Obama czy Romney?
Dziś w centrum uwagi wybory w USA. Sesja powinna przebiegać spokojnie z lekką tendencją do słabnięcia złotego. Przebicie 4,1200 na parze EUR/PLN, gdzie przebiega 50-sesyjna średnia ruchoma, otworzy drogę do kontynuacji ruchu w kierunku 4,1400. Po publikacji pierwszych wyników exit polls można oczekiwać silniejszych ruchów na rynku, które będą przełożeniem zmian z rynku międzynarodowego. Jutro decyzja RPP w sprawie stóp procentowych.
06.11.2012 09:48
Trudno jednoznacznie wskazać, który z kandydatów zasiądzie w styczniu w Białym Domu. Ostatnie sondaże (Reuters/Ipsos) dają nieco większe szanse urzędującemu prezydentowi B. Obamie, który posiada 2 pkt. proc. przewagi w ankietach oraz korzystniejszy układ poparcia w tzw. swing states, czyli stanach, w których nie ma tradycji głosowania na kandydata z określonego ugrupowania politycznego. Kluczowe znaczenie dla ostatecznych wyników wyborów ma rozkład głosów na Florydzie, w Kolorado, Ohio i Wirginii. W dwóch pierwszych stanach deklarowane poparcie jest takie samo dla obu kandydatów, podczas gdy w dwóch pozostałych nieznacznie prowadzenie ma urzędujący prezydent.
Dla rynków finansowych wygrana B. Obamy oznacza utrzymanie status quo oraz oddalenie obaw, że stopy procentowe nie będą utrzymywane na rekordowo niskim poziomie do połowy 2015 r. Takie zagrożenie istnieje w związku z zapowiedzą M. Romney, że w przypadku jego wygranej obecna kadencja szefa Fed B. Bernanke, która upływa w styczniu 2014 r., nie zostanie przedłużona. Kandydat Republikanów jest również przeciwnikiem działań podejmowanych przez Rezerwę Federalną w ramach ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE3). Romney twierdzi, że QE3 nie spełnia zakładanych celów, w szczególności nie przyczynia się do poprawy sytuacji na rynku pracy. Jednocześnie wskazuje na ewidentny rozdźwięk w ocenie sytuacji gospodarczej w USA przez urzędującego prezydenta, który twierdzi, że gospodarka przyspiesza, a szefem Fed, uzasadniającym konieczność dalszego skupowania obligacji, niewystarczającą poprawą sytuacji na rynku pracy. Możliwość wygranej M. Romney powoduje, więc zamykanie ryzykownych pozycji na rynku i ucieczkę do
dolara, który na przestrzeni ostatnich kilkunastu sesji wyraźnie zyskuje na wartości.
Z drugiej strony, zwycięstwo B. Obamy to większe zagrożenie pojawienia się konfliktów przy rozwiązywaniu kluczowego dla amerykańskiej gospodarki w krótkim okresie kwestii, czyli tzw. klifu fiskalnego. Oprócz prezydenta, Amerykanie wybierają dziś także Izbę Reprezentantów oraz jedną trzecią składu Senatu. Oczekuje się, że po wyborach Kongres pozostanie podzielony. W izbie niższej większość utrzymają Republikanie, zaś w wyższej – Senacie – przewaga będzie nadal po stronie Demokratów. Wydaje się, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, jeśli chodzi o rozwiązywanie bieżących, drażliwych kwestii w polityce gospodarczej, byłaby wygrana M. Romney. Można zakładać, że znacznie łatwiej doszedłby on do porozumienia w kwestii przedłużenia ulg i obniżek podatków, których wygasanie z początkiem roku stwarza zagrożenie ponownego wpadnięcia amerykańskiej gospodarki w recesję.
Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS