Prezes ARP: nie było korupcji w przetargu na stocznie

Agencja Rozwoju Przemysłu zapewnia, że w procesie sprzedaży polskich stoczni nie dochodziło do działań korupcyjnych. Prezes Agencji Wojciech Dąbrowski zaprzeczył, że podczas przetargu były realizowane interesy poszczególnych urzędników.

Prezes ARP: nie było korupcji w przetargu na stocznie
Źródło zdjęć: © PAP

12.10.2009 | aktual.: 12.10.2009 13:58

Tygodnik "Wprost" zamieścił na swej stronie internetowej fragmenty tajnego raportu Centralnego Biura Antykorupcyjnego na temat sprzedaży majątku stoczni. Jego autorzy twierdzą, że urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu, podległej ministrowi Gradowi "czynili wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach na majątek stoczni gdyńskiej i szczecińskiej wybranemu przez siebie katarskiemu inwestorowi Stiching Particulier Fonds Greenrights".

Podczas konferencji prasowej ARP przedstawiła kalendarium, dotyczące sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie. Wojciech Dąbrowski zapewniał, że przy przetargu zachowano wszelkie konieczne procedury, przetarg był transparentny i każdy inwestor mógł obserwować pozostałe oferty.

Prezes podkreślił, że katarski inwestor był jedynym, który wpłacił wadium i gwarantował kontynuację produkcji stoczniowej. Wojciech Dąbrowski zapewnił, że pieniądze z wadium, wpłaconego przez tę firmę, znajdują się na kontach stoczni.

Według Dąbrowskiego doniesienia, dotyczące rzekomych nieprawidłowości podczas procesu sprzedaży stoczni, mogą poważnie zaszkodzić ich sprzedaży. Wyraził on nadzieję, że w nowym przetargu znajdzie się choć jeden rzetelny inwestor.

Wojciech Dąbrowski dodał też, że nie uważa za zasadne podania się do dymisji. Wyraził przekonanie, że wszystkie czynności związane ze sprzedażą stoczni przeprowadził prawidłowo.

Prezes potwierdził, że po stronie katarskiego inwestora pojawiało się nazwisko libańskiego handlarza bronią Rahmana Abdula El-Assira. Nie wyjaśnił jednak, w jakim charakterze zaangażowany był on w sprawę przetargu.

Prezes ARP zastrzegł, że w nowym przetargu zostanie zmieniony skład osobowy zespołów, które zajmowały się procesem sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie. Zaznaczył, że nie chodzi o to, że ma coś do zarzucenia poprzedniemu zespołowi, chodzi - jak to określił - "o zachowanie czystości sprawy".

Komisja Europejska się nie przejęła

Komisja Europejska spokojnie zareagowała na nieprawidłowości wokół sprzedaży majątków stoczni w Gdyni i Szczecinie, o których donosi CBA.

Rzecznik Komisji Jonathan Todd zastrzegł natomiast, że Bruksela będzie przyglądać się uważnie, czy ponowny przetarg na sprzedaż zakładów zostanie zorganizowany w przejrzysty sposób.

Komisja Europejska twierdzi, że wyjaśnienie całej sprawy należy do polskiego wymiaru sprawiedliwości, a ona sama nie zamierza się tym interesować. Spokojna reakcja Brukseli wynika z faktu, że pierwszy przetarg zakończył się fiaskiem i katarski inwestor wycofał się ostatecznie z zakupu stoczni w Gdyni i Szczecinie. - To już historia - mówi rzecznik komisji.

Jonathan Todd podkreślił jednocześnie, że drugi przetarg będzie skrupulatnie sprawdzany przez europejskich ekspertów, a zatem ściślejszy nadzór będzie jedyną konsekwencją w Brukseli całej afery.

Rzecznik dodaje, że polskie władze będą musiały zapewnić, że tym razem wszystko odbędzie się zgodnie z unijnymi wymogami - przetarg ma być otwarty, bez żadnych warunków wstępnych, żaden inwestor nie może być faworyzowany.

Komisja nadzoruje sprzedaż majątku obu zakładów, bo z pieniędzy uzyskanych z przetargu ma być zwrócona pomoc publiczna, którą obie stocznie otrzymały od czasu naszego wejścia do Unii Europejskiej. Bruksela uznała, że rządowe wsparcie zostało przyznane nielegalnie, bo nie zagwarantowało długoterminowej rentowności stoczniom.

cbarządgrad
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)