Pocztowcy wywalczyli podwyżki
Pocztowcy wynegocjowali 105 zł podwyżki. Nie będzie powtórki paraliżu poczty.
17.09.2007 | aktual.: 17.09.2007 09:52
Pocztowcy wynegocjowali 105 zł podwyżki. Nie będzie powtórki paraliżu poczty, jaki miał miejsce pod koniec 2006 r, pisze "Rzeczpospolita".
Strajkowały wtedy placówki w całej Polsce. Większe pieniądze mają dostać wszyscy pracownicy Poczty Polskiej, którzy obecnie zarabiają mniej niż 2750 zł brutto. Łącznie w tym roku na podwyżki Poczta przeznaczy dodatkowo 50 mln zł. - Chodzi o ponad 90 tys. osób - tłumaczy Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ "S" Poczty Polskiej. - Ale to jeszcze nie koniec, kwestia dalszych podwyżek musi powrócić w 2008 r. - zapowiada.
Zdaniem Nowickiego roszczenia uzasadnia dobra kondycja państwowego przedsiębiorstwa. Poczta nigdy nie była przez państwo dotowana. - Zarabiamy na siebie, poczty w innych krajach przed prywatyzacją były dotowane ze środków publicznych. W naszym przypadku o takim ruchu nie słychać - podsumowuje Nowicki.
Strajk zaczął się jesienią zeszłego roku. Postulaty listonoszy liczyły 15 punktów. Przede wszystkim domagali się podwyżki wynagrodzeń średnio o 40 proc. Żądali również m.in. wstrzymania prac nad komercjalizacją Poczty Polskiej do czasu podpisania pakietu osłon socjalnych i wstrzymania wydzielenia ze struktur poczty poszczególnych pionów. - 13 grudnia większość związków podpisała porozumienie, które przewidywało 100 zł podwyżki i powrót do dalszych negocjacji, kiedy poprawi się sytuacja finansowa przedsiębiorstwa - mówi Sławomir Redmer, przedstawiciel Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych w Poczcie Polskiej. Porozumienia nie podpisała wówczas "Solidarność". Zrobiła to dopiero wczoraj wieczorem.
Gdyby do zawarcia ugody nie doszło, Poczcie groziłby strajk. A już zeszłoroczny poważnie zaszkodził firmie. Skorzystała na nim za to prywatna konkurencja. Firmy kurierskie przejęły część rynku paczek, InPost i PAF Operator Pocztowy - dostarczanie zwykłej korespondencji.
InPost przestał wtedy nadążać z realizacją zamówień, firma codziennie podpisywała nowe umowy z firmami i instytucjami. W ciągu dziesięciu dni władze spółki musiały zatrudnić 150 osób. Poczta, przynajmniej na chwilę, straciła wówczas kilku dużych klientów instytucjonalnych. Przygotowująca się do prywatyzacji firma z drugiej takiej wpadki mogłaby nie wyjść obronną ręką.