Powyborcza Japonia - koniec pewnej epoki

Warto przyjrzeć się kilku aspektom powyborczego krajobrazu Japonii.

Powyborcza Japonia - koniec pewnej epoki
Źródło zdjęć: © Rzeczpospolita | Rzeczpospolita

16.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 11:15

Przyspieszone wybory, które odbyły się w Japonii w minioną niedzielę, miały przynieść wiele nowych zwrotów akcji dla krajowej polityki. Lider opozycji, jak to przeważnie ma się w zwyczaju, liczył się z dymisją, gdy poparcie byłoby zbyt małe. Tak się stało, Banri Kaieda zrezygnował z szefowania partii DPJ. O ponowne wybranie ubiegały się także dwie byłe panie minister: sprawiedliwości i gospodarki, które w październiku w niesławie zostały z rządu wyrzucone. W Japonii jednak bardziej liczy się posiadanie znanego nazwiska niż oskarżenia o finansowe nadużycia, dlatego warto czasem powiedzieć, że od teraz to już będzie się działać lepiej i zgodnie z prawem i poparcie gotowe. Midori Matsushima i Yuko Obuchi zyskały mandaty w nowym składzie parlamentu. Jedna, bardzo znana w Japonii postać, zapowiedziała przejście na emeryturę, jeżeli nie uzyskałaby odpowiedniej liczby głosów.

Koniec epoki

Czarny scenariusz się spełnił, a że w kraju honoru wypadałoby być słownym, trzeba było pożegnać się z polityką. Shintaro Ishihara, 82-letni polityk, literat, nacjonalista i postać niezwykle barwna jak na japońskie standardy ogłosił koniec swojej politycznej kariery. Decyzja bardzo ważna, ponieważ Ishihara całym sobą symbolizował ideały powojennej Japonii. Zaczynał jako pisarz, jego utwory rozpoczęły obyczajową rewolucję na początku lat 50. XX wieku. Wielokrotnie nagradzany i darzony ogromnym szacunkiem wśród Japończyków Ishihara przyjaźnił się z innymi ważnymi ludźmi słowa. Jego bliskim przyjacielem był Yukio Mishima, inny symbol generacji, która nie mogła pogodzić się z przegraną wojny i utratą imperialnych ideałów wielkiej Japonii. Mishima w 1972 popełnił samobójstwo podczas nieudanego puczu wojskowego, który miał na celu odbudowanie pozycji cesarza. Shintaro miał także znanego brata, Yujiro, który grywał w filmach opartych o scenariusze jego powieści. Starszy Ishihara pisał o buncie młodzieży, a młodszy
firmował nowoczesnych Japończyków sobą na ekranie. Po jego roli w „Porach roku słońca" w reżyserii Nagisy Oshimy zapanowała nawet moda na uczesanie w stylu Yujiro Ishihary.

Shintaro Ishihara przez lata sprawował urząd burmistrza Tokio (1999-2012), słynął z ciężkiej ręki i bezkompromisowego języka wobec politycznych wrogów oraz państw sąsiadujących z Japonią. Szczególnie cięty był wobec Chin i Korei. Nie uznawał połowicznych wyborów, to jego działania mające na celu wykupienie wysp Senkaku od prywatnego właściciela rozpoczęły przed dwoma laty nową fazę terytorialnych sporów pomiędzy Tokio a Pekinem. Działania kontrowersyjnego staruszka-polityka zmusiły rząd kraju do interwencji i wyłożenia własnych funduszy na przejęcie archipelagu. Na fali antychińskich nastrojów Ishihara firmował swoim nazwiskiem w 2012 roku Partię Wschodzącego Słońca, następnie działał w ramach Partii Odbudowy Japonii. Do ostatnich wyborów startował jako kandydat Partii dla Przyszłych Pokoleń.

Wyrazista postać

To właśnie ten polityczny twór doprowadził go do emerytury. Jako odłam Partii Odbudowy Japonii nie udało się jednak przekonać do siebie wyborców i przyszłe pokolenia mogą liczyć jedynie na 2 reprezentantów w parlamencie. Wcześniej członków partii było aż 19 w parlamencie. Ishihara celowo kandydował z ostatniego, dziewiątego miejsca na tokijskiej liście partii przeznaczonej do proporcjonalnego liczenia głosów. Wszystko wskazywało na to, że chce się pożegnać z polityką na dobre.

Japoński parlament żegna jedną z najbardziej wyrazistych postaci, która była w nim obecna przez długie i ważne dla kraju dekady. Praktycznie wszystkie wydarzenia związane z rozwojem nowoczesnej Japonii zawierały w sobie jakąś cząstkę sposobu myślenia Shintaro Ishihary. Także wtedy, gdy krytykował Chiny w najostrzejszy sposób, sugerując, że Japonia powinna zaopatrzeć się w broń nuklearną, by odeprzeć ewentualny atak z Pekinu. Także wtedy, gdy konsekwentnie utrzymywał, że zbrodnia w Nankinie z 1937 roku jest wymysłem chińskich historyków, ponieważ japońscy żołnierze nie dopuścili się takich okrutnych czynów. Ishihara powtarza, że nie wie, kiedy umrze, ale że na pewno do ostatnich dni będzie mówił to, co uzna za stosowne i nie zamierza się dopasowywać do nikogo i niczego.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)