Nadzór radzi, aby "hipoteki" udzielać w ostatniej kolejności
Urząd kierowany przez Stanisława Kluzę przedstawił raport podsumowujący kondycję polskiego sektora bankowego. Jednak ciekawsze od informacji o przeszłości są pomysły i postulaty KNF, dotyczące dalszego funkcjonowania instytucji finansowych
15.04.2009 | aktual.: 15.04.2009 10:54
Komisja Nadzoru Finansowego w raporcie podsumowującym sytuację sektora bankowego w 2008 r. nie ograniczyła się do sprawozdania z działalności tych instytucji. Urząd kierowany przez Stanisława Kluzę przedstawił również pomysły na stymulowanie dalszego rozwoju akcji kredytowej. Eksperci przyklaskują części z postulatów.
Nadzorca nie odmówił sobie przy tym krytyki pod adresem banków i sposobu, w jaki dotychczas prowadziły działalność.
Jak pobudzić akcję kredytową
KNF odnosi się do pomysłów administracyjnego pobudzania akcji kredytowej, które zgłaszali przedstawiciele rządu i NBP (chodziło o przymuszenie banków do większej aktywności). Przypomina, że 80 proc. sektora jest w rękach prywatnych, więc oddziaływanie takich zaleceń byłoby ograniczone. Dodaje jednak, że poprzez wywarcie wpływu na działalność instytucji kontrolowanych przez państwo, można zwiększyć presję konkurencyjną na pozostałe banki. Kreśli przy tym pesymistyczną wizję, zgodnie z którą "za jakiś czas może się okazać, że znaczna część kredytów udzielonych pod taką presją okaże się nietrafiona i wywoła zjawiska kryzysowe". KNF dodaje, że polityka niskich stóp procentowych może nie odnieść oczekiwanych skutków.
Nadzorca przypomina, że jego zadaniem jest przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo sektora. Dlatego skupi się na odbudowywaniu zaufania pomiędzy instytucjami finansowymi i tworzeniu regulacji, które zapobiegną kryzysom w przyszłości.
KNF zastanawia się przy tym, czy rzeczywiście spowolnienie akcji kredytowej jest jedynie skutkiem kryzysu finansowego i wzrostu obaw przed ryzykiem. Przypomina, że same przedsiębiorstwa ograniczają inwestycje, a gospodarstwa domowe zmniejszają konsumpcję, więc popyt na kredyty spada. Eksperci podkreślają, że już w III kwartale ubiegłego roku widać było spadek popytu na kredyty inwestycyjne.
Kredyty mieszkaniowe? W ostatniej kolejności
Raport wyznacza kierunek, w którym powinny podążać instytucje finansowe. Nadzorca krytykuje banki za zbyt liberalną politykę w zakresie udzielania kredytów hipotecznych. "Wydaje się, że w sytuacji ograniczonych środków na rozwój akcji kredytowej, jednym z ostatnich celów powinno być dalsze zwiększanie portfela kredytów mieszkaniowych. Polityka w tym obszarze była główną przyczyną wyczerpania bazy depozytowej, jak też doprowadziła do powstania jednego z głównych obszarów zagrożeń systemowych, wynikających m.in. z bardzo wysokiego udziału kredytów walutowych. Doprowadziła również do skokowego wzrostu cen na rynku nieruchomości" - uważa KNF.
Co powinny więc robić banki? Skupić się na pożyczaniu pieniędzy przedsiębiorstwom. Nadzór przypomina, że w tym roku zapadają kredyty dla firm o wartości 92,8 mld zł i jeśli nie uda się ich odnowić, może to mieć negatywny wpływ na całą gospodarkę i de facto przełożyć się na sytuację samych banków.
Dopiero w drugiej kolejności należy skupić się na kredytach konsumpcyjnych, co ma zmniejszać negatywny wpływ spadku popytu. KNF podkreśla jednak, że trzeba przy tym dbać o dobrą jakość tego ryzykownego portfela.
*Odświeżony pomysł likwidacji podatku *
KNF radzi, co należy zrobić, aby zapewnić finansowanie akcji kredytowej. Poza zwróceniem uwagi na pozytywną rolę systemu gwarancji realizowanych za pośrednictwem BGK, wraca do pomysłu likwidacji podatku od zysków kapitałowych.
"Szczególnie pożądana byłaby likwidacja opodatkowania depozytów złożonych na okres powyżej jednego roku, co byłoby silną zachętą do długoterminowego oszczędzania i sprzyjałoby stabilności sektora bankowego" - pisze nadzorca.
Na koniec lutego bieżącego roku gospodarstwa domowe utrzymywały w bankach depozyty o terminie zapadalności powyżej jednego roku o wartości 19,5 mld zł (dla porównania, lokaty krótsze niż rok miały wartość 176 mld zł, bez rachunków a vista). Jednak sami urzędnicy KNF przewidują, że nie uda się znacząco zwiększyć bazy depozytowej w odpowiednio szybkim tempie. Zwracają uwagę, że plany finansowe banków zakładają jej wzrost średnio o 20 proc., co jest poziomem nierealnym. Zgadza się z tym Michał Sobolewski, analityk Domu Maklerskiego IDMSA.
_ W tym roku nie ma szans na tak znaczący wzrost bazy depozytowej. Wpłyną na to niższe stopy procentowe i mniejsze niż w ostatnim roku umorzenia jednostek funduszy inwestycyjnych _ - ocenia ekspert.
Banki źle oceniają ryzyko?
Nadzorca nie odmówił sobie krytyki dotychczasowej polityki kredytowej banków. Jego zdaniem, powinny były "przyjąć zdecydowanie bardziej konserwatywne podejście do kredytów mieszkaniowych, polegające na zmniejszeniu poziomu LtV (stosunku wysokości pożyczki do wartości nieruchomości - przyp. red.), ograniczeniu kredytowania w walutach obcych oraz na skróceniu maksymalnego okresu ich trwania". KNF uważa, że taka polityka może w przyszłości nawet nieść ze sobą ryzyko zachwiania stabilności całego systemu finansowego.
Co więcej, nadzór podaje w wątpliwość rzetelność tworzenia przez banki rezerw na niespłacane kredyty. Na koniec 2008 r. wyniosły one 5,3 mld zł i były najwyższe od 2002 r. KNF zwraca jednak uwagę, że "zachodzą obawy, czy wszystkie banki zastosowały odpowiednio konserwatywne podejście i utworzyły wystarczające rezerwy na pokrycie wszystkich czynników ryzyka". Zdaniem ekspertów, taka opinia nadzorcy potwierdza prawdopodobieństwo realizacji czarnego scenariusza, w którym sektor bankowy w tym roku zanotuje straty (w 2008 r. sektor miał 13,9 mld zł zysku netto).
Komisja Nadzoru Finansowego podsumowuje również kontrole, które w ubiegłym roku przeprowadziła w bankach. Spotkania z zarządami polskich banków utwierdziły nadzorcę w przekonaniu, że "jak dotychczas wydarzenia na rynkach finansowych nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla stabilności systemu".
Nadzorcy rozmawiali również z przedstawicielami spółek matek polskich banków, aby poznać ich plany. W raporcie nie podano jednak wniosków z tych rozmów.
Piotr Rutkowski
| Ernest Pytlarczyk, analityk BRE Banku Obecnie większość lokat zdeponowanych w bankach ma bardzo krótkie terminy zapadalności. W efekcie znaczna część pieniędzy krąży pomiędzy instytucjami. Banki nie mają więc stabilnej bazy depozytowej, na której mogą opierać akcję kredytową. Zwolnienie lokat dłuższych niż rok od tzw. podatku Belki zachęciłoby do tego, aby przy wciąż atrakcyjnym oprocentowaniu zdeponować pieniądze na dłuższy czas. Jednak nawet wydłużenie zapadalności depozytów nie musi automatycznie generować większej akcji kredytowej - część banków i tak unikać będzie większego ryzyka i zamiast kredytów skieruje się w stronę papierów Skarbu Państwa. Zgadzam się z opinią nadzoru finansowego, że szybkie obniżenie stopy rezerwy obowiązkowej nie musiałoby się przełożyć na akcję kredytową, a z pewnością doprowadziłoby do zmniejszenia buforu płynności w tych instytucjach. Lepszym pomysłem byłoby zwiększanie podaży pieniądza przez skupowanie papierów zalegających w bilansach banków. |
| --- |
| Andrzej Powierża, analityk Domu Maklerskiego Banku Handlowego Zniesienie podatku od lokat o długim terminie zapadalności to ciekawa propozycja. Ostatni rok pokazał, że nie można traktować finansowania zagranicznego jako dobra zawsze łatwo i tanio dostępnego. Aby więc zapewnić możliwość bezpiecznego zwiększania akcji kredytowej trzeba najpierw pomyśleć o wzroście bazy depozytowej - najlepiej dopasowanej pod względem zapadalności do pożyczek, a więc średnio- i długoterminowych. Problem polega jednak na tym, że preferowanie jednych sposobów oszczędzania - w tym przypadku depozytów - odbyłoby się kosztem innych. Zmniejszyłoby to atrakcyjność inwestowania w obligacje, akcje czy fundusze inwestycyjne. Dlatego też mniej kontrowersyjnym pomysłem byłoby odświeżenie starego pomysłu, aby po prostu zwolnić od podatku wszystkie inwestycje o charakterze długoterminowym, a samym oszczędzającym pozostawić wybór, w jaki sposób zainwestują swoje pieniądze. |
| --- |