Polacy mają w kryptowalutach ponad trzy miliardy złotych. A bitcoin leci w dół
Ponad dwa miliardy w bitcoinie, prawie 400 mln zł w bitcoinie-cash i tyle samo w ethereum. Polacy mają olbrzymi majątek w kryptowalutach - wyliczyliśmy w WP Finanse. Na razie tylko na papierze, a właściwie w cyfrowych zapisach. Bitcoin zaczął zresztą marsz w dół i niewykluczone jest, że bitmilonerzy przestaną liczyć swój majątek w milionach. Lepiej być ostrożnym - ostrzega KNF - pojedyncze transakcje mogą na rynku wiele zmienić.
19.12.2017 | aktual.: 19.12.2017 23:56
Ostre wzrosty kryptowalut w ostatnim miesiącu (wyłączając bieżący tydzień, kiedy akurat spada) sprawiły, że ich wartość rozrosła się już do rozmiarów porównywalnych z najdroższymi światowymi korporacjami. Łączna wartość bitcoinów, ethereum, litecoinów i innych przekroczyła już przez moment nawet 630 mld dol. To więcej niż Facebook (525 mld dol.) i Amazon (573 mld dol.). Droższe na giełdzie w Nowym Jorku są już tylko Alphabet/Google (751 mld dol.) i producent iPhone’ów Apple (906 mld dol.).
Postanowiliśmy oszacować, ile z tej kwoty mają Polacy. Wyszło nam, że to około 2,4 mld zł w bitcoinie, 370 mln zł w bitcoin-cash, 350 mln zł w ethereum, 230 mln w litecoinie i 140 mln zł w dashu. Razem 3,5 mld zł.
Policzyliśmy to na podstawie danych o udziale platform handlujących bitcoinem w polskim złotym w światowych obrotach. Przyjęliśmy założenie, że procent światowych obrotów jest zbliżony do procenta wartości bitcoinów w kieszeniach Polaków.
Kornel Kot, analityk rynków finansowych TMS Brokers, podał WP Finansom, że biorąc pod uwagę, że Polacy obracają nie tylko na rynkach w polskim złotym, ale i amerykańskim dolarze (większa płynność i łatwiej sprzedać bitcoiny) łączny ich udział w obrotach na kryptowalutach można oszacować na 1,3-1,5 proc., co daje szóste miejsce na świecie. Przy takich liczbach wartość polskich kryptowalut wynosiłaby od 2,8 do 3,2 mld zł.
- Na podstawie ruchów na forach giełdowych możemy szacować, że styczność z bitcoinem mogło mieć około 40 tys. inwestorów (z Polski - red.) - podaje Kornel Kot. Średnio na Polaka przypadałoby więc 70-80 tys. zł w bitcoinach, czyli po 1,1-1,2 bitcoina.
Bitcoin maszeruje w dół
Niedawno pisaliśmy o bitmilionerach z Polski. Niektórzy z nich zarobili gigantyczne pieniądze. Teoretycznie. Pod warunkiem, że bitcoiny już sprzedali, a nie tylko czekają na dalsze wzrosty.
Bitcoin tymczasem wygląda od poniedziałku, jakby stracił paliwo do dalszych wzrostów. We wtorek wyceniany był już po 17,7 tys. dol., czyli o 2,1 tys. dolarów niżej od swojej maksymalnej wyceny z ostatniej niedzieli (19783,06 dol.).
O napompowanej do nieprzyzwoitości bańce pisało się już wiele. Przyczyną „pompowania” kursu w ostatnich miesiącach był planowany debiut kontraktów terminowych na chicagowskich giełdach. Najpierw na giełdzie opcji CBOE, wreszcie w poniedziałek najważniejsza kryptowaluta świata weszła na salony, czyli na najważniejszą giełdę towarową świata - chicagowską Chicago Mercantile Exchange (CME).
Tam gracze stwierdzili, że zarabiać na bitcoinie owszem można, ale jak na razie łatwiejszy zarobek jest na jego spadkach. A to jest możliwe przy kontraktach terminowych, które są formą zakładu o przyszły kurs. Zarobek na ruchu w dół wygląda na łatwiejszy, bo po ostrych wzrostach balon robi wrażenia naprawdę zbytnio napompowanego.
Co więcej, zarobek na kontraktach z CME mnożony jest przez 2,3 - to tzw. dźwignia, która towarzyszy kontraktom terminowym. Nie dość, że same bitcoiny gnają w tę i z powrotem jak szalone, to jeszcze jest dodatkowa atrakcja w postaci dźwigni.
Sytuacja na rynku bitcoina przypomina to, co się działo u początków warszawskiej giełdy. Gra na zasadzie „kup akcje byle jakiej spółki i patrz, jak pięknie kwitnie” wtedy dominowała. W pewnym momencie wydawało się, że wzrosty po 10 proc. dziennie trwać będą bez końca.
Aż przyszedł koniec i ostra przecena akcji. Wielu udało się i tak sprzedać z zyskiem, ale potem stęsknieni za atmosferą euforii inwestowali z powrotem na rynku, myśląc, że przecież wiecznie spadać nie będzie. Jednak okazuje się, że rynek, który już pamięta spadki to nie ten sam, który widział tylko wzrosty. W rezultacie wielu później traciło pieniądze.
KNF nie widzi ryzyka systemowego, ale ostrzega
Kwoty kryptowalut posiadanych przez Polaków wyglądają poważnie. Pytanie oczywiście jest, ile wyłożyli, a ile wynika z samego wzrostu kursu i czy ewentualne spadki mogą spowodować problemy dla gospodarki? Niebezpieczne byłoby, gdyby brali na kupno kryptowaluty pożyczki w bankach, a potem przy spadkach nie byli w stanie ich spłacić.
- W skali makroekonomicznej obecnie „waluty” wirtualne nie generują systemowo istotnego ryzyka dla polskiego rynku finansowego. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo stałego wzrostu przestępczości skierowanej przeciwko użytkownikom „walut” wirtualnych oraz wykorzystywania „walut” wirtualnych do prania pieniędzy lub finansowania przestępstw o charakterze terrorystycznym - powiedział WP Finansom Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej KNF.
Podaje, że UKNF będzie stale monitorować ten rynek i potencjalne ryzyko, jakie mogą generować „waluty” wirtualne dla instytucji finansowych. Wspólnie z NBP urząd wystosował zresztą rekomendację do instytucji finansowych o powstrzymywanie się od inwestycji w kryptowaluty.
- Z punktu widzenia potencjalnych inwestorów, KNF wraz z NBP zwracają także uwagę na ryzyko związane z dużą zmianą cen "walut" wirtualnych. Pojedyncze transakcje mogą istotnie wpływać na kształtowanie się ceny, co wiąże się z ryzykiem utraty zainwestowanych środków finansowych - zauważa Barszczewski.