"Przeprowadzajcie się" do polskich emiratów. Tak mówią mieszkańcy
- Pamiętam takie czasy, kiedy na kanalizację składaliśmy się z innymi mieszkańcami wsi, bo nie było pieniędzy - mówi mieszkaniec Kleszczowa, były radny. Po 40 latach sytuacja jest zgoła inna choć jedna sprawa rzuca cień na wizerunek najbogatszej gminy w Polsce.
Chodników ze złota tu nie ma, ale wieś jest zadbana. Niewielki skwer przy kościele, w nim pomnik papieża Jana Pawła II. Za parkiem poradnia zdrowia, po drugiej stronie ulicy poczta. Tak wygląda centrum Kleszczowa - najbogatszej gminy w Polsce, w której dochód podatkowy w przeliczeniu na mieszkańca wynosi 23 737,77 zł, zgodnie z najnowszymi danymi Ministerstwa Finansów. To blisko czterokrotnie więcej niż w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na obciachu zarobiła miliony! Polacy pokochali klapki Kubota - Alina Sztoch w Biznes Klasie
Zmiana władzy w Kleszczowie
Skąd pieniądze? Jak pisał portal money.pl dochody budżetowe Kleszczów zawdzięcza to odkrywkowej Kopalni Węgla Brunatnego "Bełchatów", należącej do Polskiej Grupy Energetycznej. Opłacane przez nią podatki trafiają do budżetu gminy.
Właśnie z tego powodu, kilka lat temu gmina Kleszczów została okrzyknięta mianem "polskich emiratów" przez analityków Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Nazwali tak gminy, które pod względem dochodów na mieszkańca są odpowiednikiem Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Na płotach i słupach wciąż wiszą portrety bohaterów dopiero co zakończonej kampanii do wyborów samorządowych. Doprowadziły one do zmiany wójta. Schedę po Sławomirze Chojnowskim przejął Dariusz Michałek, który w II turze pokonał Kazimierę Tarkowską, poprzedniczkę Chojnowskiego. Próbowałem skontaktować z nowym gospodarzem gminy, jednak próby kontaktu pozostały bez odpowiedzi.
Co chce zmienić młody wójt? Z nagrania, który opublikował w trakcie kampanii wynika, że Michałek chce postawić na "zapewnienie stałego i stabilnego zatrudnienia dla mieszkańców".
Mamy strefy przemysłowe, które nie są wykorzystywane tak jak powinny. Obawiam się, że w przyszłości może się to realnie zemścić. Nowe władze powinny dołożyć wszelkich starań, aby te strefy jak najszybciej, a przede wszystkim jak najefektywniej zapełnić - przekonywał.
W planie Michałka znalazło się m.in. pozyskanie dotacji z UE, rozszerzeniu zakresu usług spółek gminnych oraz zwiększenie kontroli nad wydatkami i inwestycjami gminnymi.
- W młodych siła, zobaczymy - komentuje zwycięstwo Michałka starsze małżeństwo. - Zobaczymy, na co starczy mu kasy - dopowiada mąż. Na moje spostrzeżenie, że gdzie jak gdzie, ale tutaj raczej nie trzeba się tym martwić, stwierdza, że "wszystko się kiedyś skończy".
Tak się żyje w "polskich emiratach"
Dzisiaj mieszkańcy gminy korzystają z owoców inwestycji ukończonych przez poprzednie władze samorządowe. Z rozrywek dla ciała to m.in. kilka darmowych godzin na basenie w miesiącu - w Solparku, wybudowanym w Kleszczowie za czasów Tarkowskiej. Z ważniejszych udogodnień darmowy dostęp bez skierowania do lekarzy specjalistów takich jak chirurg, ortopeda, ginekolog czy onkolog. Największą różnicę robią jednak kwoty rachunków.
- Korzystam z pompy ciepła, za prąd płacę ok. 500 złotych rocznie - mówi młoda kobieta z synkiem na rękach, którą spotykam pod poradnią zdrowia. - Za wodę jakieś 90 złotych za kwartał, czyli 360 zł rocznie - dodaje.
Przeprowadziła się do Kleszczowa wraz z mężem w 2016 r. Kupiła wówczas kilkusetmetrową działkę pod budowę domu za 60 tys. złotych. W Kleszczowie brakuje jej więcej miejsc do spędzania czasu z dziećmi. Jej zdaniem Solpark to "trochę za mało". Narzeka także na brak lepszych szkół w gminie. - Mimo wszystko polecam się tu przeprowadzić - podkreśla.
Starszemu mężczyźnie, byłemu radnemu, w Kleszczowie brakuje lepszego zarządzania. - Pamiętam takie czasy, kiedy na kanalizację składaliśmy się z innymi mieszkańcami wsi, bo nie było pieniędzy. W latach 90. kasa popłynęła do gminy i zrobiło się lepiej, ale nadal jest wiele do zrobienia - twierdzi.
Byłemu radnemu brakuje też większego poczucia wspólnoty z mieszkańcami i oddolnych działań, które spajałyby lokalną społeczność. Narzeka na to, że młodzi ludzie dzisiaj się izolują i nie chcą angażować się w sprawy dotyczące swojej małej ojczyzny.
Toksyczny raj
Z lokalnych spraw jedna wywołuje ogromne kontrowersje. To wcale nie dymiące kominy elektrowni i marsjański krajobraz pobliskiej kopalni odkrywkowej budzą największe oburzenie mieszkańców gminy. Kilkanaście kilometrów na północ do Kleszczowa znajduje się wieś Rogowiec, a w niej nielegalne składowisko niebezpiecznych odpadów.
Pozwolenie na składowanie odpadów w tym miejscu wydał przed laty starosta bełchatowski. Miejsce przerodziło się w składowisko tysięcy ton niebezpiecznych dla zdrowia chemikaliów. Katowicka prokuratura, która zajmuje się sprawą wysypiska szacuje, że na miejscu znajduje się nie mniej niż 40 tys. ton odpadów niebezpiecznych - to pozostałości rozpuszczalników, farb i inne, zawierające lotne związki organiczne, łatwopalne o niskiej temperaturze zapłonu. Odpady zawierają substancje rakotwórcze. Składowisko zostało uwiecznione także w reportażu "Wody czerwone" TVN24.
Rogowiec to mała wioska u samego progu elektrowni Bełchatów. Kilkanaście domów, nad którymi górują kominy. W środku wsi dom sołtysa, Wojciecha Gaszewskiego, na którego podwórku stoi maszt z powiewającą, poszarpaną, biało-czerwoną flagą. Trzykrotnie dzwonię dzwonkiem przy furtce. Nikt jednak nie otwiera.
Zapach chemikaliów jest wyczuwalny w całym Rogowcu. Kiedy podchodzę bliżej delikatnie gryzie w gardło. Mieszkańcy wsi od lat walczą o usunięcie niebezpiecznego dla ich zdrowia składowiska. Bezskutecznie.
"Poleciłem Polskiej Grupie Zbrojeniowej rozwiązać problem z odpadami spółki Nitro-Chem. Bezpieczeństwo Polaków jest najważniejsze. Dlatego, choć spółka Nitro-Chem została poszkodowana przez nieuczciwych kontrahentów, to odpady zostaną ponownie przekazane do utylizacji" - zapewniał w sierpniu 2023 r. ówczesny minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
W kwietniu 2024 r. chemikalia stoją, jak stały. Szpecąc idylliczny obraz "polskich emiratów", a co gorsza zagrażając zdrowiu i życiu ich mieszkańców. Ich koszmar trwa nadal i wydaje się, że nowowybrany wójt niewiele może zmienić w tej kwestii.
- Jak w lato zawieje od północy to i u nas czuć tym cholerstwem - mówi starsza mieszkanka wsi Kleszczów. - Ale nasza gmina tu chyba niewiele pomoże. To sprawa dla wyższej instancji – kwituje jej mąż.
Kamil Rakosza-Napieraj, wydawca i dziennikarz WP Finanse