Noworoczne postanowienie: nie przemęczać się w pracy

Nie wiadomo kto wpadł na pomysł, by denerwować ludzi noworocznymi postanowieniami, których nie jesteśmy w stanie dotrzymać

Obraz
Źródło zdjęć: © Thinkstock

Nie wiadomo kto wpadł na pomysł, by denerwować ludzi noworocznymi postanowieniami, których nie jesteśmy w stanie dotrzymać. Jednak w tym roku możesz przełamać złą passę – i na przykład zacząć nie przemęczać się w pracy.

W praktyce wygląda to tak: większość pracowników zaczyna dzień od odkopania się spod góry arkuszy, tabelek, raportów i alertów z programu pocztowego, natomiast kilku „obiboków” beztrosko włącza przeglądarkę i zaczyna surfować po internecie. Wtajemniczeni mówią o tym „sztuka kreatywnego unikania pracy”, ich guru to inżynier Wally z komiksu „Dilbert”. Na czym polega sekret?

Rób szybko, najwyżej zrobisz jeszcze raz

Tomek miał kiedyś przygotować analizę konkurencyjnych firm. – Dostałem na to sporo czasu, aż tydzień – opowiada. – W dwa pierwsze dni zebrałem najważniejsze informacje ze stron internetowych i na tym koniec. Przez następne trzy dni nie robiłem kompletnie nic w tym temacie. Gdy wpadł mi w oko jakiś branżowy news w newsletterze lub w portalu informacyjnym, robiłem z niego plik pdf i wrzucałem w katalog projektu. Podczas dwóch ostatnich dni przejrzałem zgromadzone pdf-y. Kilka informacji było całkiem przydatnych, dodałem je więc do analizy.

Podczas spotkania okazało się, że szef potrzebuje dodatkowych informacji na temat oferty cenowej konkurentów w poszczególnych segmentach. Miał też kilka innych uwag co do analizy – tutaj coś poprawić, tam rozszerzyć, tam skrócić. Tomek dostał kolejne trzy dni na uzupełnienie raportu.

– Dwaj koledzy robili podobne analizy, tyle że z innych rynków. Nie dość, że siedzieli nad nimi równo przez cały tydzień, to i tak dostali stronę uwag i poprawek. A ja przez trzy dni miałem praktycznie wczasy w pracy. Co odpocząłem, to moje – uśmiecha się Tomek. – Poprawki zrobiłem oczywiście jak należy. Lubię swoją pracę, ale nie mam ochoty przepracowywać się.

Rób po swojemu, nie czekaj na powszechne uzgodnienie

Maryla pracuje jako opiekun kluczowych klientów. Choć w firmie istnieją szczegółowe podręczniki obsługi, to Maryla często chodzi własnymi ścieżkami. Nie oznacza to, że łamie regulamin. Byłoby to totalną głupotą, nawet jeśli klient byłby bardzo zadowolony z ostatecznego efektu. Nie, Maryla korzysta z regulaminu w sposób kreatywny – w razie potrzeby odwołuje się do nieco innych paragrafów niż wszyscy.

– Punkt numer 9 regulaminu serwisu stanowi, że uzupełnienie zamówienia klienta następuje w terminie od 3 do 5 dni roboczych. Czasem jednak klient potrzebuje czegoś na jutro – wyjaśnia. – W normalnych okolicznościach klient zostałby grzecznie lecz stanowczo poproszony o poczekanie tych trzech dni. Nawet jeśli klient zgłosi zażalenie lub rozwiąże umowę wraz z najbliższą dostawą. Dlatego gdy jest to faktycznie dobry klient, zanim przejdę do formułki zgodnej z punktem numer 9 regulaminu, pytam czy sytuacja nie nosi przypadkiem znamion nagłego kryzysu. Jeśli tak, to wtedy przestaje obowiązywać tryb obsługi z punktu 9, a zaczyna działać punkt 4a z zeszłorocznego korporacyjnego okólnika. Zgodnie z tym punktem, w przypadku stwierdzenia nagłego kryzysu pracownik obsługi ma prawo wysłać poza kolejnością nowe zamówienie, o ile tylko jego wartość stanowi co najmniej połowę kwotę pierwotnego zamówienia.

Maryla nie korzysta zbyt często z tej sztuczki, ale kilka razy dzięki niej zaoszczędziła sobie wielu kłopotów. – Zamiast zgłaszać formalne zamówienie czyli wypełniać dwa formularze podpisane przez kogoś z kierownictwa, wrzucam priorytetowe zlecenie w system magazynu. Znam jeszcze kilka podobnych trików regulaminu. Nie rozpowiadam o tym na lewo i prawo. Kto umie czytać, ten się doczyta – wzrusza ramionami. – A kto nie umie, niech pracuje zgodnie z regulaminem i biega za podpisami kierownika, który nawiasem mówiąc przeciętnie dwa dni w tygodniu spędza „w gościach” u kilku ważniejszych klientów. Kierownik ma oczywiście służbowy laptop i służbowy tablet, ale z nich nie korzysta. Gdy w końcu zjawia się w biurze, czeka na niego sterta zamówień. Do realizacji idzie może połowa, reszta czeka na następny tydzień. Moi klienci natomiast nie czekają, a ja nie stresuję się wymyślaniem kolejnych usprawiedliwień dlaczego zamówienie znów się opóźnia.

Wyrób w sobie odstraszający nawyk

Ten sposób nie nadaje się dla osób o słabych nerwach. Więcej opowie o nim Artur. – Raz na jakiś czas przydarza mi się jakiś wypadek przy biurku. A to wyleje mi się kawa na dokumenty, a to zapali mi się kosz na śmieci i w ferworze gaszenia wpadnie do niego jakiś mega pilny raport. Czasem góra papierów po prostu zleci mi na podłogę. Nie mam czasu segregować od razu, więc kładę wszystko jak leci z powrotem. Gdy potem ktoś potrzebuje ode mnie jakiegoś dokumentu, chętnie go poszukam – przy czym zaznaczam, że to trochę potrwa. Jeśli komuś naprawdę zależy, to podrzuci mi drugi egzemplarz.

W ten sposób biurko szybko zapełniłoby się papierami. Jest na to prosty sposób – biurowy system zarządzania niepotrzebnymi dokumentami. Co dwa tygodnie wszystkie dokumenty „z podłogi” Artur przepuszcza przez niszczarkę. – Jasne, że kilka razy ktoś miał wielkie pretensje, że czegoś nie przejrzałem lub nie zrobiłem – przyznaje. – Co wtedy mówię? Że i tak ma szczęście, że przejrzałem to co mi przyniósł zanim zostało zalane kawą lub spalone w koszu. Że generalnie zgadzam się z propozycją, ale z doświadczenia wiem, że dane finansowe powinny być niższe o jakieś 20 procent. To daje mi jakiś tydzień oddechu, jeśli dokument do mnie wróci. W mniej więcej połowie przypadków dokument do mnie nie wraca w ogóle, a czasem nawet dostaję podziękowanie za to, że moja uwaga budżetowa przyczyniła się do odkrycia poważnego błędu w założeniach i zaoszczędzenia pieniędzy na z góry niepotrzebne koszty. Mimo wszystkich studiów, przepisów i podręczników, większość ludzi popełnia proste błędy w rozumowaniu finansowym. Daję im po
prostu czas, żeby zdali sobie z nich sprawę, zanim narobią poważniejszego bigosu.

**** Żeby wszystko było jasne – trzy powyższe porady stosujesz wyłącznie na własną odpowiedzialność. Mogą one ci pomóc odzyskać trochę czasu w ciągu dnia pracy, ale mogą też narazić cię na nieprzyjemności ze strony szefa lub kolegów. Zanim zaczniesz je stosować, upewnij się, że warto to zrobić – lub że jesteś co najmniej na wylocie z firmy i nie masz tak naprawdę nic do stracenia.

Mariusz Ludwiński,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie

Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Sezon grzewczy w Krakowie z problemami. "Mamy natłok zgłoszeń"
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Primark otworzy nowy sklep w Polsce. Szuka pracowników. Jakie zarobki?
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Papierosy spadały z nieba na Podlasiu. Zatrzymani Białorusini i Polacy
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Trwają kontrole na wsiach. Co sprawdzają inspektorzy?
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Ukradła kwiaty warte 55 tys. zł. Tak się tłumaczy
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Linia lotnicza się zamyka. Woziła Polaków do turystycznego raju
Obiad w Warszawie za 19 złotych. Tania stołówka rusza 1 października
Obiad w Warszawie za 19 złotych. Tania stołówka rusza 1 października
Miał 18 mieszkań na wynajem. Teraz się ich pozbywa. Podał powody
Miał 18 mieszkań na wynajem. Teraz się ich pozbywa. Podał powody
Spór o zabytkową willę w Zakopanem. "Czujemy się szykanowani"
Spór o zabytkową willę w Zakopanem. "Czujemy się szykanowani"
Mówi o rozwodzie z polską polityką. A jaki majątek posiada Hołownia?
Mówi o rozwodzie z polską polityką. A jaki majątek posiada Hołownia?
Zbigniew Ziobro zatrzymany. Oto jego oświadczenie majątkowe
Zbigniew Ziobro zatrzymany. Oto jego oświadczenie majątkowe
Zabronione na balkonie. Kary za szkody sięgają tysięcy złotych
Zabronione na balkonie. Kary za szkody sięgają tysięcy złotych