Trwa ładowanie...
napój
29-05-2009 23:13

Nie jesteśmy Coca-Colą, ale ambicję mamy

Z prezesem Maspeksu Wadowice Krzysztofem Pawińskim o spółce, o branży żywnościowej w czasie kryzysu, o innowacyjności rynku soków, nektarów i napojów oraz kilku innych sprawach rozmawiają Jan Bazyl Lipszyc i Łukasz Stępniak.

Nie jesteśmy Coca-Colą, ale ambicję mamyŹródło: Rynek Spożywczy
d270hl2
d270hl2

Zacznijmy od kryzysu. W Polsce go nie ma - jest tylko spowolnienie gospodarki, ale w kilku krajach, w których Maspex ma swoje interesy, kryzys daje się we znaki. Jak bardzo odbija się to na działalności spółki?
Nasza branża jest w nieco uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ zakup żywności nie jest przez konsumentów finansowany z kredytów, a poziom wydatków na nią w budżetach domowych jest dosyć stabilny. Zauważamy oczywiście pewne fluktuacje, ale na pewno branży spożywczej nie dotyczy to, co dzieje się np. w sektorze budowlanym czy motoryzacyjnym. Mamy bardziej do czynienia ze zmianami "kosmetycznymi", a nie z zahamowaniem sprzedaży. Rynek żywności jest defensywny - nie znamy smaku hossy, ale też nie doświadczamy goryczy bessy.

*Jeśli jest sinusoidalna krzywa spadku i wzrostu sprzedaży, to jej przebieg jest znacznie łagodniejszy niż w innych branżach? *
Zdecydowanie tak. Cały czas liczymy, i to nie bez podstaw, na mocny kilkuprocentowy wzrost naszego biznesu także w tym roku.

To jest wynik liczony w skali całej firmy. A czy są różnice wynikające z odmiennej sytuacji w poszczególnych krajach?
Na takich rynkach, jak np. Polska, Słowacja, Czechy, Węgry, Rumunia, Bułgaria - sytuacja jest porównywalna i odnotowujemy wzrosty sprzedaży. In minus wyróżnia się jedynie Ukraina. Wydaje się, że tam zakres kryzysu jest nieporównywalny z tym, co widzimy w Europie Środkowej. Tamta gospodarka przechodzi naprawdę ciężkie załamanie, zupełnie inne jakościowo. Jeżeli hrywna osłabiła się trzykrotnie w krótkim czasie, a my, eksportując na Ukrainę, liczymy koszty w złotówkach, to wiadomo, jak to wpływa na opłacalność handlu. Ponadto jest presja na podnoszenie cen, co w czasie dużego osłabienia gospodarki i spadku siły nabywczej konsumentów nie jest najlepsze.

Czy to stawia pod znakiem zapytania celowość działania na Ukrainie?
To zawsze był trudny rynek. Teraz ryzyko z nim związane znacznie wzrosło, ale każda firma musi sama rozważyć, czy na nim zostać, czy się wycofać. Dla nas Ukraina to takie niespełnione marzenie. Wiele lat pracowaliśmy, aby tam trwale zaistnieć z produkcją, a nie tylko z dystrybucją. Do dziś niestety nie udało nam się tego zrealizować.

d270hl2

Dlaczego zrezygnowaliście z kupna Sesy?
Wpływ na to miało wiele czynników, m.in. sytuacja tej firmy, jak i czynniki zewnętrzne. O konkretach nie mogę jednak mówić, ponieważ są objęte klauzulą poufności.

Jak ocenia Pan pozycję Maspeksu w krajach, w których jesteście liczącym się graczem?
Na rynku polskim, rumuńskim, czeskim, słowackim, bułgarskim i węgierskim mamy mocną pozycję zarówno na rynku soków, nektarów i napojów, jak i produktów instant. Przykładowo jesteśmy numerem 1 na rynku soków, nektarów i napojów w Czechach i na Słowacji oraz wiodącym producentem w Rumunii, Bułgarii i na Węgrzech. Jaka jest waga tych rynków? Z punktu widzenia branży spożywczej, odpowiedź jest prosta: najlepiej rokujące są kraje o największej populacji. A więc poza Polską, Rosja czy Rumunia.

A jak to się przekłada na strukturę przychodów?
W 2008 roku sprzedaż zagraniczna wyniosła 36 proc. naszych obrotów. Rynek polski jest nadal dominujący, ale jego udział powoli spada. Po pierwszym kwartale br. wydaje się, że wzrost sprzedaży w Polsce może być lekko niższy niż za granicą.

A Białoruś? Czy myślicie o wejściu na ten rynek?
To nadal jest kraj z licznymi barierami. Na przykład administracyjnie reguluje się sprawę płatności, narzucając eksporterom udzielanie kredytów firmom białoruskim i tym samym zmusza się je do ponoszenia ryzyka finansowego już na początku współpracy. Jest też wiele innych ograniczeń.

d270hl2

Czy przewidujecie mocniejszą obecność w krajach tzw. starej Unii, przede wszystkim w Niemczech i Wielkiej Brytanii?
Od dawna jesteśmy obecni z naszymi produktami w krajach tzw. starej Unii, ale nasz główny biznes jest ulokowany w Europie Środkowo-Wschodniej. Tak jest m.in. z powodów historycznych. Polski sektor żywnościowy był otwarty dla krajów Unii od 1991 roku, a dla nas tamte rynki otworzyły się dopiero w 2003 roku. Przez dziesięć lat, czyli w okresie, kiedy nasza spółka powstała i rozwijała działalność, niestety nie dało się wejść na rynki unijne, ponieważ dla polskich firm ten rynek był zamknięty.
Naszą pozycję budowaliśmy więc w Europie Środkowo-Wschodniej, na rynku, który jest dla nas bardzo ważny, ma potencjał wzrostu, a co najważniejsze, jest duży, co z punktu widzenia firmy produkującej artykuły spożywcze ma olbrzymie znaczenie. Ponadto jest w miarę ujednolicony, z wprowadzonymi przez Unię procedurami, co pozwala na rozsądne planowanie działalności.

Maspex pozostanie więc firmą regionalną, bez ambicji podbijania reszty Europy czy świata?
Dobrze jest mieć ambicje, bo one służą rozwojowi. Ale Coca-Colą nie będziemy. Przez kilkadziesiąt lat byliśmy wyłączeni ze światowej konkurencji i tego nie da się już nadrobić.

Zagranica daje 36 proc. przychodów spółki. A jaka proporcja byłaby optymalna - pół na pół?
Na każdym z rynków zagranicznych chcemy mieć maksymalny możliwy udział i nie określamy, że ma to stanowić w sumie połowę czy 60 proc. naszych przychodów. Zresztą różna jest dynamika rozwoju tych rynków. Dla nas najważniejsze jest to, aby nadal na nich rosnąć - zwiększać sprzedaż i udziały rynkowe.

d270hl2

Jesteście obecni na rynku soków i napojów, makaronów, produktów instant. Czy są jakieś widoczne różnice pomiędzy tymi sektorami w reagowaniu na problemy gospodarki?
Mamy dwa segmenty, które roboczo nazywamy "mokrym" i "suchym". Ten pierwszy jest jednym z najbardziej konkurencyjnych na polskim rynku, bardzo skonsolidowanym, a główni gracze są na nim mocno aktywni. Jak się okazuje, wydatki największych firm na promocję swoich soków, nektarów i napojów wpływają również na rozwój całej kategorii. Co roku spożycie tych produktów wzrasta, a każda ze spółek ponosi wydatki na promocję adekwatne do swojej pozycji na rynku. I co najważniejsze - wszyscy na tym zyskujemy. Konkurencja, która jest innowacyjna, która inwestuje w promowanie swoich produktów, jest dla nas dobrą konkurencją. Myślę, że tak dynamicznego i tak intensywnie wspieranego medialnie rynku soków jak w Polsce nie ma w tej części Europy.
Z zupełnie inną sytuacją mamy do czynienia na rynku makaronów. Ponad 90 proc. wydatków na promocję ponosi Lubella. Jak może jedna spółka pociągnąć cały segment, mając w nim dwadzieścia parę procent udziału? Uważamy, że powinien to być wspólny wysiłek inwestycyjny w kierunku promowania makaronu jako produktu, który daje możliwość szybkiego przygotowania pysznych i inspirujących dań. Tyko takie działanie może dać dobre i trwale efekty w postaci rosnącego rynku.

Macie przekonanie, że inni korzystają z Waszego zaangażowania w promocję.
Liczby są twarde - ponad 90 proc. wydatków na reklamę i promocję ponosimy my.

Wróćmy do pytania, czy widać różnice pomiędzy różnymi sektorami branży żywnościowej w reagowaniu na kryzys?
Zarówno segment makaronów, jak i soków, nektarów i napojów rośnie. Dla nas ważne jest to, że zwiększamy swoją sprzedaż i rośniemy szybciej niż rynek.

d270hl2

*W zeszłym roku polscy sadownicy nie mogli się dogadać z przetwórcami, były protesty, blokady zakładów, próby politycznych interwencji. Co robicie, żeby w tym roku nie było podobnie? *
Rok 2008 to było odreagowanie roku poprzedniego. Cena płacona za jabłka w zeszłym roku - kilkanaście groszy za kilo - była niegodziwa. Ale cena z roku poprzedniego - powyżej złotówki - była nie do przyjęcia przez przemysł przetwórczy. Mamy do czynienia ze strukturalnie rozchwianym rynkiem i nie jest to wina ani rolników, ani przetwórców. Rynek owoców wymaga nie tylko krajowego, ale i unijnego uregulowania. Mamy prawo żądać i oczekiwać, że reprezentujące nas organy władzy ten trud wezmą na siebie. Unii udało się uregulować kilka najtrudniejszych rynków, np. zboża i mięsa. Nie chodzi o to, żeby cena była sztywna, ale żeby jej wahania były w rozsądnych granicach.
Mamy stałe grono dostawców, z którymi współpracujemy na zasadzie umów kontraktacyjnych od dawna, jeszcze sprzed czasów Maspeksu. Te więzi są trwałe, ponieważ szanujemy się nawzajem i dzięki temu nie mieliśmy w zeszłym roku takiej erupcji emocji, jak w Polsce Środkowej.
Reasumując - chcielibyśmy, aby do takich sytuacji nie dochodziło, bo to działa negatywnie w dwie strony. Dla rozwiązania tego problemu potrzebne są systemowe regulacje dotyczące dopłat do owoców miękkich.

A jak to jest w innych krajach?
Naszym głównym zapleczem surowcowym jest Polska. Owoce przerabiamy w zakładach w Tymbarku i Olsztynku. Łącznie rocznie skupujemy ponad 100 tys. ton owoców i warzyw. Poza Polską, niewielki zakład przetwórczy mamy tylko na Węgrzech i obecnie nie realizujemy inwestycji o takim charakterze w innych krajach.

Porozmawiajmy teraz o produktach, o waszych nowościach, trendach konsumenckich.
Rok 2009, niezależnie od kryzysu, jest dla nas rokiem totalnej ofensywy produktowej. W styczniu weszły na rynek nowe przecierowe soki - dwa smaki dla chłopców i dwa dla dziewczynek - Kubuś Scool. Po pierwszych miesiącach jesteśmy bardzo zadowoleni z ich sprzedaży. Teraz startujemy z nową linią lemoniad od Tymbarku o tradycyjnych smakach - jeśli panowie spróbujecie, to z pewnością przypomną się wam młode lata. Już niebawem na rynku pojawi się Kubuś Waterrr - woda źródlana z dodatkiem soków owocowych, bez konserwantów i sztucznych barwników.
Lubella (producent makaronów - przyp. red.) rozszerzy swoją ofertę o musli. Wprowadziliśmy też do sprzedaży ciasta instant pod marką DecoMorreno oraz śmietankę w płynie Cremona. Ofertę Polskiego Leku poszerzyliśmy o nowy napój witaminizowany Plusssz UP. Od dawna nie pamiętam tak intensywnego, jeśli chodzi o nowe produkty, półrocza.

d270hl2

Mówi się, że polski rynek soków i napojów jest mało innowacyjny, jeśli chodzi o nowe smaki, nowe produkty, że kopiujemy światowe nowości.
Innowacyjność polskiej branży soków, nektarów i napojów oceniam bardzo wysoko, zarówno pod kątem opakowań, jak i kompozycji smakowych. Popatrzmy np. na rynek niemiecki czy francuski. Gdzie jest ten ożywczy wiatr nowości? Tam produkty są już tak zoptymalizowane pod względem kosztów i ekonomiki opakowań, że są po prostu nudne. A co widzimy na naszej półce sokowo-napojowej - atrakcyjne opakowania, ciekawe kompozycje smakowe oraz innowacyjne rozwiązania. Niewiele osób również wie, że przecież polskim pomysłem i specjalnością są np. soki marchwiowo-owocowe, które z powodzeniem zdobyły wiele zagranicznych rynków. Dlatego uważam, że nasza branża napojowa jest jednym z bardziej rozwojowych rynków w tej części Europy.

Czy Maspex ma plany wejścia w jakieś nowe obszary, poza dotychczasowymi segmentami mokrym i suchym?
Znamy się i mamy doświadczenie w produkcji i sprzedaży żywności, której okres przydatności do spożycia jest liczony w miesiącach. I przy tym chcemy pozostać.

Polski rynek w tym, co nazywacie mokrym segmentem, jest mocno skonsolidowany. Myśli Pan, że mogą na nim zajść w dającej się przewidzieć przyszłości jakieś zmiany właścicielskie, fuzje, przejęcia, przetasowania w pozycji rynkowej?
Trzech głównych graczy opanowało około 60 proc. rynku. Jak dodamy do tego marki własne, to daje nam prawie 80 proc. To pokazuje, że pierwotna konsolidacja już się dokonała. Myślę, że jakieś zmiany właścicielskie będą, zwłaszcza tam, gdzie obecni inwestorzy finansowi mogą być zastąpieni przez branżowych.

d270hl2

Jednym z nich może być Maspex?
Nie wiem, czy na polskim rynku jest firma, która wzbogaciłaby nasze portfolio, a nie spowodowałaby kanibalizmu produktowego. W wielu krajach od roku 2005 prowadziliśmy wiele projektów o charakterze akwizycyjnym. Było to bardzo deprymujące doświadczenie, ponieważ wyceny firm były tak rozchwiane, że nie udawało się znaleźć punktu stycznego pomiędzy oczekiwaniami a naszymi możliwościami.

*Może teraz te wyceny będą bardziej realne. *
Pewnie tak. Widać, że mamy falę przecen, ale nie jest to jeszcze sezon wyprzedaży. Cały czas analizujemy różne oferty i bierzemy pod uwagę to wszystko, co pasuje do naszego portfela. Na razie nie mamy żadnego projektu na takim etapie, aby o nim mówić. Z doświadczenia zresztą wiem, że najlepsze oferty trafiają się zupełnie niespodziewanie i często w okolicznościach zupełnie od nas niezależnych.

Inwestycje. Gdzie i w co spółka inwestuje?
Właśnie ukończyliśmy budowę olbrzymiego centrum logistycznego w Tychach, które będzie obsługiwało Polskę, Czechy oraz Słowację i jest najnowocześniejszym centrum logistycznym w tej części Europy. Gotowy jest również nowy kompleks produkcyjno-magazynowy w Rumunii, inwestycja, która jest naszym największym zagranicznym przedsięwzięciem.

Był Pan wiele razy pytany o plany giełdowe. Czy przewidujecie, że coś się w tej sprawie zmieni?
Debiut na giełdzie byłby dla naszej firmy dobrym sposobem na rozwiązanie zbliżającego się problemu generacyjnego. Od 19 lat Maspex ma sześciu udziałowców, a do głosu dojdzie wkrótce następne pokolenie, przez co liczba udziałowców jeszcze się zwiększy. Wprowadzenie spółki na giełdę stworzyłoby firmie możliwość rozwoju i jednocześnie ułatwiło udziałowcom swobodę działania w sprawach zmian właścicielskich. Otrzymalibyśmy rynkową wycenę tego, co posiadamy i przygotowalibyśmy grunt do płynnej zmiany generacyjnej w firmie.
Nie ulega również wątpliwości, że giełda jest dobrym miejscem do pozyskania kapitału na realizację dużych projektów inwestycyjnych i akwizycji. Jeśli trafi się nam taki właśnie projekt, to z możliwości tej prawdopodobnie skorzystamy. Ale o taki projekt nie jest łatwo.

Ostatnia sprawa - wahania kursu złotego. Jak odbijają się na Waszej działalności?
Znaczne wahania kursów walut w krótkim czasie to bardzo duże wyzwanie dla każdej firmy, szczególnie w sytuacji, gdy kontrakty na dostawę niektórych surowców podpisujemy z półrocznym wyprzedzeniem. Rozwiązanie tego problemu jest tylko jedno - wejście Polski do strefy euro. Nie znam ani jednego przedsiębiorcy, który by tego nie chciał. Oczekujmy, że państwo zdejmie z nas ryzyka, do kontroli których nie jesteśmy przygotowani.

Jan Bazyl Lipszyc, Łukasz Stępniak

d270hl2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d270hl2