Projekt ustawy ws. funduszy środowiska ponownie trafił do komisji sejmowej
Projekt nowelizacji Prawa ochrony środowiska, który zmienia sposób powoływania władz m.in. wojewódzkich funduszy środowiska, trafił ponownie do komisji sejmowej. PiS podkreśla, że nowe prawo usprawni działanie i obniży koszt funkcjonowania funduszy. Opozycja jest przeciw.
08.03.2017 21:35
W środę odbyło się drugie czytanie poselskiego projektu nowelizacji Prawa ochrony środowiska, który ma zmieniać sposób powoływania członków rad nadzorczych funduszy ochrony środowiska, szczególnie wojewódzkich. Podczas debaty w Sejmie posłowie zgłosili poprawki, co skutkowało skierowaniem projektu ponownie do komisji środowiska.
Poprawki złożyły kluby PiS (doprecyzowujące) i PSL, z kolei PO i Nowoczesna złożyły wnioski o odrzucenie tego projektu. W ramach wniosków mniejszości zgłoszonych jeszcze w trakcie w trakcie pierwszego czytania, PO zaproponowała m.in. zmniejszenie liczby członków rady nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej maksymalnie do siedmiu osób, a także by kadencja rad nadzorczych wojewódzkich funduszy trwała cztery lata.
Projektowane przepisy będą zmieniały sposób wyboru członków rad nadzorczych wojewódzkich funduszy. Po zmianie to minister środowiska będzie ich powoływał i odwoływał. Obecnie robią to minister środowiska i sejmiki województwa.
Nowe prawo skutkować będzie zmniejszeniem liczby członków rad nadzorczych w NFOŚiGW z 12 osób do 11, a w wojewódzkich funduszach - z siedmiu do pięciu osób. Liczba członków zarządów wojewódzkich funduszy ma spaść z czterech do jednej osoby, maksymalnie dwóch. Mandat dotychczasowych rad nadzorczych wojewódzkich funduszy ochrony środowiska oraz NFOŚiGW ma wygasnąć 14 dni po wejściu w życie ustawy.
Posłanka PiS Anna Paluch argumentowała, że zmiany są konieczne, bo obecna procedura powoływania składów rad nadzorczych funduszy wojewódzkich jest niekonsekwentna, złożona i długotrwała. Wskazała, że obecnie uprawnienia do powoływania i odwoływania członków rad nadzorczych funduszy mają zarówno sejmiki województw, jak i minister środowiska, który odwołuje członków rad nadzorczych funduszy, jeżeli przestali oni pełnić określone w ustawie funkcje.
Dodała, że wady obecnego rozwiązania są widoczne w przypadku cofnięcia zgłoszenia i cofnięcia wyznaczenia danej osoby, która znajduje się w składzie rady nadzorczej funduszu przy jednoczesnym zgłoszeniu i wyznaczeniu nowej osoby. Posłowie przekonują, że w takiej sytuacji zmiana składu rady może trwać 2-3 miesiące.
Paluch zwróciła uwagę, że projektowane zmiany przyniosą też oszczędności w funkcjonowaniu wojewódzkich funduszy. Ma być to rocznie ok. 7 mln zł. Posłanka mówiła, że obecnie zarobki prezesów wojewódzkich funduszy sięgają od 20 do 25 tys. zł brutto miesięcznie. Za takie pieniądze - przekonywała - można wybudować małą oczyszczalnię ścieków bądź wymienić 1 tys. pieców grzewczych na bardziej ekologiczne. Według niej lepiej wydać te pieniądze "na ochronę środowiska, a nie ochronę synekur".
Projekt krytykują posłowie opozycji: PO, Nowoczesnej, Kukiz'15 i PSL. PO i Nowoczesna uważają, że projekt jest niekonstytucyjny. Nie zgadza się z tym resort środowiska.
W ocenie przedstawicielki PO Gabrieli Lenartowicz projekt PiS jest niezgodny z konstytucją, dlatego zaproponowała jego odrzucenie. Powoływała się też na analizy sporządzone dla Biura Analiz Sejmowych, które mają to potwierdzać. Lenartowicz argumentowała, że projekt jest niekonstytucyjny, ponieważ wcześniej nie był on konsultowany z samorządami, a zmiana wpłynie na ich sposób funkcjonowania. Zwróciła tu uwagę na naruszenie konstytucyjnej zasady decentralizacji władzy.
Według posłanki argument PiS mówiący o oszczędnościach "to pozory".
Posłanka Nowoczesnej Elżbieta Stępień podkreśliła, że rząd przez projekt przejmie pieniądze zarządzanie obecnie przez wojewódzkie fundusze, mimo iż do swojej dyspozycji ma ogromne środki z NFOŚiGW. Oceniła, że przekazanie administracji rządowej kompetencji do powoływania członków rad nadzorczych spowoduje realne ryzyko tego, że lokalne potrzeby związane z ochroną przyrody mogą nie być realizowane. Podkreśliła, że obecny sposób wyboru rad przez sejmiki wojewódzkie - czyli wybór ludzi z danego regionu - jest lepszy, gdyż lepiej dokonają oceny lokalnych potrzeb.
Przedstawiciel Kukiz'15 Piotr Apel mówił z kolei, że projekt noweli jest "ustawką personalną". Dodał, że to kolejna ustawa kadrowa, która ma za zadanie wprowadzić swoich ludzi do wojewódzkich funduszy. Jego zdaniem proponowane zmiany nie spowodują też, że pieniądze będą wydawane lepiej, niż to jest obecnie.
Podobnie wypowiedział się Piotr Zgorzelski z PSL, który przekonywał, że projekt PiS "pozbawi samorządy wpływu na pracę tych funduszy". "To jest kpina ze stanowienia prawa, rozmyślne wprowadzenie bałaganu w systemie finansowania ochrony środowiska w Polsce" - mówił.
Wiceminister środowiska Mariusz Gajda, odpowiadając posłom na zarzut niekonstytucyjności, podkreślił, że wojewódzkie fundusze, zgodnie z ustawami m.in. Prawem ochrony środowiska, są samorządowymi osobami prawnymi, a nie wojewódzkimi samorządowymi jednostkami organizacyjnymi. Powołując się na ekspertyzę wykonaną dla MŚ, tłumaczył, że zmiany zaproponowane przez posłów nie wpłyną więc na zakres działania samorządu województwa. "Te zarzuty o niekonstytucyjności są niezasadne (...) To nie jest zamach na samorząd" - zaznaczył.
Wiceminister przyznał, że przeciwni projektowi są marszałkowie województw oraz prezydenci dużych miast. Jego zdaniem - pozytywnie - wypowiadają się o nim włodarze małych miast i gmin, którzy liczą, że dostaną dotacje "niezależnie od koloru politycznego". Ocenił, że często pieniądze z funduszy wojewódzkich były przyznawane uznaniowo.
Gajda dodał, że wojewódzkie fundusze po zmianie ustawy nie zmienią zakresu swoich działań i roli. Ocenił, że po zmianie przepisów zwiększy się spójność między polityką ekologiczną realizowaną przez organy rządowe i samorządy.