Poziom 1700 punktów jak magnes
Pierwsza połowa sesji w Warszawie upłynęła pod znakiem drgawek indeksów. Mały obrót pozwał na wszystko, więc WIG20 skakał z minusów na plusy i odwrotnie. Zachodnie parkiety nie przejawiały chęci do podobnych ruchów.
04.12.2008 09:18
Tam po spadku DAX o 2 procent nic się nie działo i oczekiwano na dane makro. U nasz zabawa trwała do południa. Wtedy rynek ustabilizował się na niewielkich minusach i rozpoczęło się wyczekiwanie.
Wczorajszy dzień był pełen raportów gospodarczych. I mimo takiej masy trudno doszukać się pozytywnych informacji. Publikowane z rana indeksy rozwoju sektora usług dla strefy Euro były gorsze od prognoz. Sprzedaż detaliczna w Europie spadła dwukrotnie więcej niż oczekiwano. Reakcji na te dane nie widzieliśmy, bo wszyscy czekali na informacje ze Stanów.
Kolejne raporty ADP i Challengera pokazały jedno – amerykański rynek pracy wciąż nie notuje poprawy i skala zwolnień jest coraz większa. Jedynym plusem były dane o większej wydajności pracy, ale nic w nich dziwnego. Amerykanie po prostu bardziej boją się utraty pracy, więc zaczynają lepiej pracować żeby nie być pierwszymi na liście zwolnień. Jednak bez większych zarobków i chęci do ich wydawania gospodarki tylko w ten sposób nie uda się uleczyć.
Właśnie po publikacji tych danych podaż zaczęła spychać WIG20 coraz niżej. Poziom 1700 punktów przyciągał jak magnes i notowaliśmy już 2,5 procentowych spadek. Bardzo słabo w końcówce wypadł KGHM, który zaczął się negatywnie wyróżniać przez coraz wyraźniejszą przecenę miedzi. Ostatecznie miedziowy konglomerat stracił 6 procent i był najsłabszy wśród dużych spółek.
Najgorszym odczytem z wczoraj był indeks ISM opisujący sektor usług w Stanach. Ta część gospodarki odpowiadająca za 80 proc. PKB zgodnie z danymi jest w głębokiej recesji i wciąż się pogrąża. Wystarczy powiedzieć, że indeks znalazł się na poziomie najgorszym w historii. Myliłby się jednak ktoś sądząc, że rynki w USA się tym „drobiazgiem” przejęły. Sesja zakończyła się tam 2,5 procentowymi wzrostami, co tylko potwierdza ostatnie dwa dni zwyżki.
Dziś mamy dzień decyzji Banków centralnych, co niestety stwarza pole tylko do negatywnych zaskoczeń. Od ECB oczekuje się obniżki stóp co najmniej o 50 punktów (do stopy 2,75 proc.) a od Banku Anglii o 100 punktów. Obie decyzje są szeroko oczekiwane, zatem są już w cenach. Wczorajsze wzrosty w USA potwierdzają odczucia Europejczyków, że każde dane można ignorować i odważnie pchać indeksy w górę. Tak też powinna się rozpocząć nasza sesja. Popyt i podaż mają jednak ograniczone pole manewru. Magnetyzm poziomu 1700 punktów wciąż działa.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse