Prywatyzacja pod górkę
Do końca przyszłego roku Skarb Państwa planuje przekazać w prywatne ręce ponad osiemset spółek! Zarobić na tym chce co najmniej 30 mld złotych. Czy uda się znaleźć inwestorów, którzy uratują podupadające przedsiębiorstwa i miejsca pracy? Póki co tłumów potencjalnych nabywców nie widać. Większość aukcji nie odbywa się z powodu braku oferentów. Na Śląsku tylko w kwietniu z tego powodu nie sprzedano udziałów w pięciu spółkach.
29.04.2010 | aktual.: 29.04.2010 13:17
Chodzi o świętochłowicki PRINŻBUD-5, Walcownię Metali "Łabędy" SA w Gliwicach, PRD w Rybniku i Gliwicach oraz Zakłady Mechanicznych Urządzeń Wiertniczych w Sosnowcu. Dlaczego nie znalazły nabywców?
- Chyba nie uwierzyliśmy jeszcze, że kryzys, którego tak naprawdę w Polsce nie było, już minął. Ale z prywatyzacją zawsze były kłopoty. Przespaliśmy najlepszy czas i teraz za to płacimy - mówi prof. Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej w Katowicach.
Skarb Państwa w I kwartale uzyskał z prywatyzacji 5,2 mld zł przychodu. W sumie do końca tego roku ta kwota ma wynieść 25 mld. Na najbliższe miesiące zaplanowano prywatyzację takich gigantów jak Tauron Polska Energia SA oraz Polska Grupa Energetyczna SA. Sfinalizowana też będzie sprzedaż: I Grupy Chemicznej, Zakładów Chemicznych Police SA, Zakładów Azotowych SA oraz IPO PZU SA.
Resort plany ma ogromne także w województwie śląskim. W maju zaprasza do sprzedaży udziałów "Wrębowej" w Rybniku. Cena wywoławcza to niespełna 23 mln zł. Spółka zajmuje się remontami maszyn i urządzeń głównie dla górnictwa i budownictwa. Także na maj zaplanowano sprzedaż Górniczych Zakładów Dolomitowych w Siewierzu - cena wywoławcza ponad 20 mln zł.
MSP zaprosiło także do negocjacji w sprawie sprzedaży Fabryki Zapałek "Czechowice" i spółki Azoty-Adipol w Chorzowie. W tym drugim przypadku propozycję wstępną kupna złożyła Chemoservis-Dwory z siedzibą w Oświęcimiu. Aż 11 ofert wpłynęło na sprzedaż Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych w Katowicach. W lutym Skarb Państwa sprzedał na giełdzie ostatni pakiet akcji katowickiej Energoaparatury oraz pakiet udziałów w Katowickim Przedsiębiorstwie Geologicznym.
Z kolei 10 czerwca odbędzie się druga już aukcja Gliwickiej Agencji Turystycznej. Właścicielem sieci obiektów wypoczynkowych i rekreacyjnych w całym kraju można się więc będzie stać już za 77 mln zł. Do GAT należą m.in. ośrodki narciarskie w Szczyrku i Korbielowie, domy wypoczynkowe w Dźwirzynie, Międzywodziu, Jantarze, Rynie, hotele i pensjonaty w Kudowie Zdroju, Zabrzu, Zakopanem oraz Centrum Sportowe w Gliwicach. Niestety, sytuacja finansowa spółki jest nie najlepsza, głównie z powodu trwającego kilkanaście lat konfliktu pomiędzy agencją a właścicielami gruntów, po których w Szczyrku jeżdżą narciarze. Dogadali się dopiero dwa lata temu. Teraz jednak właściciele chcą ośrodek wykupić i zmodernizować. Resort skarbu nie zgadza się jednak na to, by majątek ten trafił do kilku właścicieli. Chce agencję sprzedać w całości.
- Jak tak, to wojna. Mamy sądowe nakazy rozbiórki siedmiu wyciągów, które nielegalnie wybudowano na naszej ziemi. Nie pozwolimy się oszukać i pozbawić prawa pierwokupu. Albo my to kupimy do spółki, albo nie będzie działać - podkreśla Stanisław Richter, szef Szczyrkowskiego Ośrodka Narciarskiego.
Zdziwiony decyzją resortu Skarbu Państwa jest też Marcin Kędracki, prezes GAT.
- Proponowaliśmy inne rozwiązanie, korzystne dla wszystkich - mówi. Uważa, że należy zawiązać spółkę, w którą GAT wniesie majątek - czyli ośrodek narciarski, właściciele - grunty, a inwestor - pieniądze, co najmniej 30 mln zł na początek.
- Taka spółka mogłaby dodatkowo pozyskać unijne pieniądze. Ośrodki narciarskie rozwinęłyby skrzydła, a GAT nie miałby już strat i mógłby inwestować w inne ośrodki - podkreśla Kędracki.
Magdalena Dąbrowska z MSP podkreśla, że ewentualna decyzja o wyodrębnieniu należących do agencji ośrodków leży w rękach szefa resortu, ministra Aleksandra Grada. - Na razie czekamy na aukcję 10 czerwca -mówi Dąbrowska.
Ważą się także losy PKS-ów z całego regionu, które niespecjalnie umiały sobie poradzić ze spadającą liczbą pasażerów. Ich odpowiedzią na kryzys było obcinanie ilości połączeń. Dlatego ministerialni urzędnicy odgórnie zadekretowali, że wypuszczą PKS-y na wolny rynek.
Na terenie województwa śląskiego pod młotek mają trafić PKS-y w Częstochowie, Lublińcu, Myszkowie, Katowicach, Rybniku, Raciborzu i Cieszynie. Ministerstwo dopuszcza dwa scenariusze: sprzedaż udziałów w PKS-ach prywatnym przedsiębiorcom, bądź ich bezpłatne przekazanie samorządom. Dlatego też jesienią ub. roku wiceminister resortu skarbu Mikołaj Budzanowski poprosił marszałków województw o informację, czy są zainteresowani takim rozwiązaniem.
- Nie stać nas na to, by utrzymywać PKS-y.
Mamy już przecież kolejową spółkę Przewozy Regionalne - argumentuje rzeczniczka marszałka śląskiego, Aleksandra Marzyńska.
W skali całej Polski tylko trzech marszałków zdecydowanie odcięło się od możliwości przejęcia PKS-ów: śląski, świętokrzyski i warmińsko-mazurski. Wniosek o nieodpłatne przekazanie udziałów złożył natomiast starosta raciborski i sprawa komunalizacji w tej gminie powinna zostać na dniach zakończona.
Co z resztą przedsiębiorstw? Pozostaje je sprzedać. Jak do tej pory, sztuka ta udała się w Pszczynie i Żywcu. W Cieszynie, Częstochowie, Katowicach, Myszkowie, Rybniku aktualnie wybierani są doradcy prywatyzacyjni, więc trudno prognozować, jakie będzie zainteresowanie tą propozycją.
W Lublińcu pierwsza próba sprzedaży tamtejszego PKS-u zakończyła się fiaskiem. Jeszcze gorszy scenariusz miała próba zbycia udziałów w zawierciańskim PKS-ie. Gdy dwie próby sprzedania zadłużonego przedsiębiorstwa nie przyniosły rezultatu, ministerstwo postawiło przewoźnika w stan likwidacji. Blisko setka osób pójdzie na bruk.