Nieoficjalnie: rząd przymyka oko na handel w niedzielę. Wpłynęła na to wojna w Ukrainie
Od lutego działają nowe przepisy, które uszczelniły zakaz handlu w niedzielę. Oficjalnie markety, które wcześniej wykorzystywały jako furtkę metodę "na placówkę pocztową", muszą pozostawać być zamknięte. Nieoficjalnie jednak, jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", rząd i inspekcja handlowa zmieniły podejście. Z powodu pomocy, jaką trzeba zapewnić ukraińskim uchodźcom, każdy przypadek będzie dokładnie analizowany i oceniany - podaje gazeta.
Zakaz handlu został wprowadzony w 2018 roku, początkowo dotyczył jednej niedzieli w miesiącu, później dwóch, trzech, aż w końcu w 2020 roku zaczął obowiązywać w każdą niedzielę, poza kilkoma wyjątkami w ciągu roku.
Zakaz handlu zaostrzony, a ludzie potrzebują pomocy codziennie
Spod zakazu są wyjęte m.in. małe sklepiki, w których za kasą stoi właściciel, ale z czasem również duże sieci handlowe zaczęły się wykorzystywać zapisy ustawy o zakazie w taki sposób, że też otwierały markety w niedzielę.
Wystarczyło, że podpisywały umowę na usługi pocztowe i w myśl przepisów stawały się pocztową placówką. W lutym tego roku weszły w życie zaostrzone przepisy, które już nie dają takiej możliwości. I duże sieci ponownie musiały zamknąć sklepy w niedzielę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy handel Polski z Rosją został w całości wstrzymany? "Firmy zmieniły kanał dotarcia"
Wiele jednak zmieniła rozpętana 24 lutego przez Rosję wojna w Ukrainie, która doprowadziła do tego, że z kraju uciekły już trzy miliony uchodźców. Według najnowszych danych dwa miliony spośród nich trafiły do Polski. Kiedy tylko ukraińscy uchodźcy zaczęli trafiać do Polski, oczywistym było, że będzie im potrzebna pomoc.
Dlatego minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg na początku marca zapowiedziała wprowadzenie "odpowiednich regulacji prawnych", które pozwolą na otwarcie sklepów w niedziele w województwach na wschodzie Polski: podkarpackim i lubelskim. Również rzecznik rządu Piotr Mueller mówił, że już jest możliwe uruchomienie placówek mimo zakazu handlu z uwagi na wojnę w Ukrainie.
To jednak nie są rozwiązania systemowe, tymczasem uchodźcy po przekroczeniu granicy nie zostają tylko na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu, a szukają schronienia w całej Polsce. Akcje pomocowe trwają we wszystkich województwach, co sprawia, że sens miałoby otwarcie sklepów w niedzielę w całym kraju. Po to, by zaopatrywać uchodźców w potrzebne produkty.
Będzie indywidualne podejście do sprawy
O pomysł na rozwiązanie tej kwestii "Dziennik Gazeta Prawna" zapytał w Kancelarii Premiera, Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej i w Państwowej Inspekcji Pracy. KPRM odesłała do resortu rodziny, a resort i inspekcja na pytania oficjalnie nie odpowiedziały.
Z nieoficjalnych ustaleń "DGP" wynika jednak, że każdy przypadek otwarcia sklepu w niedzielę z uwagi na potrzeby uchodźców będzie oceniany oddzielnie. "Jeśli okaże się, że prowadzenie sprzedaży w taki dzień jest faktycznie uzasadnione z powodu trwających migracji, inspektor pracy poprzestanie na upomnieniu lub środku wychowawczym (przepisy umożliwiają odstąpienie od ukarania grzywną). Jeśli jednak okaże się, że jest to jedynie sposób na omijanie zakazu handlu w niedziele, właściciel placówki musi liczyć się z sankcją karną" - czytamy w czwartkowym artykule gazety.
Renata Juszkiewicz, szefowa Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, w rozmowie z dziennikiem podkreśla jednak, że są potrzebne systemowe, trwałe rozwiązania, a nie wybiórcze.
WP Finanse na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski