"Pewien poseł stoi u was w kolejce na poczcie i wydzwania do mnie, że okienka są zamknięte"
Pocztowcy głośno protestują przeciwko planom redukcji zatrudnienia, a tymczasem na pocztach trwa horror klientów, bo zamiast otworzyć wszystkie okienka, urzędniczki siedzą na zapleczu, a tłum godzinami wystaje w kolejkach.
21.03.2011 | aktual.: 21.03.2011 10:43
Ale wystarczy jeden telefon do kierowniczki placówki, że w kolejce stoi zdenerwowany poseł, i praca rusza z kopyta, a kolejka topnieje jak śnieg w Egipcie. Prosta prowokacja Faktu pokazuje, że wystarczy chcieć, by móc.
Wieczór na warszawskiej Pradze. Na poczcie w gigantycznej kolejce 90 osób nerwowo przestępuje z nogi na nogę, bo na kilka okienek, tylko dwa są czynne. Dwie godziny czekania murowane. Ale wystarczył jeden telefon do kierowniczki placówki, że w kolejce stoi poseł, by sytuacja się zmieniła...
– Witam, dzwonię z ministerstwa infrastruktury, pewien poseł stoi u was w kolejce i wydzwania do mnie, że okienka są zamknięte, a 90 osób czeka na obsługę – komunikuje kierowniczce nasz dziennikarz. – Nic nie poradzę, nie mam ludzi – próbuje oponować szefowa. Jednak hasło „poseł jest bardzo zdenerwowany” czyni cuda, bo nagle trzecie okienko zostaje otwarte, a praca wszystkich urzędniczek nabiera zdumiewającego tempa. Kolejka błyskawicznie zaczyna topnieć...
Szkoda tylko, że praca w urzędach może być sprawna i szybka jedynie wtedy, gdy urzędnicy słyszą o ważnej osobie w kolejce lub nadchodzącej kontroli.