerykańskiego rynku pracy, który odnotował wzrost zatrudnienia w kwietniu aż o 290 tys. (prognoza mówiła o 200 tys.). Rynek jednak nic z danych sobie nie robił. Nie liczyło się tez to, że niemiecki Bundestag zaakceptował udzielenie pomocy finansowej dla Grecji. Zwołano też nadzwyczajną telekonferencję ministrów finansów państw grupy G-7.

Przebieg sesji to silny spadek na otwarciu spowodowany wczorajszym tąpnięciem na Wall Street. Następnie próba odbicia, czyli uspokojenie inwestorów spowodowane czynnikami opisanymi powyżej, ale gdy tylko okazało się, że Amerykanie są nadal w minorowych nastrojach, to zakończenie było równie kiepskie jak otwarcie. Ostatecznie WIG20 dzień zamknął spadkiem aż o 2,5 proc.

Rynek walutowy był dzisiaj bardziej wyważony niż akcyjny. Optymizm przejawiał się nie mniejszą skalą spadków, ale faktycznymi wzrostami. Umacniało się euro jak i złoty. Trwało to jednak to momentu fatalnego otwarcia Wall Street, które odwróciło wcześniejszą tendencję.

Łukasz Bugaj
analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)