Najgorszy miesiąc giełdowych funduszy
Klienci funduszy inwestycyjnych poddali się panice i masowo zaczęli wyprzedawać jednostki uczestnictwa. Wartość zgromadzonych w funduszach oszczędności spadła w styczniu aż o 24 mld zł, czyli 17 proc. To był najgorszy miesiąc w historii funduszy. Takie informacje przyniósł wczorajszy raport firmy Analizy Online, zajmującej się monitorowaniem rynku finansowego w Polsce.
08.02.2008 | aktual.: 08.02.2008 08:43
Niestety, może być jeszcze gorzej. To właśnie od osób lokujących swoje oszczędności w funduszach zależy, jak głębokie będą dalsze spadki na giełdzie.
_ Spodziewam się, że w kolejnych miesiącach wiele osób wciąż będzie wycofywać pieniądze z funduszy. Ale skala tego zjawiska powinna być mniejsza _- mówi Marek Rogalski, główny analityk Domu Maklerskiego "First International Traders".
Nie jest to jedyna zła wiadomość dla inwestorów. Nie sprzyja im sytuacja na światowych giełdach. Coraz częściej pojawiają się głosy o nadciągającej nieuchronnie bessie.
Wczoraj, po kilkudniowym względnym spokoju na parkietach całego świata, znów zrobiło się bardzo nerwowo. W dół poleciały akcje w Azji. Najwięcej, bo ponad 5 proc., stracił indeks największych spółek w Hongkongu. Niewiele mniejszy, bo aż 4,70 proc. spadek zanotował indeks tokijskiej giełdy Nikkei 225. Tak duże spadki pociągnęły za sobą europejskie giełdy, które dopiero w drugiej połowie dnia zaczęły odrabiać straty.
Giełda w Warszawie zakończyła dzień na niewielkim plusie, ale w ciągu dnia najważniejsze indeksy raz po raz spadały po 2 proc.
Analitycy oraz inwestorzy coraz częściej, chociaż wciąż bardzo ostrożnie, zaczynają mówić o tym, że wchodzimy w okres giełdowej bessy. A przyglądając się historii poprzednich kryzysów na giełdzie, można dojść do wniosku, że marazm na parkiecie może potrwać nawet dwa lata.
_ Dobry okres na kupowanie akcji i mocniejsze odbicie zacznie się dopiero pod koniec 2009 r. _ - uważa Mateusz Walczak, prezes New World Alternative Invesments. _ W tym czasie będziemy mieli oczywiście do czynienia z krótkoterminowymi odreagowaniami. Nie zmienia to faktu, że okres dobrej koniunktury mamy na razie za sobą _ - dodaje.
Nadzieję na szybką poprawę sytuacji rozwiały najnowsze dane makroekonomiczne ze Stanów Zjednoczonych. Chodzi o tzw. indeks ISM, który mówi o kondycji najważniejszego w USA sektora usług. Ekonomiści spodziewali się jego spadku do poziomu 53 pkt. Tymczasem zjechał w dół do 41,9 pkt.
Z tak fatalnym wynikiem nie mieliśmy do czynienia od października 2001 r., czyli ostatniej recesji, która przyszła do USA po pęknięciu tzw. bańki internetowej. Wtedy gwałtowne spadki cen spółek informatycznych w Stanach Zjednoczonych przeniosły się na cały świat. Tylko w Polsce giełdowy indeks WIG stracił wówczas w 1,5 roku prawie 50 proc. wartości.
Obecny kryzys ma wiele podobieństw z załamaniem na giełdach w 2001 r. Podobnie jak wtedy kryzys zaczął się w jednym sektorze gospodarki, a następnie rozlał się na inne gałęzie. Tym razem wszystko zaczęło się na rynku nieruchomości. Ich ceny rosły, bo przy niezwykle niskich stopach procentowych w USA napędzały je tanie kredyty hipoteczne. A ponieważ każdy chciał jeszcze dodatkowo na tym zarobić, bankowcy na całym świecie tworzyli na bazie tych kredytów fundusze inwestycyjne. Gdy Amerykanie przestali spłacać kredyty, ceny nieruchomości zaczęły gwałtownie spadać, co przyniosło gigantyczne straty inwestorom, którzy lokowali pieniądze na giełdach całego świata.
_ Różnica z bańką internetową jest taka, że tym razem mamy do czynienia z o wiele większym zasięgiem kryzysu _- podkreśla Marek Rogalski. Tym samym jest dość ciężko prognozować, ile jeszcze straci nasza giełda.
W przypadku poprzednich kryzysów spadki wynosiły zwykle 40-50 proc., a ich odrobienie zajmowało około dwóch lat. Do tej pory indeks WIG od swojego szczytu w lipcu ubiegłego roku stracił ponad 30 proc., więc potencjał do spadków jeszcze ma.
Zdaniem Marka Rogalskiego teraz bardzo wiele zależy od tego, jak zachowają się osoby, które ulokowały swoje oszczędności w funduszach inwestycyjnych. Jeżeli będą wycofywać pieniądze w takim tempie jak w styczniu, może to jeszcze bardziej napędzić spadki. Z kolei same fundusze będą bały się kupować więcej akcji w obawie przed kolejną falą umorzeń.
Łukasz Pałka
POLSKA Dziennik Zachodni
Polecamy:
» Aktualne notowania funduszy inwestycyjnych