Trwa ładowanie...

Przychodzi Polak na rozmowę kwalifikacyjną...

Kandydatka przyszła na rozmowę kwalifikacyjną nietrzeźwa. W czasie wywiadu osuwała się z krzesła

Przychodzi Polak na rozmowę kwalifikacyjną...
d1p4vge
d1p4vge

- Czy można zdefiniować pewną grupę osób pojawiających się na rozmowach kwalifikacyjnych?

- Trudno to opisać w kilku słowach. Przychodzą kandydaci „teflonowi”, którzy nauczyli się zachowań preferowanych przez rekrutujących i perfekcyjnie odgrywają swoje role, ale potem nie ma z nich pożytku w pracy. Inni, niewątpliwie wartościowi, mają kłopoty właśnie z autoprezentacją. Czerwienią się i milczą jak grób albo przeciwnie: płaczą lub klną przed rekruterem.

- To musi krępować rekrutera?

- Sytuacja, w której to rekruter przeżywa stres podczas rozmowy z kandydatem jest raczej nietypowa, jednak taka, w której stresuje się kandydat, to codzienność. Na drugim końcu skali „wylewności” są technolodzy, z których najczęściej trudno wydusić jakąkolwiek odpowiedź poza „tak” lub „nie”.

- Kiedy osoba rekrutująca musi postawić się w roli psychologa?

- Z naszych doświadczeń wynika, że najbardziej stresują się starsi kandydaci, którzy mają za sobą duże doświadczenie zawodowe, ale przez całe życie związani byli z jedną firmą. Nie są przyzwyczajeni do roli kandydata na rozmowie rekrutacyjnej, reagują więc na nią stresem. Jedną z typowych form „obrony” w takiej sytuacji jest „granie” osoby urażonej: - Jestem zdziwiony, że zaproszono mnie na rozmowę z państwem, a nie z zarządem firmy, w której chcę pracować. Do tej pory to ja prowadziłem rekrutacje - mówi kandydat, próbując w ten sposób postawić się ponad osobą prowadzącą rekrutację. Zadaniem rekrutera w takiej sytuacji jest nie tylko przeprowadzenie rozmowy, ale też uspokojenie kandydata i przekonanie go, że rozmowa nie jest egzaminem, ani przesłuchaniem.

- Stres może postawić taką osobę na pozycji przegranej. Jest na to jakaś rada?

- Kandydatom, którzy boją się rozmowy kwalifikacyjnej radzę, żeby odbyli ich jak najwięcej. Dzięki temu zyskają „obycie” i dystans, który pomaga w takiej sytuacji. Radzę też, by przygotowali dobre, szczere CV, które może być podstawą do rozmowy. Rekruter nie oczekuje, że kandydat będzie wiedział wszystko na temat, w którym się specjalizuje, ale że to, co napisał w CV jest zgodne z faktami. Celem rozmowy jest przecież sprawdzenie doświadczenia zawodowego, rozmowa o sukcesach, ale i porażkach zawodowych. Tymczasem w Polsce kandydaci wciąż mówienie np. o stresujących sytuacjach w swojej pracy traktują jak temat tabu, m.in. dlatego czasem rekruterzy sami muszą celowo - wywołać stres w kandydacie. Jeśli wymaga tego stanowisko stosujemy tzw. „stress interview”, np. rekruter nie odzywa się przez 10 minut i obserwuje reakcję kandydata.

d1p4vge

Zupełnie inaczej do rozmowy rekrutacyjnej podchodzą młodzi Polacy. Do biura agencji przychodzą swobodnie ubrani i czują się panami sytuacji używając kolokwializmów i zachowując się często na granicy arogancji.

- Można ogólnie opisać typ młodego poszukującego pracy Polaka?

- Luźna poza, panie obwieszone biżuterią z tipsami, w leginsach z tuniką ledwie zakrywającą pupę, w bluzeczce o rażącym kolorze. Panowie w dżinsach i swetrze, czasem nawet bluzie z kapturem.

Powodem takiego podejścia do sprawy może być fakt, że młodzi ludzie chodzą często na wiele rozmów rekrutacyjnych w jednym czasie i niektórych z nich najwyraźniej nie traktują poważnie. Zdarzyła się też kandydatka, która przyszła na rozmowę o pracę nietrzeźwa. W czasie wywiadu osuwała się z krzesła.

Czasem osoby zainteresowane pracą traktują agencję rekrutacyjną jak telefon zaufania. Do dziś wspominamy pana, który zadzwonił z Amsterdamu z pytaniem, czy w Polsce można już zarabiać 15 tys. zł. miesięcznie, bo zastanawia się nad powrotem do kraju. Kiedy usłyszał, że to zależy od kwalifikacji i stanowiska, zaczął użalać się na Polskę.

- Można powiedzieć, że Polacy poszukują pracy świadomie?

Nie zawsze. Niezbyt dobre wrażenie robią też na rekruterach osoby, które wysyłają swoje aplikacje bezmyślnie. Kiedy dostajemy od jednej osoby CV na każde stanowisko, na które ogłosimy nabór, to wyraźny sygnał, że kandydat liczy po prostu na łut szczęścia, że tym razem „może się uda”, świadczy to raczej o desperacji niż przemyślanym i zmotywowanym działaniu.

ml/JK

d1p4vge
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1p4vge