Niepewny start trzeciego kwartału

W USA fundusze postanowiły najwyraźniej dobrze rozpocząć nowy kwartał. Przy okazji warto rozprawić się z jednym mitem. Komentatorzy ekscytują się tym, że zakończony we wtorek drugi kwartał był najlepszym od 1998 roku.

Niepewny start trzeciego kwartału
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

02.07.2009 09:05

Przemilczają, że to odbicie nastąpiło po sześciu kolejnych kwartałach spadków, czego ani indeks S&P 500 ani starszy DJIA nigdy nie doświadczyły. Nawet podczas Wielkie Depresji, kiedy DJIA spadał 11 kwartałów, były dwa wzrostowe, które ten ciąg przerwały. Wszędzie można też przeczytać, że to dane makro odpowiedzialne są za wzrosty indeksów i ruchy cen i kursów na innych giełdach, ale nie do końca jest to prawda. Dane były niejednoznaczne i nie pokazały niczego nowego. W najlepszym razie można stwierdzić, że recesja zwalania.

Popatrzmy na rynek nieruchomości. Indeks wniosków o kredyt hipoteczny spadł, po jednomiesięcznym wzroście, aż o 18,9 procent do poziomu najniższego od siedmiu miesięcy. To zdecydowany minus, ale publikowany przez NAR indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym wzrósł o 0,1 proc. Mniej niż oczekiwano, ale jednak wzrósł. Zdecydowanym minusem było jednak to, że wydatki na konstrukcje budowlane spadły mocniej niż oczekiwano (0,9 proc.). A jak wyglądał rynek pracy? Raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym w USA był gorszy od oczekiwań (ubyło 473 tysiące miejsc pracy). Był to w dalszym ciągu najlepszy raport od października 2008 roku, ale czy to poprawi nastroje Amerykanom, którzy stracili pracę? Spójrzmy teraz na przemysłową część gospodarki. Indeks ISM dla sektora przemysłowego wzrósł z 42,8 pkt. do 44,8 pkt. Wzrost był nieco mniejszy niż oczekiwano, ale poziom indeksu był najwyższy od 10 miesięcy. Przypominam jednak, że tak naprawdę dopiero przekroczenie poziomu 50 pkt. i utrzymanie się
nad nim sygnalizowałoby, że recesja się skończyła.

Jak widać trudno byłoby uznać te dane za podstawę do poważnego kupna akcji. Jednak, jeśli wszyscy mówią coś innego to trudno zachować trzeźwy umysł. Indeksy giełdowe od początku sesji ruszyły z impetem na północ i po godzinie rosły już około 1,5 procent. Od tego momentu rozpoczął się marazm połączony z powolnym osuwaniem się cen akcji. To akurat było logiczne zachowanie. Naprawdę informacje, które dotarły na rynek nie usprawiedliwiały ataku S&P 500 na opór w okolicach 944 pkt. Sesja zakończyła się półprocentowymi wzrostami w najmniejszym stopniu nie zmieniając technicznego obrazu rynku.

W Polsce w środę w centrum uwagi był rynek walutowy. Złoty nadal od rana się umacniał. Można powiedzieć, że oprócz wzrostu kursu EUR/USD rynek reagował na kilka czynników. Po pierwsze w ostatnim czasie nie udało się kursom walut pokonać oporów technicznych. Po drugie brak negatywnej reakcji na decyzję o nowelizacji budżetu przekonał graczy, że trudno będzie złotego osłabić. I wreszcie przełom miesiąca nie doprowadził do osłabienia złotego, co (jak twierdzi wielu analityków) powinno było nastąpić z powodu regulowania należność z tytułu opcji walutowych. Ten ostatni powód to raczej mit niż fakt, ale i poprzednie wystarczały do tego, żeby kurs EUR/PLN spadł o dwa procent, a USD/PLN o trzy procent. Oba te kursy wróciły do środka ponad czteromiesięcznego kanału trendu spadkowego. Tylko radykalna zmiana nastrojów na globalnych rynkach (na którą się nie zanosi) może doprowadzić do zmiany trendu.

GPW w środę od rana poszła śladem innych giełd europejskich. Indeksy rosły. Wzrost WIG20 był nieco mniejszy niż indeksów we Francji czy w Niemczech, ale nic w tym nie było dziwnego, bo przecież we wtorek nasze indeksy spadły dużo mniej niż CAC-40 czy XETRA DAX. Nadal liderem była TPSA – najwyraźniej ktoś tą spółką się mocniej zainteresował. Po błyskawicznym wzroście indeksów na rynku zapanował trzygodzinny marazm. Dopiero po południu pojawiła się chęć dalszego podnoszenia indeksów. Podobnie zresztą wyglądała sytuacja na innych giełdach. I podobnie jak tam dane o bardzo dużym spadku indeksu rynku kredytów hipotecznych w USA ochłodziły nastroje. WIG20 wrócił do poziomu poprzedniej stabilizacji, a po publikacji raportu ADP dalej się osunął. Kończyliśmy sesję po publikacji niejednoznacznych danych w USA, więc nie udało się wypracować wzrostu większego niż jeden procent. Obrót był znowu mały, co przy wzroście indeksów nie jest sygnałem pozytywnym.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)