Piekło w raju
Nie chciałam pojechać tam gdzie wszyscy, tj. na Wyspy. Wybrałam Cypr – też wyspę – ale piękną i skąpaną w ciepłym morzu. Dzisiaj żałuję tego wyboru.
31.05.2007 | aktual.: 31.05.2007 12:52
Nie chciałam pojechać tam gdzie wszyscy, tj. na Wyspy. Wybrałam Cypr – też wyspę – ale piękną i skąpaną w ciepłym morzu. Dzisiaj żałuję tego wyboru. Cypryjczycy poważają tylko turystów, a pracowników gnębią i wyzyskują.
Naczytałam się sporo o Cyprze, o dynamicznie rozwijającej się turystyce. Zaraz po maturze, latem ub. r. wybrałam się w podróż autokarem do Frankfurtu nad Menem. Za przejazd w obie strony zapłaciłam 270 zł. Niestety, za sąsiadów miałam pijanych, awanturujących się pasażerów. Za to przelot do Larnaki na pokładzie samolotu Lufthansy (za jedyne 700 zł tam i z powrotem) okazał się prawdziwą przyjemnością. Wybrałam przelot z Niemiec, bo okazał się najtańszy. Stosunkowo niedrogo wychodzi też lot z Pragi (szczegóły na stronie www.smartwings.com).
Praca z internetu
Swoją pierwszą, cypryjską pracę znalazłam na portalu Eures. Jeszcze przed wyjazdem z Polski zadzwoniłam na numer podany w ogłoszeniu. I niemal natychmiast zostałam przyjęta na stanowisko kelnerki. Trochę mnie zdziwiło, że nikt nie pytał o wiek ani o doświadczenie. Decydująca okazała się moja dobra znajomość angielskiego oraz…narodowość.
Zgodnie z umową z lotniska miał mnie odebrać zaprzyjaźniony taksówkarz szefa restauracji. Po godzinie nerwowego wyczekiwania zjawił się rozespany gość trzymający w ręku kartkę z moim nazwiskiem. Wyjaśnię, że nazywam się krótko (5 liter) i łatwo to słowo zapamiętać. Dowodów na niezbyt wysoki poziom inteligencji Cypryjczyków – częściej zwanych z angielska Cypriotami – miałam wkrótce zobaczyć więcej...
Na łasce szefa
Wylądowałam w niewielkiej nadmorskiej miejscowości Polis. Następnego dnia po przyjeździe zaczęłam pracę. Na wstępie zapytałam o warunki umowy. Okazało się, że na coś takiego jak kontrakt mogę liczyć, ale najwcześniej po kilku miesiącach. Mój szef nie miał zamiaru opłacać za mnie ubezpieczenia i podatków. Jak się później dowiedziałam, nie on jeden. Tak robi większość cypryjskich restauratorów.
Na domiar złego mój Cypriot nie chciał ze mną dokładnie ustalić godzin pracy i wysokości zarobków. Na szczęście gwarantował dach nad głową, wyżywienie i jeden dzień wolny w tygodniu. Po miesiącu pracy, po 10-15 godz. dziennie, otrzymałam do ręki 250 funtów cypryjskich. Czyli nawet nie tyle ile wynosi minimalna płaca w tym kraju – 300 funtow, tj. ok. 2100 zł.
Kiedy okazało się, że szef wykorzystuje nie tylko finansowo, ale również seksualnie (opowiedziały mi o tym zatrudnione tam Polki), a zdarza mu się też bić swoich pracowników (byłam świadkiem takiej sytuacji), postanowiłam zmienić pracę.
Ucieczka do Pafos
Spakowałam rzeczy i wyjechałam do Pafos, jednego z większych cypryjskich miast. Po kilku godzinach poszukiwań zostałam przyjęta do nowo otwartego grill baru. Wkrótce przekonałam się, że to, co łączy Cypryjczyków to nie tożsamość narodowa, bo takowej nie posiadają, ale przede wszystkim wykorzystywanie podległych sobie ludzi. W tym barze wyzysk polegał na tym, że wszystkie napiwki trafiały do kieszeni właściciela.
Z powodu takich praktyk pracę zmieniałam jeszcze dwa razy, aby w końcu osiąść na dwa miesiące w snack café „Nostos”. Szef też był porywczy i wulgarny, ale przynajmniej uczciwy. Zaoferował 400 funtów plus napiwki, a że był to dość uczęszczany lokal, dorabiałam sobie na nich ok. 200 funtów miesięcznie.
Drogo i gorąco
Trzeba jednak pamiętać, że życie na Cyprze nie jest tanie. Za wynajem niewielkiego mieszkania w centrum Pafos trzeba zapłacić 200 funtów. O cenach usług i żywności radzę poczytać na stronie www.cypr.pl. Decydując się na letnią eskapadę na Cypr musimy wiedzieć, że w tym czasie jest tam niezwykle gorąco. Upały dochodzą do 40°C. Kto przyjechał do pracy będzie miał naprawdę ciężko. I jeszcze bardzo ważna rada dla kobiet: zwyczaje południowców są dalekie od kurtuazji. Dlatego absolutnie odradzam podróż na Cypr bez męskiego wsparcia.
Nie polecam
Cypr zapamiętam jako kraj pełen ludzi niewykształconych i chciwych. Mieszkańcy wyspy wzbogacili się bardzo szybko. 40 lat temu Pafos było małą rybacką wioską. Nagły napływ turystów – a wraz z nimi pieniędzy – oszołomił Cypryjczyków do tego stopnia, że nie mają oporów przed wyprzedażą rodzimej ziemi. Liczy się tylko to, co się posiada w chwili obecnej. Jak tak dalej pójdzie Cypr stanie się wkrótce nową angielską kolonią.
Co do samego Cypru, to na to co oferuje, zwyczajnie jest za drogi. W każdym razie ja pozbyłam się wszelkich złudzeń...
Marta Biała