Nie bądź fajnym facetem, wściekaj się
Nie startujesz w konkursie na najmilszego pracownika, walczysz o awans. Więc wszczynaj awantury z byle powodu
16.09.2010 | aktual.: 16.09.2010 11:06
Nie startujesz w konkursie na najmilszego pracownika, walczysz o awans. Więc wszczynaj awantury z byle powodu. Bo kto się ośmieli zadrzeć z facetem, który dostaje szału, bo kolega przesunął gazetę na jego biurku?
„Bądź kulturalny, miły, uprzejmy, a zajdziesz daleko”. Takim przeświadczeniem kierował się Dawid, informatyk w jednej z ogólnopolskich firm farmaceutycznych. Wierzył, że receptą na sukces jest bycie na dobrej stopie ze wszystkimi. Dzisiaj wie, że jest to sposób na klęskę i frustrację.
- Nikomu nie wchodziłem w drogę. Każdemu przytakiwałem. Posłusznie wypełniałem polecenia szefów. A ich niesłuszną krytykę czy wybuchy gniewu przyjmowałem z pokorą – wspomina Dawid.
Mijały lata, ale to nie Dawid awansował, choćby za swe oddanie firmie i potulność. Awansowali jego wredni, aroganccy i cwani koledzy, który umieli tupnąć nogą, rzucić mięsem i postawić się przełożonym. Nie dość tego. Trzy miesiące temu Dawid został wylany z roboty. Po 12 latach nienagannej, solidnej pracy i pomimo idealnej wręcz opinii. Jego wcześniejsze sukcesy, dyplomy, dobre relacje z klientami nie miały dla managementu najmniejszego znaczenia.
Pokornych nikt nie szanuje
Kierownik działu IT miał „zredukować” jednego z dziesięciu podwładnych. Dlaczego wybrał akurat Dawida? Z pozostałą dziewiątką nie byłoby tak łatwo – przyznał ów menedżer w firmowej palarni. Na przykład Darek, który jest cholerykiem, mógłby mu naurągać. Jeszcze gorsza przeprawa czekałaby go z wychowanym na warszawskiej Pradze Andrzejem – ten byłby zdolny wybić mu wszystkie zęby. Na rękoczyny nie pozwoliłby sobie natomiast Kamil, za to poleciałby natychmiast do związków zawodowych i do sądu pracy. Tylko ze strony Dawida kierownik nie spodziewał się oporu. I rzeczywiście, Dawid potulnie przyjął wypowiedzenie, rzeczy z biurka wrzucił do kartonu i cichutko opuścił biuro. Dawid na szczęście dowiedział się, dlaczego to właśnie jego szef postanowił zwolnić. Zdenerwował się tak bardzo, że zaczął pracować nad sobą. Z pomocą zaprzyjaźnionego trenera ćwiczy asertywność. Ten powtarza mu ciągle: „Daj się poznać. Niekoniecznie z dobrej strony. Daj się poznać jako ktoś, kto ma siłę, charakter, jaja”. Albo: „Postaraj się,
żeby inni cię zauważyli”. Już dziś widać efekty tej nauki. W nowej firmie.
Niech cię zobaczą
Już pierwszego dnia pracy Dawid postarał się o to, aby inni go naprawdę zauważyli. Gdy automat z colą nie chciał wydać mu reszty, ten uderzył pięścią w maszynę. Raz, drugi, trzeci, następny. Aż po podłodze potoczyło się z dwa tuziny monet. Ktoś, widząc agresję Dawida, chciał zaalarmować ochronę. Ale ten jednym gniewnym spojrzeniem powstrzymał zbulwersowanego współpracownika. Czym natychmiast zdobył u wszystkich respekt. Opinię twardego zawodnika. Już nikt więcej nie odważy się z nim zadrzeć. Już nikt go nie wyroluje. I już nigdy nie powtórzy się sytuacja z poprzedniego miejsca pracy, gdzie robił za ofiarę losu i korporacyjne popychadło.
Patent z automatem Dawid znalazł w książce „Dupkologia, czyli sztuka rozpychania się łokciami” (Onepress). Jest w niej dużo innych cennych rad, które każdemu pozwolą ugruntować swą pozycję w firmie. Na przykład taka, żeby znaleźć jakiś pretekst i w zasadzie bez powodu wybuchnąć gniewem na koleżankę czy kolegę. Zapalnikiem może być to, że ktoś zabrał gazetę z twego biurka. Rzucił niestosowną uwagę lub spojrzał się na ciebie dziwnie. Wtedy trzeba stracić na moment głowę. Wściec się. Ryknąć na delikwenta. Zmieszać go z błotem. Na koniec pogrozić mu. „Jeszcze raz spróbuj wziąć bez pytania „Wyborczą” albo „Rzepę”, a pożałujesz…”.
Wariactwo? Żeby tylko wariactwo. Ale pomyśl: czy zadarłbyś z osobą, która wychodzi z siebie, bo ktoś dotknął jej gazety?
Mirosław Sikorski