Polskie krawcowe podbijają Karaiby

Jachty wyposażone w tapicerki wykonane przez polskie krawcowe są rozchwytywane przez zachodnich armatorów. Szyciem obicia na pływające łóżka i fotele od kilku lat zajmuje się Elżbieta Karpińska z Gdańska.

Polskie krawcowe podbijają Karaiby

02.05.2007 | aktual.: 07.05.2007 12:46

Jachty wyposażone w tapicerki wykonane przez polskie krawcowe są rozchwytywane przez zachodnich armatorów. Szyciem obicia na pływające łóżka i fotele od kilku lat zajmuje się gdańszczanka - Elżbieta Karpińska ( na zdjęciu). Kobieta jest wykwalifikowaną krawcową. Jeszcze kilkanaście lat temu kroiła materiał na suknie i garnitury, od kilku lat szyje w gdańskiej stoczni jachtowej. Jak twierdzi nic lepszego nie mogło jej spotkać.

- Właściwie nic się nie zmieniło, co najwyżej rozmiary krojonego przeze mnie materiału. Mam maszynę w hali na terenie Stoczni Gdańskiej i pomocników do wypychania foteli, kanap i wszelkiego rodzaju leżanek. Podoba mi się tu i na pewno nie wrócę do garniturów – mówi Elżbieta.

Kroimy jachty
Skórzane lub pikowane. Gładkie, z frędzlami lub bez. Kolorowe albo jednolite. Elżbieta jest w stanie spełnić najbardziej wybredne, tapicerskie marzenie klienta. - Właściwie nie ma wzoru, którego bym nie uszyła. Z klientem uzgodnione są wszystkie szczegóły. Praca daje mi dużo satysfakcji, bo między innymi dzięki mnie klient na morzu czuje się jak w domu. W tym tkwi sukces naszych jachtów… Te pracę znalazłam głównie dzięki elastycznemu myśleniu. Uwierzyłam, że mogę pracować na produkcji, a nie tylko w zakładzie krawieckim – mówi Elżbieta. Emilia też robi jachty i to dosłownie. Wycina fragmenty z płacht tworzywa sztucznego. Części materiału są później scalane. W ten sposób powstają elementy montowane na pokładach, czy burtach. - Używamy specjalnej techniki. W jakiś sposób można porównać ją do szycia. Cieszę się, że biorę udział w tak dużej produkcji. Jestem zawodową krawcową, ale zupełnie nie interesuje mnie krojenie w małych skalach, wolę większe rozmiary – śmieje się Emilia Kołodziejska . – Otrzymałam tę
pracę za pośrednictwem urzędu pracy. Praca w stoczni bardzo mi odpowiada, razem z koleżankami uczestniczymy w wodowaniu i śledzimy, gdzie pływają nasze łódki.

*Mamy od jachtów *
Krawcowe w stoczni są niezwykle poszukiwane. Sprawdzają się przy precyzyjnym wykańczaniu elementów . Jak przekonują przedstawiciele firmy, w stoczni znajdzie się miejsce dla pań reprezentujące również inne zawody.
- Ale to nie znaczy, że dyskryminujemy mężczyzn. Oczywiście przyjmiemy każdego dobrego rzemieślnika niezależnie od płci. Współpracujemy z urzędem pracy, zamieszczamy ogłoszenia w mediach. Nowe osoby zawsze szkolimy. Staramy się być elastyczni w rekrutacji. Przyjęło się, że w stoczniach, na liniach produkcyjnych, pracują mężczyźni, tymczasem my udowadniamy, że w takim zakładzie jak nasz świetnie sprawdzają się kobiety. Nowe technologie, które stosujemy wymagają precyzji, a nie siły fizycznej. Nasze pracownice przyczyniają się do tego, że po katamarany ustawiają się długie kolejki. Armatorom podoba się, że o kolorze obicia można porozmawiać z wykwalifikowaną krawcową, która w dzień szyje materiał na jachty, a wieczorem jest panią domu, mamą, czy babcią – mówi Marta Biesiada, kierownik działu kadr Sunreef Yachts.

*Bo faceci wyjechali *
Kobiety pracujące przy produkcji statków to nie nowość. W Stoczni Gdańskiej jeszcze kilkanaście lat temu obsługiwały suwnice, dźwigi, sprawdzały się jako spawaczki. Dziś jeśli pracują to wyłącznie w biurach. Komputeryzacja produkcji powoduje, że pracodawcy coraz częściej rozglądają się za paniami. - Musimy się do tego przyzwyczaić. Większość panów woli pracować w innych krajach. Coraz częściej będą ich zastępować kobiety. Dużo pracodawców już pyta o panie, które mogłyby pracować w produkcji. Szefowie firm widzą w nich dobrych kandydatów do pracy. To może być lek na bezrobocie pań i deficyt pracowników fizycznych – twierdzi Iwona Pietrzyk z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)