Nocna prohibicja uderza w kultowy pub
W Olsztynie 4 września weszła w życie uchwała rady miasta o nocnej prohibicji. Zakaz sprzedaży alkoholu obowiązuje od 22 do 6. Dotyczyć ma on także pubów czy klubów, które znajdują się w odległości do 50 metrów od szkół, przedszkoli czy kościołów.
18.09.2018 | aktual.: 19.09.2018 09:35
W takim pechowym położeniu znalazła się Qźnia, nad którą pochyla się niewielka wieża kościoła ewangelicko-augsburskiego. Co za tym idzie, lokal może nie mieć przedłużonej koncesji.
– Zatrudniam 11 osób, które mogą pójść na bruk – mówi Witold Młynarczyk, właściciel. – Ograniczenia powodują, że w zasadzie dwie osoby są do zwolnienia już teraz.
Qźnia to pub w reprezentatywnej części Olsztyna. Stąd jest blisko do pomnika Kopernika, widać fosę i zamek kapituły warmińskiej, obok znajduje się amfiteatr, a po drugiej stronie rynek i stary ratusz. Lokal istnieje dokładnie od 1 kwietnia 2012 roku. I dzięki niezwykłej, rodzinnej atmosferze oraz organizacji wielu imprez artystycznych zyskał miano kultowego.
Jednak pojawił się poważny problem, który może zmusić właściciela do zamknięcia pubu. Zgodnie z obowiązującą od 4 września uchwałą rady miasta, lokale, które znajdują się w odległości do 50 metrów od obiektów sakralnych czy placówek edukacyjnych nie mogą sprzedawać alkoholu. Do końca nie wiadomo, jak odległość ma być liczona. Jeśli od drzwi kościoła do drzwi lokalu, wówczas ucierpi tylko Qźnia. Jeśli od budynku do budynku, wówczas obostrzenia mogą objąć przynajmniej kilka lokali znajdujących się w sąsiedztwie dwóch staromiejskich świątyń.
Dla pubu oznacza to koniec
– Boję się, że wartość Qźni przez brak koncesji spadnie o połowę – mówi Witold Młynarczyk. Na razie jego zezwolenie jest ważne do 1 lipca 2020 roku, bo w Olsztynie koncesja wydawana jest na cztery lata. Dlatego też jego lokal działa normalnie, ale nie jest pewien, czy w najbliższym czasie to się nie zmieni.
Jest to ciekawe z uwagi na to, że Qźnia współpracuje z Miejskim Ośrodkiem Kultury. Promuje młode talenty. W dodatku lokal realizuje projekty Olsztyńskiego Budżetu Obywatelskiego: w tym roku były to m.in. spotkania jazzowe. Dziwi zatem fakt, że radni nie głosowali w ciemno. Wiedzieli, że to obostrzenie o odległości dotyczyć będzie tylko Qźni albo głównie jej.
– Uchwała nie ma merytorycznego uzasadnienia – wyjaśnia adwokat Marek Gawryluk z olsztyńskiej kancelarii. – Nie zrobiono żadnych badań, nie dokonano żadnej analizy odległości między lokalami z alkoholem a przybytkami religijnymi. W dokumencie nie ma nigdzie napisane, że gdziekolwiek w Olsztynie problem odległości występuje.
W zamian mecenas Gawryluk wskazuje, że mamy tu do czynienia z problemem społecznym, bo większość mieszkańców była przeciwnikami nocnej prohibicji, a także prawny czy wręcz konstytucyjny.
– Dlaczego zakazuje się swobodnego działania polskim przedsiębiorcom, a jednocześnie ogranicza się konsumentom swobodę ich wyboru? – pyta.
Na 25 radnych 14 głosowało za przyjęciem uchwały, a sześciu było przeciw (jedna osoba wstrzymała się od głosu, a cztery były nieobecne – przyp. red). Radni z Prawa i Sprawiedliwości zagłosowali solidarnie za zatwierdzeniem uchwały.
– Uważam, że alkohol sprzedawany w godz. 22-6 nie jest produktem pierwszej potrzeby – tłumaczy Jarosław Babalski. – Mogliśmy przyjąć tę uchwałę, bo to wynika z ustawy, którą rząd mógł scedować na samorządy. To nie jest zakaz sprzedaży alkoholu. To jest regulacja ograniczająca sprzedaż w pewnym okresie czasowym.
Z kolei radni z Platformy Obywatelskiej zagłosowali indywidualnie.
– Byłem przeciw z trzech powodów – wyjaśnia Łukasz Łukaszewski. – Po pierwsze większość mieszkańców była przeciwna wprowadzeniu tej regulacji. Drugą istotną kwestią jest dosyć fikcyjne działanie uchwały. Sklepikarze wprowadzają imprezy eventowe i sprzedają alkohol. Po trzecie jest to kwestia odległości. Trudno powiedzieć, jak to ma być mierzone.
Tego w uchwale nie ma. Jednak tak na wszelki wypadek Witold Młynarczyk planuje przerobić drzwi od strony zaplecza na główne wejście – to niestety wygeneruje dodatkowe koszty.
Radni mają problem, proboszcz nie
Nasuwa się również pytanie, czy właściciele innych lokali mają się czego bać. Właściciel Qźni mówi, że na bieżąco utrzymuje kontakt z lokalnymi przedsiębiorcami i twierdzi, że nikt z nimi nie rozmawiał na temat kryterium odległości.
– Ludzie są oburzeni. Teraz odległość wynosi 50 metrów, ale przecież za jakiś czas radni mogą zawyrokować, że nie można sprzedawać alkoholu w promieniu 100 czy 200 metrów od lokalu – obrazuje Młynarczyk.
Wydaje się zatem, że to miejscy rajcy widzą problem tam, gdzie go nie ma. Witold Młynarczyk mówi, że z proboszczem pobliskiej parafii nie ma najmniejszego problemu: – Żyjemy z księdzem w porozumieniu. W niedzielę otwieramy pub o 13, żeby nie było konfliktów. Parafianie po mszy sami przychodzą do nas na kawę i herbatę.
Być może już niedługo zarówno oni, jak i wielu innych olsztynian będzie musiało innym lokalem wypełnić pustkę po Qźni.