Pamiętacie książeczki mieszkaniowe? Z emeryturami może być tak samo
W Polsce coraz więcej mówi się o rozmontowaniu systemu emerytalnego lub wprowadzeniu modyfikacji "na jakiś czas". Czy rzeczywiście miałyby one charakter przejściowy? Co wynika z doświadczeń innych państw naszego rejonu? Rozmawiamy o tym z Dariuszem Stańką, doktorem ekonomii Uniwersytetu Osaka, wykładowcą w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.
17.12.2010 | aktual.: 17.12.2010 21:01
Katarzyna Izdebska: W czasie kryzysu kraje europejskie rozpoczęły demontaż systemów emerytalnych. W którą stronę poszły zmiany?
Dariusz Stańko: Część krajów, w tym Litwa, Łotwa czy Estonia, zmniejszyła lub wręcz zawiesiła przekazywanie składki do OFE. Były one jednak postawione pod ścianą. W zeszłym roku zapadła decyzja rządu rumuńskiego o drastycznym obniżeniu składki, podczas gdy docelowo miała ona rosnąć. Wobec nacisków Międzynarodowego Funduszu Walutowego odstąpiono od tego pomysłu. Na Słowacji rząd dwukrotnie pozwolił ubezpieczonym na wychodzenie z funduszy i wprowadził szereg niekorzystnych dla przyszłych emerytów zmian. Obecny rząd próbuje te decyzje zniwelować. Wprowadzona gwarancja wpłaconego kapitału liczona na bazie bardzo krótkiego, bo zaledwie sześciomiesięcznego, okresu (pierwotnie miał to być okres 5 lat) spowodowała, że fundusze zaczęły inwestować bardzo pasywnie, zarabiając mniej dla swoich klientów. W Bułgarii z kolei chciano sięgnąć po środki osób pracujących w szczególnych warunkach, lecz ostatecznie od tego pomysłu odstąpiono. Najpoważniejsze zmiany zaszły ostatnio na Węgrzech. Tam doszło do nacjonalizacji
prywatnego filara.
Czy te zmiany mają charakter trwały czy przejściowy?
Na Łotwie i Litwie okres redukcji składek miał być przejściowy. Zdaniem rządu sytuacja się jeszcze nie poprawiła i obecnie toczy się tam spór, czy trzeba przedłużyć ten okres. To każe nam się zastanowić, czy wprowadzenie u nas prowizorycznych rozwiązań nie trwałoby dłużej. Bo nawet jeśli byłyby one zapisane w ustawie jako prowizoryczne, to zawsze można większością głosów wydłużyć okres ich funkcjonowania.
*Czesi wydają się na tle Europy wyjątkiem, bo ich rozwiązania idą w zupełnie innym kierunku. *
Czesi stworzyli fundusze emerytalne, ale dobrowolne. Te fundusze inwestują konserwatywnie, stopy zwrotu są niewysokie. Początkowo państwo miało nadzieję, że rozwinie ten system poprzez wprowadzenie dopłat do składek, które miały być zachętą dla oszczędzających. Okazało się jednak, że uczestników jest niewielu, a odprowadzane przez nich składki są coraz niższe. Ludzie mają wszędzie problem z dobrowolnym oszczędzaniem na emeryturę, bo zawsze są jakieś inne pilniejsze wydatki. W tym sensie system się nie sprawdził, więc dziś mają plan zrobienia takich funduszy emerytalnych jak u nas.
*W Polsce mówi się, że jeśli nie zrobimy reformy systemu emerytalnego, to trzeba będzie podnieść podatki, żeby były pieniądze na świadczenia. To prawda czy demagogia? *
To klasyczne tworzenie sztucznej alternatywy. Ludziom prezentuje się taką opcję: albo obniży się składkę na OFE i jakoś to będzie, albo się jej nie obniży i rząd nie będzie miał na szpitale. Trzeba jednak pamiętać o tym, że OFE generują stosunkowo niewielkie zadłużenie w całym systemie, mało tego - jest to specjalny rodzaj zadłużenia, bo państwo wykupuje swoje zobowiązania poprzez emisję obligacji i zrzuca z siebie obowiązek płacenia emerytur w dalekiej przyszłości, kiedy pracujących na emerytów będzie mniej. Fałszywa analogia polega na tym, że są jeszcze inne elementy tej układanki. Chodzi o sprawy demograficzne, a także o wydatki państwa, które powinny być zmniejszane. Jeśli państwo zwiększa wydatki w szybszym tempie niż przychody, a tak było na przestrzeni ostatnich lat, to obecne szukanie rezerwy w OFE jest działaniem demagogicznym. Tymczasem rząd szuka najszybszego sposobu na załatanie dziury budżetowej. Jest to rozwiązanie relatywnie bezbolesne, bo na dzisiaj nic się nie stanie. Trzeba jednak pamiętać,
że zabranie pieniędzy z OFE doprowadzi do podwyżki podatków w przyszłości!
Czy jest inny sposób niż demontaż OFE?
Jest KRUS, który wymaga reformy, są przywileje emerytalne dla niektórych grup zawodowych. Ale przy takich zmianach, jak również przy podwyżkach podatków czy zmniejszeniu zasiłków, zawsze jest powszechny sprzeciw. W przypadku sięgania po składkę OFE takiej burzy nie ma.
Wciąż czekamy na zdanie KE o tym, jak będzie traktowała nasz dług emerytalny. Co Pana zdaniem wydarzy się w najbliższym czasie?
Decyzja Komisji będzie znana na wiosnę, ale moim zdaniem rozwiązania w Polsce zostaną przyjęte wcześniej.
W jaką stronę pójdą?
Obawiam się, że dojdzie do jakiejś redukcji. Pytanie, jak głębokiej i czy będzie ona trwała czy przejściowa.
Zdegradowanie OFE na Węgrzech odbiło się szerokim echem. Inwestorzy wycofywali się z giełdy, forint spadał. Czy w Polsce może być podobnie?
Węgry to przykład "hard core". Tam w sposób drastyczny złamano reguły gry. Odcięcie rynku od istotnego inwestora lokalnego, jakim są OFE, powoduje, że programy prywatyzacyjne są zagrożone, a stabilność rynku jest mniejsza. Przyszłe zobowiązania emerytalne państwa będą wyższe, co istotnie wpływa na stabilność finansową państwa. U nas do pewnego, znacznie mniejszego stopnia też może być taki efekt, w zależności od wprowadzonych zmian. A już na pewno w przypadku znaczącej redukcji składki nie stworzymy multifunduszy, które miały podwyższyć efektywność II filara a także zabezpieczyć osoby w wieku przedemerytalnym przed konsekwencjami wystąpienia kolejnego kryzysu finansowego.
*Rząd mówi o wprowadzeniu specjalnych obligacji emerytalnych. Co ich pojawienie się oznaczałoby dla gospodarki i naszych kieszeni? *
Z obligacjami emerytalnymi problem jest taki, że jest to papier niepłynny i już w trakcie emisji ma on mniejszą wartość z uwagi na brak możliwości jego odsprzedaży. Mało tego. Rząd ma tu znacznie większe pole manewru, by kiedyś powiedzieć: niestety, nie jesteśmy w stanie takich obligacji wykupić albo wykupimy je po mniejszej cenie, niż obiecywaliśmy, bo mamy problemy. Jest to scenariusz abstrakcyjny, ale w gruncie rzeczy nie wiemy, co będzie za trzydzieści lat. Kiedyś przecież mieliśmy książeczki mieszkaniowe, a w pewnym momencie powiedziano: te oszczędności nie wystarczą na całe mieszkanie, ale na dwa, trzy metry kwadratowe. Tu może być podobnie.