Papierowe mapy poszły w kąt, GPS podbija Polskę
Taksówka w dużym mieście. Kierowca pewnie jedzie na adres wskazany przez pasażera. Wszystko przebiega bez problemu, aż do gwałtownego hamowania.
09.02.2008 10:10
Na wprost zamknięta brama, po prawej drzewa, a po lewej ściana. Nawigacja GPS zamontowana na przedniej szybie auta uparcie powtarza "skręć w prawo, skręć w prawo". - Niech pan powie, dokąd teraz jechać, bo nie mam pojęcia. Nie znam miasta. Bez nawigacji jak bez ręki - przyznaje taksówkarz bez ogródek.
Tak samo myśli około 800 tys. Polaków, którzy posiadają urządzenia nawigacyjne GPS. Tylko w ubiegłym roku sprzedano ich około 250 tys. sztuk. Według szacunków portalu Money.pl wartość polskiego rynku tych urządzeń osiągnęła 250 mln zł. Jak podaje instytut GfK Polonia, który badał rynek nawigacji w Polsce, w ubiegłym roku sprzedaż tego sprzętu wzrosła o 400 proc. To nie koniec. Chętnych wciąż przybywa. Prognozy sprzedaży na 2008 r. mówią nawet o 350 tys. urządzeń nawigacyjnych, które kupią Polacy.
Potencjał polskiego rynku dostrzegli najwięksi światowi producenci urządzeń nawigacyjnych: Nokia, TomTom, Garmin, Mio, NavRoad czy Asus. Według GfK Polonia w 2007 r. w naszych sklepach było dostępnych aż 160 modeli urządzeń od ponad 40 producentów. Zaledwie rok wcześniej było ich znacznie mniej, bo zaledwie 35 modeli i 12 firm.
Mimo to według ekspertów nasycenie naszego rynku wciąż jest małe. Co prawda na najbardziej uczęszczanych trasach trudno zauważyć samochód bez świecącego ekranika nawigacyjnego, to jednak statystycznie takie urządzenie ma tylko około 5 proc. samochodów osobowych i dostawczych w Polsce. To gwarantuje, że producenci odnotują duże zyski także w następnych latach. Popularność GPS-ów stale rośnie. Mimo że urządzeniom zdarza się gubić zasięg lub pomylić drogę, to ich przydatność jest ogromna. Do tego ceny szybko spadają. W 2006 r. najtańsze GPS-y kosztowały w polskim sklepie ok. 1,2 tys. zł. Dziś podobne urządzenia można kupić kilkaset złotych taniej - za 500-600 zł. Najprostsze GPS-y kosztują już ok. 250-300 zł, a wgranie do nich aktualnej mapy całego kraju i Europy to wydatek kolejnych kilkudziesięciu złotych. Do tego urządzenia są coraz mniejsze. W GPS wyposażone są niektóre telefony komórkowe i palmtopy. Przenośna nawigacja przydaje się w czasie wypraw w góry. Pomaga też odnaleźć drogę w lesie czy na wodzie.
Rzucenie w kąt tradycyjnych papierowych map nie dziwi. Kierowca w urządzeniu zaznacza punkt startu i cel podróży, po czym urządzenie prowadzi go jak za rękę, podpowiadając, którędy jechać. To pozwala bez znajomości miasta zostać taksówkarzem lub handlowcem, który rozwozi towar po całym kraju. Co najważniejsze, korzystanie z GPS jest stosunkowo tanie.
Jedyne wydatki, jakie musi ponieść właściciel, to zakup samego urządzenia lub komórki wyposażonej w GPS oraz odpowiedniej elektronicznej mapy, którą należy wgrać - bez niej urządzenie jest bezużyteczne.
_ Transmisja danych między urządzeniem a satelitami systemu GPS nie jest już płatna _ - wyjaśnia Paweł Olszynka, analityk rynku IT firmy PMR Publications.
System satelitów nawigacyjnych został stworzony i jest utrzymywany przez Departament Obrony USA. Roczne koszty to ok. 750 mln dol. Początkowo z systemu korzystało tylko wojsko, a GPS służył do dokładnego wyznaczania pozycji celów, na które trzeba naprowadzić bombę czy rakietę. W 1983 r. część systemu udostępniono cywilom. Komercyjny GPS nie jest tak dokładny jak wojskowy i nie pozwoli np. naprowadzić na cel rakiety wystrzelonej przez terrorystów, ale w zupełności wystarczy do codziennych zastosowań.
Eksperci wskazują, że mimo przydatności nawigacji dużą rolę w jej popularności odgrywa moda. Jak mówi Paweł Olszynka z PMR część Polaków uwielbia elektroniczne gadżety. - Przez wiele lat kierowcy doskonale radzili sobie z tradycyjnymi mapami. Dziś zakładają w autach nawigację i często traktują ją jako dodatkowy bajer. Wielu z nich nigdy nie nauczy się w pełni z niej korzystać. Jednak świecący ekranik urządzenia doskonale widać z zewnątrz samochodu.
Pokazuje, że właściciel jest profesjonalistą, ważnym człowiekiem, dużo jeździ i tak dalej. Ale bywa, że nawigacja myli się. Nigdy do końca nie zastąpi orientacji w terenie i dobrej tradycyjnej mapy - mówi analityk. Dlatego wspomniany na początku taksówkarz zaprowadzony przez nawigację w ślepą uliczkę, oprócz baterii do urządzenia, powinien pamiętać o starej, papierowej mapie.
Tomasz Boguszewicz
POLSKA Gazeta Krakowska
Polecamy:
» Codzienny przegląd prasy ekonomicznej.