Przerwa wakacyjna w przedszkolach. Co miasto, to inny pomysł
Kolejne samorządy decydują o skróceniu tradycyjnej wakacyjnej przerwy w przedszkolach. To na rękę rodzicom, którzy chcą wrócić do pracy, ale wbrew interesom nauczycieli. W innych miastach przerwa natomiast będzie i potrwa nawet dwa miesiące.
Każdego roku w wakacje przedszkola zamykają swoje podwoje, a uczęszczające do nich dzieci mogą w tym czasie korzystać z usług innej placówki, która ma w tym czasie dyżur. Część rodziców – na ogół ci, którzy nie chcą lub nie mogą w tym czasie wziąć urlopu - posyła dzieci do dyżurującego przedszkola. Inni wykorzystują ten czas, by wyjechać z dzieckiem na wakacje. Ale ten rok nie jest taki jak poprzednie.
Epidemia koronowirusa wymusiła w marcu zamknięcie przedszkoli. Po kilku tygodniach rząd złagodził obostrzenia i zezwolił na otwarcie placówek po spełnieniu licznych rygorów sanitarnych. Część przedszkoli skorzystała z uchylonej furtki i znów zaczęła przyjmować dzieci, ale w niektórych miastach – na przykład w Warszawie – publiczne placówki wciąż są zamknięte. Nie wiadomo, kiedy zostaną otwarte – wszystko zależy od tego, jak rozwijać się będzie epidemia. Jak już pisaliśmy w WP Finanse, inaczej na sprawę zapatrują się samorządy, a inaczej właściciele prywatnych przedszkoli.
Teraz do obrazu sytuacji dochodzi nowy problem.
Zobacz też: Kiedy znów pójdziemy na koncert? Kiedy targi otwarte dla publiczności? Kobierski szacuje: październik-listopad
Przedszkole zamknięte. I co teraz?
Miasta wzięły się bowiem za planowanie prac przedszkoli i żłobków w czasie wakacji. Wiadomo już, że przedszkola nie będą w lipcu i sierpniu pracować jak co roku. A co zrobią? Zależy od miasta. Samorządy można właściwie podzielić na trzy grupy: te, gdzie przedszkola będą pracowały przez całe wakacje, te, które planują dłuższe przerwy (jak co roku) oraz te, które jeszcze nie wiedzą i pracują nad organizacją pracy w tym czasie.
Pracować w lipcu i sierpniu mają publiczne placówki w Warszawie, Bydgoszczy, Poznaniu, Bielsku-Białej i w Rzeszowie. Miasta te zakładają, że podczas ośmiu tygodni wakacji przerwa w pracy poszczególnych placówek będzie trwała dwa, dwa i pół tygodnia.
- Jeśli chodzi o przedszkola publiczne, planujemy po ich pełnym uruchomieniu pracę również w wakacje, jedynie z dwutygodniową przerwą w tym czasie – zadeklarowała w zeszłym tygodniu Iwona Waszkiewicz, wiceprezydent Bydgoszczy.
Inne stanowisko prezentują władze Włocławka, Białegostoku, Suwałk albo Łomży. - Nadal będzie obowiązywała jednomiesięczna przerwa wakacyjna, w której placówki pełnią dyżur przemienny – mówi Aleksandra Bartoszewska z włocławskiego urzędu miasta, cytowana przez "Dziennik Zachodni". Jednocześnie samorządy nie palą za sobą mostów i nie wykluczają, że przerwa może być krótsza.
Kraków opublikował szczegółową listę przedszkoli, z której wynika, że niektóre będą nieczynne przez bite dwa miesiące. A to dlatego, że w tym czasie budynki mają przejść remont. Zapytaliśmy krakowski magistrat, czy w związku z epidemią nie rozważają skrócenia tej przerwy. - W okresie ferii letnich miasto zaplanowało w przedszkolach szereg remontów. Obecnie prowadzimy rozeznanie, które prace będą mogły dojść do skutku. Nie wykluczamy zmian w harmonogramie ogłoszonym w lutym/marcu. Decyzje dotyczące funkcjonowania krakowskich przedszkoli w wakacje zostaną podjęte do końca maja – mówi nam Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego ratusza.
Kłopot rodzica, kłopot nauczyciela
Problem w tym, że samorządy muszą pogodzić przeciwstawne oczekiwania dwóch ważnych grup – rodziców przedszkolaków i nauczycieli pracujących w przedszkolach. – Mam dziecko w domu od marca. Już wiem, że jak tylko skończą się obostrzenia, to wracam na dobre do pracy, a kiedy będę mogła wziąć urlop – nie wiem. Już mamy zapowiedziane, że trzeba nadgonić stracony czas. A co zrobię z dzieckiem w tym czasie? Też nie wiem – opowiada nam pani Małgorzata, mama przedszkolaka. – Wychodzi na to, że najpierw przedszkole zamknięte, bo epidemia, a później może być zamknięte, bo wakacje – dodaje.
Na to nakładają się prawa nauczycieli. Przerwy wakacyjne w przedszkolach są bowiem wykorzystywane nie tylko na niezbędne remonty, ale także służą nauczycielom, którzy w tym czasie mogą wykorzystać urlop, nie paraliżując przy tym pracy placówce.
Nauczycielom przysługuje 35 dni urlopu. Jeśli nie wykorzystają go w wakacje, będą mieli prawo wybrać wolne dni w innym terminie – a to z kolei oznacza przeciągnięcie kłopotów organizacyjnych na powakacyjne miesiące: szukanie zastępstwa, czy łączenie przedszkolnych grup.
.
Żeby nie było zbyt prosto, jest jeszcze jeden haczyk. Krótsza przerwa wakacyjna jest na rękę rodzicom, ale może się w niej kryć pułapka. A to dlatego, że niektóre miasta już zapowiedziały, że w tym roku nie będzie systemu dyżurowego w przedszkolach. Co to oznacza? Że nie będzie jak zawsze wyznaczonej innej placówki, do której pracujący rodzice mogą posłać dziecko. Jest to podyktowane względami bezpieczeństwa. Chodzi o to, by ograniczyć kontakt dzieci między sobą i utrudnić tym samym rozprzestrzenianie się wirusa. Efekt? Przerwa wprawdzie krótsza, ale w tym czasie nie będzie czynne żadne przedszkole – ani to, do którego dziecko chodzi, ani dyżurne. Tak będzie na przykład w Rzeszowie albo w Warszawie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie