Oto rady dla młodych: szukaj dobrych firm, uważaj na rozmowie!

Jedna rozmowa kwalifikacyjna, druga, trzecia… i wszystko bez skutku!

Oto rady dla młodych: szukaj dobrych firm, uważaj na rozmowie!
Źródło zdjęć: © Thinkstock

27.06.2013 | aktual.: 27.06.2013 12:51

Jedna rozmowa kwalifikacyjna, druga, trzecia… i wszystko bez skutku! A jeśli praca – to na krótko, bo przyszły redukcje i osoby z najkrótszym firmowym stażem są zwalniane jako pierwsze. Takie niepowodzenia mogą wytworzyć, zwłaszcza u osób młodych, przekonanie, że coś takiego jak dobra posada po prostu nie istnieje. Istnieją jednak sposoby, które mogą pomóc w zrobieniu dobrego wrażenia na pracodawcach i zapobiec szybkiemu przerwaniu kariery. Oto niektóre z nich.

Skromność. W czasach, gdy panuje przekonanie, że konieczne jest głośne mówienie o swoich walorach, właśnie skromność może okazać się cechą, która zwróci uwagę pracodawcy. Po prostu wyróżni ona kandydata z grona osób, w którym każda podkreśla z przekonaniem, iż to właśnie ona jest najlepsza. Kiedy wszyscy podają się za wyjątkowych (często używając jednakowych zwrotów, zaczerpniętych z tych samych poradników), pracodawca szybko dochodzi do wniosku, że takie sformułowanie to nic nie znaczący standard. Zwyczajowy szablon, który nie ma prawdopodobnie pokrycia w rzeczywistości. Zwróci więc uwagę na kandydata, który w rozmowie rzeczowo i zwięźle podkreśli jedynie, co umie i co może zaoferować. Wyliczenie swoich kompetencji to konkret. Wołanie „jestem świetny!” nie mówi natomiast niczego konkretnego.

Firma ważniejsza od kandydata. Kolejna tendencja wynika po części z poprzedniej. Jeśli ktoś uważa się za wyjątkowego, naturalną koleją rzeczy będzie dużo mówił o sobie. Dobrze jednak, by kandydat miał świadomość, że podczas rozmowy ważniejsze od niego samego stają się jego umiejętności. Nie może więc sprawiać wrażenia osoby, która sądzi, iż cały proces rekrutacyjny odbywa się po to, by znaleźć mu posadę. Jak do tego nie dopuścić? Nie wolno zbyt długo mówić o swoich celach, planach rozwoju, osobistych ambicjach. Zasadnicze pytanie „na teraz” brzmi: co aplikujący może dać firmie i czy jej się przyda. Istnieją przykłady osób, które po nakreśleniu swoich planów przeszły do przedstawiania kompetencji – niekiedy rozległych. Było już jednak za późno. Pracodawcy uznali, że zbyt dużo czasu kandydaci poświęcili sobie, i w rezultacie nie skorzystali z ich oferty.

Marka ważniejsza od pełnionej funkcji. Na co stawiać? Czy lepiej robić to, co się chce, ale w zakładzie, którego przyszłość jest niepewna? Czy raczej postawić na niezbyt atrakcyjną pracę, za mniejsze pieniądze, jednak w firmie z perspektywami? Doradcy zawodowi najczęściej optują za tym drugim rozwiązaniem. Radzą, by podejść do sprawy w ten sposób: w pierwszej firmie tylko dzień dzisiejszy wygląda nieźle, ale czy kandydat widzi w niej siebie za kilkanaście lat? Jeśli nawet, to zapewne na tym samym stanowisku, ze zmarnowanymi szansami na rozwój. Dlatego lepiej szukać pracy tam, gdzie są perspektywy, jest popyt na kreatywność, inwestuje się w pracowników, szkoli ich. Nawet wtedy, jeśli oznacza to zmianę środowiska, być może wyjazd do większego miasta, więcej pracy i ogólnie skok na głęboką wodę.

Dostosowanie się do oczekiwań. Absolwent raczej nie zostanie przyjęty na kierownicze stanowisko. Znajdzie się w grupie, w której jedną z pierwszoplanowych „miękkich” kompetencji będzie umiejętność współpracy i podejmowania działań mających umożliwić sukces całego zespołu. Dlatego skłonność do chodzenia własnymi ścieżkami, do kontestowania procedur i niekonwencjonalnych zachowań lepiej ukryć podczas wstępnej rozmowy. A być może (to zależy od firmy) również i później. Zapominają o tym kandydaci, którym podobne zachowania uchodziły podczas pracy podejmowanej w czasie studiów. Tam panowały jednak inne reguły. Świat „dorosłej” kariery, zwłaszcza w korporacjach czy tzw. firmach z tradycjami, nie musi tego honorować. I najpewniej nie będzie.

Schodzenie z linii strzału. Wprawdzie pytania o oczekiwane zarobki czy spodziewane bonusy (samochód, laptop, komórka) należą do tzw. „złych” pytań, których nie powinno się stawiać kandydatom już podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Jest na to czas później, na końcu procesu rekrutacyjnego. Kto jednak zabroni rekruterom je zadać w dowolnej chwili? Tym bardziej, że tak naprawdę wcale nie musi chodzić im o poznanie oczekiwań potencjalnych pracowników. Być może pytają, by zbadać, czy nie są zbyt pazerni na korzyści, czy będzie im chodzić o dobro firmy, czy raczej o lans i firmowe gadżety. Dlatego na podobne pytania zawsze bezpieczniej unikać odpowiedzi. Jeśli brak nam na to innego pomysłu, zawsze możemy odpowiedzieć, że chcielibyśmy wrócić do tematu w ostatniej fazie rozmów kwalifikacyjnych.

TK,MA,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)