Trwa ładowanie...
kłamstwa
18-01-2013 08:56

Rekrutacje z wykrywaczem kłamstw

Bezrobocie rośnie, wymagania pracodawców również

Rekrutacje z wykrywaczem kłamstwŹródło: Thinkstock
d1dmrp5
d1dmrp5

Bezrobocie rośnie, wymagania pracodawców również. Osoby szukające zatrudnienia coraz częściej kłamią w CV i podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Pracodawcy zatrudniają detektywów, korzystają z wariografów, zbadanie wiarygodności kandydata zlecają też specjalnym firmom zajmującym się background screeningiem. Mówią, że to tańsze niż przyjęcie do firmy oszusta. Sprawdź, jak Cię mogą sprawdzać podczas rekrutacji!

– Fotografia w CV jednej z kandydatek była mocno podretuszowana. Na rozmowie kwalifikacyjnej zauważyłam, że mam do czynienia z osobą dużo starszą. Gdy zapytałam o wiek, kobieta była niespokojna, użyła sformułowania „ja naprawdę mam 35 lat”. Faktycznie miała 48. Nie wiem dlaczego kłamała, jej wiek był mi obojętny – mówi Patrycja Hoffman, ma własną firmę, prowadzi rekrutacje na zlecenie znanej sieci francuskich hipermarketów.

Kandydaci potrafią napisać, że znają biegle język francuski. Gdy w tym języku nie potrafią powiedzieć nawet „dzień dobry”.

- Poziom znajomości języków obcych jest bardzo często błędnie podawany w CV. Ale zdarza się, że kandydat nie potrafi go trafnie ocenić. Ma zbyt dużą lub zbyt małą wiarę we własne umiejętności - uważa Barbara Osuchowska, kierownik projektów w K&K Selekt Centrum Doradztwa Personalnego.

d1dmrp5

Na doświadczenie, którego faktycznie nie posiadają, powołują się też dyrektorzy i menedżerowie z wyższej półki.

- Handlowcy zawsze chwalą się realizacją ogromnych planów sprzedażowych. Kandydaci lubią też przypisywać sobie sukcesy swoich współpracowników i kierowników. Opowiadają o obowiązkach szefów jak o swoich – twierdzi Artur Ragan, rzecznik prasowy Work Express, agencji pośredniczącej w zatrudnieniu.

Fałszywy dyplom już od 100 zł

Do oszustw skłania też łatwość z jaką można zdobyć fikcyjny dyplom wyższej uczelni. Na przykład oksfordzki „nie różniący się niczym od oryginalnego” próbowano sprzedać w Internecie za 100 zł. Fałszerze wysyłali zachęcające maile do skrzynek pocztowych i anonsowali się w serwisach ogłoszeniowych: „Oxford w zasięgu Twojej ręki”. Policja ściga takich oszustów. Podrabianie dyplomu zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności albo karą pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Taka sama kara grozi za używanie fikcyjnego dokumentu. W 2010 r. stwierdzono 471 tego typu przestępstw. W pierwszym półroczu 2011 roku stwierdzono ich 268. Niedawno szajkę fałszerzy rozbiła Straż Graniczna. Oszuści działali na Śląsku od kilku lat. Produkowali kilkadziesiąt dokumentów tygodniowo. Zaś dwa lata temu policja zatrzymała dwóch nastolatków, którzy podrabiali świadectwa szkolne. Sprzedawali je uczniom, którzy bali się przyznać rodzicom, że uzyskali słabe stopnie.

d1dmrp5

Ale nie każde przestępstwo udaje się wykryć. Pracodawcy wolą działać z wyprzedzeniem. Wynajmują detektywów i specjalistyczne firmy, które zajmują się tzw. background screeningiem. Z badania jednej z nich - firmy Kroll - wynika, że 21 proc. wszystkich sprawdzanych aplikacji zawierało odstępstwa od prawdy. Z czego jedna czwarta dotyczyła wykształcenia. Firma IBBC Group podaje zaś, że nawet 50 proc. aplikacji zawiera nieścisłości, w tym ciężkie kłamstwa i nadużycia.

Bo wszyscy kłamią

Większość kandydatów nie widzi nic złego w oszukiwaniu pracodawców. - Można mówić o modzie na kłamstwa i fałszywym przekonaniu, że teraz tak należy. Wiąże się to z bardzo silnym mechanizmem samousprawiedliwienia. Z wielu stron słyszymy, że dobrze jest oszukiwać w CV, bo inaczej nie dostanie się pracy, że wszyscy tak robią. Kłamstwo przestaje być czymś złym. Staje się normalne. Kandydaci tłumaczą, że mamy kryzys, takie czasy – mówi Paweł Brzeziński, psycholog, pracuje w Gabinecie Psychoterapii w Gdyni.

d1dmrp5

W Internecie nie brakuje rad jak „skutecznie” napisać CV lub jak je „podkręcić i dostosować” do wymagań firmy. Po przeczytaniu tych wątpliwych poradników, szukający pracy jest przekonany że kłamstwa w CV to konieczność, która się opłaca.

- Kłamstwo zawsze będzie kłamstwem. W zasadzie nie ma większego znaczenia czy kłamiemy w CV naciągając nieznacznie pewne fakty, czy też przedstawiamy fałszywe dokumenty „potwierdzające” kwalifikacje – dodaje Brzeziński.

W sieci można znaleźć firmy, które poinstruują jak pokazać się z jak najlepszej strony podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Napiszą za kandydata CV. To koszt od 50 zł (zwykłe CV) do 500 zł (CV „premium”). Co się kryje pod owym „premium” łatwo się domyślić.

d1dmrp5

- Rady jak koloryzować swoje CV i jak dobrze wypaść na rozmowie o pracę to temat na szkolenia, za które dziś zapłaci wiele osób przekonanych, że umiejętność kłamania i naginania prawdy pod pracodawcę się opłaca – twierdzi Brzeziński.

W razie zdemaskowania, oszust rekrutacyjny najwyżej nie dostanie posady. W Kodeksie pracy nie znajdziemy sankcji za podanie w CV niezgodnych z prawdą informacji.

d1dmrp5

- Pracodawca może jednak rozwiązać za wypowiedzeniem umowę z zatrudnionym już pracownikiem. Powodem jest w tym przypadku utrata zaufania do pracownika – tłumaczy Łukasz Berg z Kancelarii Adwokackiej Adw. Tomasza Posadzkiego w Gdańsku.

Pracodawcom bardziej opłaca się wykryć oszusta na etapie rekrutacji niż go zatrudnić a potem zwolnić. Dlatego jest popyt na usługi sprawdzania przyszłego pracownika. Fachowiec zadzwoni na uczelnie, do szkół językowych, wypyta o oceny w liceum. Sprawdzi do jakich organizacji kandydat należy. Przeszuka też internet - blogi, fora, serwisy społecznościowe. Kandydatka, która dla żartu zamieściła fotki z zakrapianej imprezy i ubiega się o dyrektorską posadę, mimo kwalifikacji, na pewno jej nie otrzyma.

- Może jest świetną menedżerką, ale naraża na szwank dobre imię firmy – kwituje Patrycja Hoffman, rekruterka.

d1dmrp5

Serwis Careeer Builder, przeprowadził w USA badania o wpływie treści w serwisach społecznościowych na wyniki rekrutacji. Na 2600 pracodawców, którzy wzięli udział w badaniu, 45 proc. sprawdza internetowe profile kandydata. Prowokacyjne zdjęcia uznano za najpopularniejszą przyczynę dyskwalifikacji starającego się o pracę (53 proc. wskazań).

Detektywi: sięgamy w życie głębiej

Kandydat musi jednak wyrazić zgodę na weryfikację swojego CV. I to najczęściej na piśmie – chociaż ustawa o ochronie danych osobowych tego nie precyzuje. Firma weryfikacyjna może potwierdzać dane dotyczące historii zatrudnienia, edukacji, kwalifikacji zawodowych.

- Zdarza się, że kilkumiesięczne zatrudnienie podane przez kandydata, w rzeczywistości okazuje się być okresem praktyki. A podane w CV stanowisko „senior consultant” tak naprawdę odpowiada stanowisku zwykłego telemarketera - wyjaśnia Szymon Podrzycki, z firmy VERI, zajmującej się profesjonalną weryfikacją pracowników.

Firmy weryfikacyjne często stosują tzw. badanie krzyżowe.

- Nasza metoda polega na tym właśnie badaniu. Potwierdzamy każdą informacje w dwóch niezależnych źródłach. Na przykład przy sprawdzaniu edukacji kontaktujemy się z uczelnią. Ale też dyplom jest sprawdzany przez biegłego sądowego lub eksperta ds. fałszerstw dokumentów – przyznaje Bartosz Pastuszka z firmy IBBC Group.

Inaczej pracuje detektyw, który na zlecenie pracodawcy może śledzić przyszłego pracownika. Firma, która jest wpisana do rejestru MSWiA jako świadcząca usługi detektywistyczne, weryfikuje kandydata bez jego zgody.

- W wielu przypadkach sięgamy w życie kandydata głębiej – począwszy od sprawdzenia sytuacji rodzinnej, mieszkaniowej, finansowej i towarzyskiej, a skończywszy na skłonnościach i uzależnieniach. Zdarza się, że zachodzi konieczność wniknięcia w otoczenie kandydata, czasem wręcz nawiązania znajomości bezpośredniej. Obserwujemy taką osobę, sprawdzamy czy nie ma nałogów – przyznaje Krzysztof Szaruga z firmy Detektyw24.

W ten sposób badani są np. przyszli przedstawiciele handlowi firm farmaceutycznych, dla których przewidziano nienormowany czas pracy. Szczegółowo sprawdza się kandydatów na kluczowe stanowiska w tych firmach. Detektywów interesuje to, czy ktoś jest uzależniony od psychotropów oraz jakie są jego zachowania seksualne. Uważają, że jeśli kandydat zdradza żonę, to firmę też może.

Wariografy. Czy paliłeś trawkę?

Prawdomówność ubiegających się o pracę sprawdza się też wariografem. Takie badania prowadzą detektywi, ale też wyspecjalizowane firmy. Badanie trwa do 3 godzin. Wśród pytań, na które kandydat musi odpowiedzieć „tak” lub „nie”, padają m.in.: czy paliłeś kiedykolwiek trawkę, czy miałeś kiedykolwiek stosunek seksualny ze współpracownikiem, czy kiedykolwiek ukrywałeś pieniądze przed współpracownikiem. Koszt przebadania jednej osoby to od 300 do 1,5 tys. zł.

- Obserwujemy duży wzrost zainteresowania firm rekrutacyjnych, które chcą dodać do swojego portfolio takie badanie – mówi Dariusz Pietraszewski, właściciel Brand Consulting, firmy która przeprowadza badania wariografem.

W Polsce działa kilka firm świadczących takie usługi. W USA wykonuje się 300 tys. badań rocznie. Z wariografów podczas rekrutacji korzysta m.in. sieć barów McDonald's.

- Już sama informacja o wariografie w procesie rekrutacji, wpływa na wyższą rzetelność CV. Ale to rzeczywiście jest skuteczna metoda. Osoby, które zgadzają się na to badanie, są w 95 proc. bez zarzutu. Tylko 5 proc. stanowią ci, którzy skłamali w CV i liczą, że podczas badania jakoś to będzie – dodaje Pietraszewski.

Czy jednak aż tak szczegółowe sprawdzanie kandydata do pracy zawsze jest konieczne? Niektórzy specjaliści od rekrutacji są przekonani, że śledzenie kandydata i badania wariograficzne to przesada.

- W trakcie szczegółowych rozmów rekrutacyjnych braki danej osoby zostaną odkryte. Zdarzają się jednak osoby, które są tak zdesperowane, że potrafią swoje CV "tuningować". Dobrze poprowadzona rozmowa kwalifikacyjna potrafi umiejętnie pokazać, co taka osoba naprawdę potrafi – twierdzi Barbara Osuchowska, Project Manager, K&K Selekt Centrum Doradztwa Personalnego.

AK,MA,WP.PL

d1dmrp5
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1dmrp5