Profesorska toga. Tylko dla mężczyzn!
Wśród 193 członków Polskiej Akademii Nauk jest jedynie sześć kobiet. Panie są szefami tylko siedmiu z 76 instytutów naukowych
22.07.2010 | aktual.: 22.07.2010 15:00
Wśród 193 członków Polskiej Akademii Nauk jest jedynie sześć kobiet. Panie są szefami tylko siedmiu z 76 instytutów naukowych. Tak więc 93 proc. kadry kierowniczej polskich instytutów naukowych stanowią mężczyźni.
W ciągu ostatnich 30 lat zrównała się w Polsce liczba kobiet i mężczyzn uzyskujących stopień doktora. Niestety, odsetek pań ze stopniem doktora habilitowanego wynosi zaledwie 32 proc., a z tytułem profesora już tylko 26 proc. W latach 2005-2007 projekty kierowane przez kobiety stanowiły 1/3 wszystkich zaakceptowanych projektów naukowych.
Kobieta się nie wybija
Takie smutne dane przedstawiła prof. Renata Siemieńska z Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego podczas niedawnej konferencji „Płeć w nauce - przeszkoda czy atut? Kariery naukowe a życie prywatne”, zorganizowanej przez Instytut Studiów Społecznych UW, Katedrę UNESCO Kobiety – Społeczeństwo – Rozwój i Fundację Feminoteka. Według prof. Siemieńskiej, chociaż rośnie liczba kobiet osiągających sukcesy w nauce, to ich pozycja na stanowiskach związanych z największym prestiżem jest znacznie słabsza. – Obecność kobiet w nauce wiąże się z tym, że wielu mężczyzn z tego sektora odchodzi. Więcej kobiet można spotkać tam, gdzie jest gorsze finansowanie – mówiła na konferencji Renata Siemieńska.
Dyskryminacja na polskich uczelniach niewątpliwie jest faktem. Ale z drugiej strony pracownice naukowe często same rezygnują z awansów i kariery. Z badań Pentora wynika, że wśród kobiet najczęstszym powodem nieubiegania się o stypendium naukowe są powody rodzinne. Obowiązki związane z rolą żony czy matki każą im zrezygnować z ambicji. Niektóre wybierają pracę w biznesie, który oferuje wyższe zarobki.
Polska nie jest wyjątkiem
Nie tylko polska nauka dyskryminuje kobiety. W Niemczech tylko 18 proc. ogólnej liczby profesorów stanowią kobiety – wynika z danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden. Panie profesor można tam spotkać głównie na kierunkach filologicznych i kulturoznawczych (32 proc.) oraz artystycznych (28 proc.). Natomiast na wydziałach nauk ścisłych, takich jak inżynieria (9 proc.) czy matematyka (12 proc.), stanowią one zdecydowaną mniejszość.
Jest źle, ale i tak lepiej niż w niedalekiej przeszłości. Emancypacja w światku naukowym jednak postępuje. W 1999 roku jedynie co dziesiąty profesor w Niemczech był kobietą. W 2009 roku liczba pań z najwyższym stopniem naukowym wzrosła prawie dwukrotnie. Obecnie na tamtejszych uczelniach wykłada już 7300 profesorek.
A jak sytuacja wygląda u naszych zachodnich sąsiadów?
W 1999 roku jedynie co dziesiąty profesor w Niemczech był kobietą. W 2009 roku liczba pań z najwyższym stopniem naukowym wzrosła prawie dwukrotnie. Obecnie na tamtejszych uczelniach wykłada już 7300 profesorek.
Emancypacja za naszą zachodnią granicą postępuje. Dowodem na to są nie tylko sukcesy polityczne kanclerz Angeli Merkel, ale także coraz większy odsetek kobiet z tytułem profesora zwyczajnego.
Pod koniec zeszłego roku niemieckie uczelnie, w tym kliniki uniwersyteckie, zatrudniały w sumie prawie 565 tys. osób, o 5 proc. więcej niż w 2008 roku – podaje Federalny Urząd Statystyczny z Wiesbaden. Wśród pracowników naukowych było aż 39 800 profesorów – o 1200 więcej niż jeszcze przed rokiem. 18 proc. ogólnej liczby profesorów stanowiły kobiety. Podczas gdy ogólna liczba profesorów zwiększyła się ostatniej dekadzie o 5 proc., to aż o 8 proc. zwiększyła się liczba kobiet z tym stopniem naukowym.
Panie profesor szturmują głównie kierunki filologiczne i kulturoznawcze (32 proc.) oraz artystyczne (28 proc.). Rzadziej można je spotkać na wydziałach nauk ścisłych, takich jak inżynieria (9 proc.) czy matematyka (12 proc.). Choć także tam ich odsetek wzrósł w ostatnich 10 latach – o niebagatelne 7 proc.
Mirosław Sikorski