Pracować, by przeżyć - raport z ankiety
Nasza pensja powinna być na tyle zasobna, byśmy mogli ją przeznaczyć na coś więcej, niż tylko czynsz i podstawowe środki do życia.
27.10.2006 | aktual.: 03.11.2006 13:49
Wyniki naszego sondażu nie wypadły zbyt optymistycznie. Najwięcej ankietowanych uważa, że sytuacja na polskim rynku pracy pogorszy się - za tą opcją głosowało aż 41 % spośród 1948 internautów (zobacz wyniki).
29% badanych jest zdania, że kondycja rynku pracy pozostanie bez zmian - innymi słowy, wciąż będzie trudno o tzw. "dobrą pracę" - taką, która pozwala na życie bez ustawicznych niepokojów natury finansowej.
Niewiele mniej, bo 27% głosujących uważa, że sytuacja się poprawi *- polscy pracodawcy nareszcie zaczną szanować pracowników i odpowiednio ich wynagradzać. Takie podejście niesie nadzieję, że powiedzenie: *"Na dziesięciu Polaków - trzech żyje w stresie, zaś pozostałych siedmiu - w Londynie" zacznie budzić jedynie humorystyczne skojarzenia w miejsce gorzkiej refleksji.
Większość z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak wygląda sytuacja na polskim rynku zatrudnienia – bezrobocie ponoć maleje, ale o dobrą pracę wciąż jest naprawdę ciężko. Pod określeniem „dobra praca” rozumiemy zatrudnienie na warunkach, które zapewnią godne życie – bez rozrzutności i oddawania się luksusowym rozrywkom - pozwalające nam je „przeżyć” – nie zaś: „przetrwać”. Określona część wynagrodzenia miałaby pokrywać wydatki na życie od pierwszego do ostatniego dnia miesiąca – zaś pozostała część pieniędzy pozwalałaby na prowadzenie oszczędności, przyszłościowe inwestycje czy choćby wydatki związane z polepszeniem warunków mieszkaniowych. Innymi słowy, nasza pensja powinna być na tyle zasobna, byśmy mogli ją przeznaczyć na coś więcej, niż tylko czynsz i podstawowe środki do życia.
Kondycja zatrudnienia w Polsce tymczasem przedstawia się tak, że większość ludzi nie zarabia sum, które pozwoliłyby żyć godnie, co powoduje wzrost fali pobieranych kredytów i permanentny stan braku pieniędzy. Bardzo często z tego powodu nie można postrzegać swojej profesji inaczej, niż jako przykrą konieczność, która - bardziej niż powodem do satysfakcji i samospełnienia - okazuje się być przyczyną zniechęcenia i frustracji. Mimo, iż jesteśmy świadomi, że nie są to „przymusowe roboty skazańców” a bardzo ważna część naszego życia – kwestie zarobkowe nie pozwalają nam postrzegać pracy inaczej, niż jako przymus i niewolniczy kierat, który pozwala nam – albo i nie – na przetrwanie od przysłowiowego 1 do 31.
Bez względu na to, czy nasze podejście do zjawiska pracy opiera się na ambicji, pasji czy odbiorze jej efektów – kwestie finansowe najczęściej przysłaniają wszelkie inne, priotytetowo przecież ważne, aspekty. Większość rodaków uważa, że zarabia niewspółmiernie do zakresu wykonywanej profesji, jak również poniżej posiadanych kwalifikacji - oraz, że ich zarobki powinny być zdecydowanie wyższe. To właśnie czynnik finansowy jest najczęściej wskazywany zarówno jako najważniejsza przyczyna rezygnacji z pracy, jak i najlepsza forma motywacji. Pomimo oczywistych faktów, że możliwość rozwoju i atmosfera w miejscu zatrudnienia są dla nas bardzo ważne – to właśnie pięniądze są najważniejszym powodem, dla którego pracę podejmujemy lub też z niej rezygnujemy.
Ostatnie kilkanaście lat w Polsce diametralnie zmieniło sytuację i prawa panujące rynkiem zatrudnienia. Upadek państwowych gigantów, powstanie małych prywatnych firm i późniejszy drastyczny wzrost bezrobocia - powołały do życia nowe podejście pracodawcy do pracownika, które potocznie jest określane jako „Dziękuj mi, że daję ci pracę – i jeszcze dostajesz za to pieniądze!”. W czasach, gdy granice krajów Unii Europejskiej były dla Polaków jeszcze zamknięte, samo posiadanie pracy było postrzegane jako nie lada osiągnięcie oraz wystarczający powód do jej wykonywania. Otwarcie granic dla Polaków zapoczątkowało exodus rodaków za granicę, gdzie z racji swojego zatrudnienia można cieszyć się czymś więcej, niż tylko faktem, że jest się gdzieś zatrudnionym.
To spowodowało, że nareszcie podejście pracodawców zaczyna się zmieniać, ponieważ są świadomi, że mogą utracić swoich pracowników w przyspieszonym tempie a na ich miejsce nie będzie już setek chętnych. Większość rodaków pracujących w krajach UE jest zgodna co do kwestii, że praca za granicą różni się od pracy w kraju nie tylko wysokością zarobków, ale też podejściem pracodawcy. Innymi słowy, nasza praca – jeśli nawet nie jest doceniana i nagradzana awansami – jest po prostu szanowana. Pozwala to na poczucie sensu i celowości własnych działań – czego zdecydowanie nie można odczuć w momencie, gdy ktoś daje nam pracę „z łaski”.
Wyżej wspomniany szacunek do naszej pracy, jak również zarobki pozwalające na godne życie, okazały się być podstawą do podejmowania pracy poza granicami państwa. Zapoczątkowały one również narodziny paradoksalnego zjawiska, jakim jest podejmowanie pracy o charakterze zupełnie niewspółmiernym do posiadanych kwalifikacji. Tysiące Polaków, posiadających wyższe wykształcenie, pracują w zawodach nie wymagających takich kompetencji *– i najwyraźniej nie ma to dla nich większego znaczenia. Dowodzi to tylko prawdziwości porzekadła : „Żadna praca nie hańbi”. Faktycznie, *żadna praca nie hańbi – ale nie każda pozwala żyć godnie. Miejmy nadzieję, że praca w Polsce również nareszcie taką się stanie.
A co Wy myślicie na temat zmian na polskim rynku pracy? Czy myślicie, że masowe wyjazdy polskich pracowników zmienią nareszcie sytuację w kraju? Czy pracodawcy zaczną szanować naszą pracę? Czy łatwiej będzie znaleźć tzw. dobrą pracę? A może sprawy pozostaną bez zmian – lub jeszcze się pogorszą? Chcemy poznać Wasze zdanie!