Płaca ważniejsza od umowy
Przy wyborze nowej pracy stała umowa jest ważnym czynnikiem dla co trzeciego internauty z Polski
29.11.2011 | aktual.: 29.11.2011 11:32
Aż 63 proc. polskich użytkowników sieci, którzy wzięli udział w badaniu, deklaruje, że byłaby skłonna pracować za granicą. Z tego jedna trzecia gotowa jest tam zostać w celach zawodowych od 3 do 5 lat, a aż 40 proc. rozważa pobyt zagraniczny powyżej 5 lat. - To sporo, choć należy pamiętać, że od deklaracji do realizacji droga daleka. Sytuację na polskim rynku pracy trudno określić jako doskonałą, ale wyjazd poza granicę kraju w celach zarobkowych nie jest już tak kuszący jak np. w 2004 roku, gdy otwierał się brytyjski rynek pracy - komentuje wyniki badania Elżbieta Flasińska z Grupy Pracuj.
Głównym powodem, dla którego polscy internauci byliby gotowi pracować poza Polską, jest chęć poprawy standardu życia - wskazało tak 70 proc. ankietowanych, którzy wyrazili chęć takiego wyjazdu. Interesujące jest jednak to, że na drugim miejscu znalazła się możliwość nauki nowego języka (52 proc.).
Piątą pod względem popularności odpowiedzią w zestawieniu była zła sytuacja ekonomiczna w kraju - jako przyczynę ewentualnego wyjazdu podało ją 37 na 100 internautów. W Hiszpanii i w Grecji, gdzie mamy do czynienia z wysokim bezrobociem i kryzysem gospodarczym, była to odpowiedź pierwszego wyboru. Ponad połowa ankietowanych internautów z Hiszpanii i aż 70 proc. Greków odpowiedziało, że wyjechałoby za pracą do innego kraju.
Polscy ankietowani chcieliby pracować w Niemczech (54 proc.), w Wielkiej Brytanii (52 proc.) i w Holandii (41 proc.), czyli w krajach, które aktualnie są najbardziej popularnymi kierunkami emigracji zarobkowej naszych rodaków. Co jednak ciekawe, co piąty pytany wybrałby Włochy, a aż 27 proc. z pytanych Hiszpanię, kraj, który boryka się z bardzo wysokim bezrobociem, także wśród młodych ludzi. - Wydaje się jednak, że taka deklaracja to raczej tęsknota za mieszkaniem i pracą na południu Europy, w kraju o ciepłym klimacie, ciekawym pod względem turystycznym i kulturowym, a nie realna ocena sytuacji na tamtych rynkach pracy - mówi Elżbieta Flasińska.