Polacy spłacają ze strachu
Niepewność sytuacji gospodarczej podziałała na Polaków mobilizująco. Odmawiają sobie kolejnych pokus i aby nie popaść w większe tarapaty bardziej przykładają się do spłaty narastającej puli zadłużenia. Po raz pierwszy od czterech lat lista złych dłużników, publikowana co kwartał przez BIG InfoMonitor, skróciła się o ponad 21 tys. nazwisk do 2 079 649. Dług jednak nadal rośnie. Z 30,89 mld zł w maju zwiększył się w sierpniu do 32,51 mld zł.
Skąd spadek liczby zadłużonych? W sytuacji gdy na koniec sierpnia przybyło blisko 141 tys. nowych złych dłużników, 162,6 tys. osób z listą BIG InfoMonitor się pożegnało. Nie ma jednak na razie pewności czy jest to już trend, czy incydent. Trzeba bowiem brać pod uwagę, że część osób, która zniknęła z listy złych dłużników trafiła do firm windykacyjnych, a te choć mogą to już robić od ponad roku, nie zawsze od razu zgłaszają swoich dłużników do BIG-ów. – Praktyka ta jednak zyskuje na popularności i szacujemy, że obecnie już około jednej piątej osób, od których pieniądze chcą odzyskać firmy windykacyjne zostało wpisanych do naszej bazy. Spodziewamy się, że z czasem odsetek ten będzie rósł – mówi Marcin Ledworowski, wiceprezes BIG InfoMonitor.
Profil złego dłużnika pozostaje wciąż ten sam – mężczyzna w wieku pomiędzy 30 a 39 lat najczęściej z woj. śląskiego i mazowieckiego. W liczbie osób nie płacących na czas rat kredytowych, rachunków za media czy telefon oraz alimentów wciąż jednak to nie Mazowsze czy Śląsk są na pierwszym planie. W negatywnych statystkach przodują województwa zachodniopomorskie i lubuskie. Gdy średnio w kraju problem z terminowymi spłatami ma 54 osób na 1000, w zachodnipomorskim jest to 78, a w lubuskim 71. Dalej znajdują się woj. śląskie i kujawsko-pomorskie, gdzie odsetek ten wynosi 6,8 proc. Najbardziej rzetelni są mieszkańcy woj. podkarpackiego i świętokrzyskiego gdzie zaledwie 3,1 proc. oraz 3,3 proc. osób ma problemy z regulowaniem długów.
Jak zaznacza główny ekonomista Biura Informacji Kredytowej Andrzej Topiński, gdy wcześniej większe problemy z wyjścia zadłużenia miały osoby z zaległościami do 2 tys. zł, obecnie widać, że problemy mają obciążenia zobowiązaniami przekraczającymi 10 tys. zł. Potwierdzają to statystyki. Przy spadku liczby zadłużonych o 1 proc. wartość ich długów wzrosła o ponad 5 proc.
A z czym Polacy mają największy problem? Z lipcowych danych Komisji Nadzoru Finansowego monitorującej złe długi z podziałem na różne rodzaje kredytów wynika, że klientom banków wciąż najtrudniej spłacać pożyczki gotówkowe i debet w koncie. Odsetek złych kredytów w tej kategorii od początku tego roku nie może spaść zdecydowanie poniżej 20 proc. Łączna kwota nie oddanych w terminie rat wyniosła na koniec lipca blisko 6,3 mld zł.
Na drugim miejscu znajdują się karty kredytowe. Tu na każde 100 zł pożyczone na karcie na czas nie wraca do banku ok. 19 zł. Wartościowo jest to jednak zdecydowani mniej, bo jedynie 2,6 mld zł - i taki stan również utrzymuje się od 7 miesięcy. Natomiast w przypadku kredytów samochodowych odsetek niespłacanych zgodnie z harmonogramem wynosi mniej niż w gotówkach i na kartach, to widać w ostatnim okresie pogorszenie sytuacji. Na czas nie wraca ok. 15 proc. pieniędzy pożyczonych (1,08 mld zł) na samochody, podczas gdy pod koniec zeszłego roku było to ok. 12 proc. Podobnie wyglądają kłopoty na kredytach ratalnych, ale choć odsetek zbliżony 15,4 proc. to jednak kwota już dużo większa, bo niemal 6,7 mld zł. Nie widać skoku złych długów kredytów mieszkaniowych, choć spłacających kredyty frankowe gnębi szalejący kurs szwajcarskiej waluty, a obsługujących kredyty w złotych wzrost stóp procentowych. Odsetek złych kredytów na koniec lipca doszedł do 2,01 proc., łącznie jest to blisko 6,3 mld zł.
Halina Kochalska,
Open Finance