Mieli wszystko. I wszystko stracili
Są bohaterami tłumów. Od nastoletniego wieku przyzwyczajeni do stałego dopływu olbrzymich pieniędzy. Może dlatego zejście ze sceny i początek "normalnego" życia są dla nich tak bolesne.
"Boski Diego". Czarował na boisku i poza nim. Jego bramka z ćwierćfinału mistrzostw świata w Meksyku w 1986 r. do dziś jest uważana za najpiękniejszą w historii futbolu. Tyle tylko, że piłkarz ruszał w tango także poza stadionem. Notorycznie wywoływał skandale. Był zdyskwalifikowany za posiadanie kokainy a przed mistrzostwami świata otworzył ogien z pistoletu... do dziennikarzy, którzy byli przed jego domem (kilka osób zostalo rannych).
Maradona popadł w kłopoty, gdyż próbował oszukać włoską skarbówkę. Było to w czasach gry w klubie Napoli SSC. Ostatecznie musiał zapłacić fiskusowi w Rzymie 30 mln euro. Ale nie wiedzie mu się obecnie źle. Jest prezesem klubu... na Białorusi, tuż za naszą wschodnią granicą, czyli w Brześciu. Poza tym zajmował się trenerką - bez sukcesów.
Na zakręcie poza boiskiem
Popularny "Gazza" od początku kariery miał problemy z alkoholem. I z utrzymaniem wagi.
Paul Gascoigne miał swoje problemy, ale też niebywałe talent i technikę. I nigdy nie odpuszcał przeciwnikom. Kibice go kochali, a powszechną sympatię zyskał w 1990 r., kiedy po porażce z Niemcami w półfinale mundialu we Włoszech publicznie zalał się łzami. Po zakończeniu kariery zniknął z radarów bulwarówek na Wyspach. Ale głośno o nim stało się dwa lata temu. Miał próbę samobójczą, cierpiał z powodu depresji i uzależnienia od używek. Prasa opublikowała jego zdjęcia, na których wyglądał jak cień człowieka.
Wyciągnięto jednak do niego dłoń, a on sam postanowił walczyć o powrót do normalnego życia. Rozpoczął walkę z uzależnieniem oraz wydał książkę, w której szczerze i brutalnie rozlicza się ze swojego życia. Książka odniosła ogromny sukces, a sam piłkarz wygląda teraz znacznie lepiej. Nie pije, został także ekspertem w telewizyjnym studiu. Pokazał w nim, że mimo ciężkich przeżyć nie stracił innych cech, którymi słynął w czasie kariery: ciętego języka i poczucia humoru.
"George, kiedy to się tak spie***?"
Kiedy George Best umierał w londyńskim szpitalu w 2005 r., poprosił, aby zrobić mu zdjęcie i pokazać je młodzieży - ku przestrodze.
Do utraty zdrowia doprowadził go bowiem hulaszczy tryb życia. Jego synonimem stały się słowa samego piłkarza, który miał kiedyś powiedzieć: "Większość pieniędzy wydałem na alkohol, kobiety i szybkie samochody. Resztę po prostu przepiłem". Ten Irlandczyk z Belfastu podawał piłkę z laserową precyzją. Był uważany za trzeciego najlepszego futbolistę w historii - po Pele i Maradonie. Jednak jego styl życia poza boiskiem sprawił, że był nazywany "piątym Beatlesem" (szczyt jego kariery przypadał na lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte). Skrzydłowy Manchesteru Utd. uwielbiał imprezy i był nieuleczalnym kobieciarzem. Do legendy przeszła sytuacja, którą opisywał sam Best. Po jednej z imprez, którą skończył w łóżku hotelowym z aktualną miss świata, do jego pokoju wszedł boy hotelowy i widząc poimprezowy krajobraz zapytał: George, kiedy to się wszystko tak spie*? Best cierpiał na chroniczne kłopoty finansowe także ze względu na uzależnienie od hazardu.
Od boiska do rozładowania śmieci
Radosław Kałużny był jedną z gwiazd drużyny Jerzego Engela, która w 2001 r. po szesnastu latach przerwy zapewniła Polsce udział w mistrzostwach świata. Nie był to udany turniej, a sam Kałużny nie uniknął także tych pozaboiskowych kłopotów.
Jako piłkarz był wyjątkowo solidny. Długie lata grał w Bundeslidze, a tam nie dostaje się miejsca w składzie za ładny uśmiech. Z pewnością zarobił mnóstwo pieniędzy. Ale parę lat później media obiegły zdjęcia z magazynu pewnej znanej firmy kurierskiej w Anglii. Nie było wyraźne, musiał je zrobić komórką ktoś, kto rozpoznał dawnego reprezentanta Polski.
Były piłkarz pracował przy rozładunku śmieci i przesyłkach kurierskich. Pracował także jako pomocnik murarza na budowie. Do emigracji zmusiły go zakręty życiowe, na których się znalazł. M.in. przeszedł przez rozpad rodziny, nie bez znaczenia oczywiście były także jego złe wybory finansowe. Po epizodzie w magazynie znalazł jednak pracę w jednej z polskich akademii piłkarskich w Anglii. Ostrzega tam młodych adeptów futbolu przed swoim losem.
"Grosik", czyli kiedyś żeton
Jeden z najbardziej znanych reprezentantów obecnej drużyny "Biało-Czerwonych", na zakręcie znalazł się kilka lat temu.
To historia bardzo inspirująca. Kiedy Kamil Grosicki był jeszcze młodym talentem i grał w warszawskiej Legii, wpadł w szpony hazardu. Na jednej wizycie w kasynie tracił po kilkanaście tysięcy złotych. Wielu próbowało mu pomóc. Jednak jego miłość do kasyn wydawała się być nieposkromiona. Nie pomógł nawet transfer do Szwajcarii. W końcu piłkarz odnalazł stabilizację w Białymstoku, kiedy został piłkarzem Jagielloni. Do tego czasu jednak wielu już postawiło na nim krzyżyk. Na Podlasiu poznał też obecną żonę. Nie ukrywa, że ona też miała udział w jego powrocie na prostą. Dziś Grosicki to czołowy polski piłkarz, strzelec wielu goli dla reprezentacji i ulubieniec kibiców. Dawne demony są już tylko przeszłością.
- Te przykłady pokazują, że długi przytrafiają się każdemu, ale nie każdy potrafi sobie radzić z ich spłatą.- podsumowuje Katarzyna Gulbicka, Dyrektor Pionu Windykacji Polubownej w BEST S.A.