Powrót na utartą ścieżkę - komentarz tygodniowy
Po kilku tygodniach przerwy rynek walutowy wraca na tory różnicowania polityki monetarnej USA i reszty globu. Indeks dolarowy poprawia czteroletnie szczyty, a potencjalny, wyraźny hamulec dla umocnienia może wystąpić dopiero pod koniec tygodnia.
03.11.2014 | aktual.: 03.11.2014 12:42
Na starcie nowego miesiąca popyt na dolara jest podtrzymywany. Systematycznie wzrasta przekonanie, że Fed wielkimi korkami zbliża się do startu podwyżek stóp procentowych, tymczasem z innych części świata przeważnie dochodzą sygnały łagodzenia polityki pieniężnej.
Dziś najbardziej wymowny jest spadek AUD/USD w reakcji na słabe dane z Chin i Australii. W sobotę indeks PMI dla przemysłu (publikowany przez CFLP) spadł do 50,8 z 51,1 we wrześniu przy prognozie 51,2. Ekspansja sektora jest najsłabsza od pięciu miesięcy i sugeruje, że szanse na odbicie wzrostu są mocno ograniczone. Dziś rano wskaźnik dla sektora usługowego także spadł (do 53,8), a „prywatny” (od HSBC) PMI dla przemysłu utrzymał wstępny wynik 50,4. Słabszy wzrost w Chinach oznacza niższy popyt na import z Australii, ale za spadkiem AUD/USD o prawie centa do 0,8702 stoi także tąpnięcie liczby nowych pozwoleń na budowę w Australii we wrześniu, gdzie spadek o 11 proc. m/m (prog. -1 proc.) był najsilniejszy do dwóch lat. Teraz pytaniem pozostaje, czy na podstawie tych danych RBA złagodzi komunikat po jutrzejszej decyzji w sprawie stóp procentowych? W krótkim terminie pozostaje ryzyko dalszego osłabianie Australijczyka.
Przed nami w poniedziałkowym kalendarium przeważnie publikacje październikowych PMI/ISM dla przemysłu. O 9:00 zaczynamy danymi z Polski i Węgier. Sądzimy, że krajowy PMI powinien odbić z 49,5 do 49,7; konsensus jest bardziej optymistyczny i sugeruje 50. Do 10:00 otrzymamy aktualizację wskaźników ze strefy euro, ale tutaj nie powinno się wiele zmienić (prog. 50,7). Dalej o 10:30 mamy odczyt dla Wielkiej Brytanii, gdzie ostatnie słabsze dane wskazują na spadek indeksu (51,4). Po południu uwagę przyciągnie PMI dla USA (15:45), a krótko potem ISM (16:00). Ważniejszy ISM ma spaść do 56,2 z 56,6 we wrześniu, choć po piątkowym silnym odczycie Chicago PMI (66,2, prog. 60) nie zdziwiłby mnie wyższy wynik. Dziś mamy także dwa wystąpienia przedstawicieli Fed: o 15:30 Charles Evans z Fed w Chicago (bez głosu, gołąb) oraz o 18:40 Richard Fisher z Fed w Dallas (głosujący, jastrząb).
Ale jak przystało na początek miesiąca ważniejsze będą wydarzenia z drugiej części tygodnia, czyli posiedzenie ECB i dane z rynku pracy USA. Sądzę, że jeśli odczyty wskaźników koniunktury z USA nie rozminą się mocno z prognozami, aprecjacyjny trend na dolarze zostanie podtrzymany aż do piątku. Może jedynie złagodnieć. W ostatnich tygodniach z rynku pracy (myślę tutaj o wnioskach o zasiłek) nie trzymaliśmy żadnych niepokojących sygnałów, zatem w październiku można liczyć na solidny przyrost miejsc pracy. Z drugiej strony euro pozostaje pod presją, gdyż wobec ECB rosną oczekiwania na dalsze luzowanie w ślad za zeszłotygodniowymi niespodziankami ze strony Riksbanku i BoJ. Ale prezes Draghi i spółka po pierwsze czekają na wyniki grudniowego TLTRO, a po drugie spekulacje o rozszerzenie skupu aktywów prywatnych sugerowały taką zapowiedź dopiero za miesiąc.
Utrzymanie status quo powinno przynieść chwilową ulgę dla euro. Wreszcie na naszym podwórku oczy zwrócone są na RPP, która w środę prawdopodobnie zetnie stopę referencyjną o 25 pb do 1,75 proc. Istnieje ryzyko głębsze go cięcia o 50 pb (które rynek pieniężny już zdążył wycenić), jednak cokolwiek zrobi Rada, obstawiał bym, że środowa obniżka będzie ostatnią na długi czas. Jeśli konferencja prasowa to zasugeruje, ze złotego zejdzie ważny czynnik hamujący jego umocnienie. Do tego czasu kurs powinien być stabilny.
Konrad Białas
Dom Maklerski TMS Brokers S.A.