No Netflix, no fun. 20‑latka, który chciałby uzbierać na wkład własny, czekają lata wyrzeczeń i nudy
Dwudziestolatek nie ma lekko. Chciałby się usamodzielnić, urządzić po swojemu, ale nie może. Z danych Eurostatu wynika, że 43 proc. młodych Polaków mieszka z rodzicami. Czy to znaczy, że są tak mocno przywiązani do rodzin jak Włosi czy Grecy? Nie, są po prostu biedni.
07.12.2019 07:29
Niloufar Haidari - autorka z brytyjskiej sekcji Vice'a - poddała się odważniej próbie. Spróbowała ograniczyć do minimum wydatki, zrezygnować z wyjść na miasto, kaw w Starbucksie czy subskrypcji na Netflixie. Wszystko po to, by odłożyć na wkład własny pod kredyt. Udało jej się ograniczyć wydatki do ok. 75 funtów tygodniowo, czyli niecałych 400 zł.
"Próbowałam odłożyć na depozyt, żyjąc życiem pozbawionym przyjemności. Jednak bez względu na to, jak bardzo będę oszczędna, nigdy nie będę w stanie kupić domu" – napisała Haidari.
Ktoś mógłby powiedzieć, że autorka przecież mieszka w Londynie, gdzie ceny nieruchomości należą do tych najbardziej kosmicznych. Nic dziwnego, że nie może uzbierać potrzebnych pieniędzy. Okazuje się, że przedstawiciel generacji Z, który mieszka w Polsce, ma bardzo podobne dylematy.
Młody człowiek, który wchodzi na rodzimy rynek pracy, nie zarabia kokosów. Według GUS-u może liczyć na 3500 zł brutto, czyli jakieś 2500 zł na rękę przy umowie o pracę (przeciętne wynagrodzenie dla osoby do 24. roku życia, październik 2018 r.). Im jest starszy, tym więcej pieniędzy wpływa na jego konto: 4700 zł brutto, gdy ma 25-34 lata, a gdy zbliża się do czterdziestki, czeka go eldorado – 5441 zł brutto.
Co prawda od sierpnia 2019 roku obowiązuje zerowy PIT dla wybranych. Oznacza to, że młody człowiek (którego resort finansów definiuje jako osobę do 26. roku życia) nie płaci zaliczki na podatek dochodowy. Dla etatowca, który zarabia wspomniane 3500 zł brutto, oznacza to, że co miesiąc jest zasobniejszy 191 zł. I co z tego?
Problem polega na tym, że osoby młode, z niskimi zarobkami muszą ponosić wysokie koszty samodzielności. Chodzi m.in. o opłaty za mieszkanie, które są wysokie i cały czas rosną. Według Domiporty m2 najmu w Warszawie kosztuje już ponad 55 zł, w Gdańsku – 50,5 zł. Czynsze za lokale do 35 metrów kwadratowych w stolicy w połowie przypadków wynoszą od 2000 do 2500 zł.
Statystyki pokazują, że większość młodych osób czuje komfort, gdy może mieć własne mieszkanie, niż gdy musi wynajmować. Mimo to z decyzją zakupową nikt się nie spieszy.
- Jestem studentem, sam się utrzymuję i niestety nie zarabiam dużo. Jeżeli sam miałbym uzbierać na wkład własny, to prawdopodobnie skończyłbym jedząc trawę. Mam nadzieję, że w przyszłości pomoże mi rodzina i uda mi się uzbierać pieniądze. Ale i tak na kredyt zdecyduję się dopiero wtedy, gdy będę zarabiał co najmniej 5 tys. zł na rękę - mówi pan Kamil.
Średnia cena metra kwadratowego na rynku pierwotnym w Gdańsku, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Poznaniu czy Warszawie wynosi od 7 do 9 tys. zł. Oznacza to, że na zakup 50-metrowego mieszkania trzeba wydać od 350 do 450 tys. zł. Aby pożyczyć te pieniądze, trzeba mieć na start od 35 do 90 tys. zł, ponieważ bank nie przyzna kredytu bez wkładu własnego.
Jakim zatem cudem w wieku 20-kilku lat uzbierać taką kwotę? Zagrać w Lotto i liczyć na łut szczęścia? Wkupić się w łaski nielubianego, ale zamożnego krewnego? A może po prostu: pracować i oszczędzać.
W polskich realiach niemal 25 proc. wynagrodzenia pochłaniają wydatki na jedzenie, 20 proc. to różnego rodzaju opłaty (za mieszkanie, energię). Pozostałe rzeczy to transport (9 proc.), internet i telefon (5 proc.), ubrania (5 proc.), zdrowie (5 proc.), wyposażenie mieszkania (5 proc.), imprezy kulturalne (6,7 proc.), wyjścia do restauracji (4,2 proc.) i imprezy (2,5 proc.).
Ciężko wyobrazić sobie życie bez jedzenia, przemieszczania się czy internetu. Rachunki to konieczność. Ubrania, imprezy? Można sobie darować. Zdrowie? Oby nie zawiodło. Powiedzmy, że w taki sposób można zaoszczędzić 40 proc. swojej pensji, czyli ok. 1 tys. zł przy zarobkach w wysokości 3500 zł brutto.
Załóżmy, że zaczynamy pracę w wieku 19 lat. Po pięciu latach uzbieramy 60 000 zł. Kwota robi wrażenie. Wystarczy akurat na wkład własny dla banku. Na remont? Raczej nie. Pytanie, czy zadanie polegające na uzbieraniu kapitału pod kredyt jest w tych warunkach możliwe do wykonania? Tak, o ile nie jest dla nikogo problemem, że na pięć lat będzie musiał zapomnieć o przyjemnościach i przyzwyczaić się do korzystania z tych samych ubrań.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl