Gdyby premier zdecydował się zdymisjonować ministra lub ten sam złożyłby urząd, nie powołano by nowego szefa resortu, bo kierowanie nim przejąłby sam Tusk. Taki przypadek miał już miejsce w 2006 r.: premier Kazimierz Marcinkiewicz zdymisjonował ministra skarbu Andrzeja Mikosza i sam sprawował urząd.
Niedawno w Kancelarii Premiera odbyło się kryzysowe spotkanie; omawiano ewentualną rekonstrukcję w rządzie. Donald Tusk ze swoim najbliższym otoczeniem, a także z marszałkiem Sejmu Grzegorzem Schetyną naradzali się, który z ministrów będzie dla Platformy największym obciążeniem podczas wyborów.
Premier powiedział, że rozważa dymisję Grabarczyka. - W kampanii nie będziemy udawać, że wszystko się udało. Największym problemem był bałagan na kolei, który odbił się na notowaniach, a teraz porażka z drogami.
Sytuacja jest wyjątkowa, bo Grabarczyk uchodził za najbliższego sprzymierzeńca Tuska w jego sporach ze Schetyną. Jednak polityczna pozycja może już nie wystarczyć.