Ostatnie tak złe dane z rynku nieruchomości?

W USA nastroje już przed wtorkową sesją były bardzo niedobre. Niepokojono się bardzo tym, co dzieje się w Japonii. Tam indeks Nikkei wylądował na poziomie najniższym od kwietnia 2009, a kurs USD/JPY sięgnął poziomu najniższego od 15 lat. Silny jen to dramat dla japońskiej, proeksportowej gospodarki. Takie zachowanie tego rynku może zapowiadać gorsze czasy dla gospodarki globalnej. Nie pomogły też bykom amerykańskie dane makro.

Ostatnie tak złe dane z rynku nieruchomości?
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

25.08.2010 09:18

Raport o lipcowej sprzedaży domów na rynku wtórnym był po prostu fatalny. Oczekiwano spadku sprzedaży o około 11-12 procent, a tymczasem spadła ona o ponad 27 procent. Sprzedaż domów jednorodzinnych jest najniższa od 15 lat, a zapasy niesprzedanych domów na najwyższym poziomie od 1999 roku (wtedy rozpoczęto obserwować te dane). Jedynym, niewielkim, plusem jest to, że mediana cen wzrosła o 0,7 proc. r/r. Jak widać, zapowiedź, którą niósł raport o ilości podpisanych umów na kupna domów (spadek o około 30 procent), sprawdziła się co do joty.

Dziwne jest jednak to, że zaciągane ostatnio coraz szybciej nowe kredyty hipoteczne w niczym rynkowi nie pomogły. Być może zobaczymy wpływ tego czynnika na rynku nowych domów. Redukowała wpływ raportu wypowiedź analityków Citigroup. To był podobno ostatni raport zniekształcony przez fakt wygaśnięcia w kwietniu dopłat (ulg podatkowych)
do kupna domów. Właśnie dzięki tej opinii rosły ceny akcji deweloperów. Bardzo prawdopodobne, że Citi ma rację, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że stan rynku nieruchomości jest pożałowania godny.

Rynek akcji po publikacji danych zareagował gwałtowną przeceną. Najmocniej na indeksach ważyły spadki w sektorze finansowym i surowcowym. Gracze w miarę szybko się jednak opanowali. Pomagała opinia Citi oraz wypowiedź Jana Hatziusa, głównego ekonomisty Goldman Sachs. Uważa on (słusznie), że Fed będzie zmuszony do drukowania pieniędzy (poluzowania ilościowego). Niewiele z tej pomocy jednak na razie wyszło. „Na razie”, bo w końcu nadzieja na pomoc Fed musi bykom pomóc. We wtorek jednak w końcówce sesji niedźwiedzie były zdecydowanie mocniejsze. Indeksy spadły po około 1,5 procent, wsparcie pękło, a prawdopodobieństwo utworzenia odwróconej RGR zmalało.

GPW rozpoczęła sesję tak jak i inne giełdy europejskie – około jednoprocentowym spadkiem WIG20. Sytuacja na giełdach dość szybko się pogarszała, a to ściągało u nas indeksy głębiej w obszar wartości ujemnych. Na początku nie widać było obrony wsparcia na poziomie 2.440 pkt., ale bardzo szybko jednak taka obrona się znowu pojawiła, po czym na rynku zapanował wielogodzinny marazm.
Po pobudce w USA, kiedy nastroje na giełdach europejskich zaczęły się pogarszać, WIG20 gwałtownie wyszedł dołem ze stabilizacji (oczywiście poprowadziły go tam zlecenia koszykowe). Jak można się było spodziewać, takie wyłamanie po długiej, wielosesyjnej obronie wsparcia musiało mieć potężny wpływ na indeks. Podaż błyskawicznie zepchnęła WIG20 o dwa procent poniżej poziomu poniedziałkowego zamknięcia, a dane makro z USA nie pozwoliły na żadne odbicie. WIG20 spadł o 2,25 proc., przełamując wsparcie i otwierając drogę na południe.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)