Rosną różnice w zarobkach. Początkujący informatyk zarabia 2,5 tys. zł, nauczyciel - 1,5 tys. zł
Początkujący informatyk może liczyć średnio na 2,5 tys. zł brutto, początkujący nauczyciel na ok. 1,5 tys. zł. Informatyk już po roku może liczyć na dwa razy wyższe wynagrodzenia, zaś nauczyciel na podwyżkę musi czekać dużo dłużej.
28.09.2011 | aktual.: 28.09.2011 12:19
Średnio najmniej zarabia się w edukacji, szkolnictwie wyższym, sferze publicznej i handlu. Osoby, które trafiają do tych branż mogą liczyć początkowo na pensję w granicach minimalnej pensji. Na awans i podwyżkę czekają latami. Powtarzają, że największą zaletą pracy w tych branżach jest stabilność zatrudnienia. Wielu powtarza, że trafiło do szkolnictwa czy handlu, bo nie miało innego wyjścia.
- Gdy 4 lata temu kończyłam studia, zależało mi żeby jak najszybciej znaleźć zatrudnienie. Bo nie mam bogatej rodziny, musiałam zacząć zarabiać. Dostałam się na płatny staż do urzędu. Potem przyjęli mnie do pracy i tak już pracuję w wydziale komunikacyjnym do teraz. Moja pensja to 1,8 tys. zł, na awans nie mam co liczyć. Fatalnie utknęłam. Wiem, że teraz jest ciężko ze znalezieniem pracy, ale nie daję już rady. Doskwiera mi marazm i ciągły brak pieniędzy – mówi Joanna Martyniak – Łubinek, urzędniczka z województwa pomorskiego.
Janek, który kilka miesięcy temu ukończył administrację, szuka zatrudnienia. Na staż się nie załapał – było zbyt dużo chętnych. Jest sfrustrowany i zły. Bardzo chciałby pracować w urzędzie.
- Wiem, że mało płacą, ale praca jest pewna. Wiem, że byłbym dobrym urzędnikiem, wierzę, że szybko bym awansował. Pensja w wysokości 1,5 tys. zł czy 1,8 tys. zł byłaby odpowiednia. Cały czas mieszkam z rodzicami, nie mam dużych wydatków. Gdybym dostał pracę, poszedłbym na studia podyplomowe, chciałbym się specjalizować w funduszach unijnych. Naprawdę nie uważam, że ta praca byłaby nudna czy nierozwojowa. Wszystko zależy od człowieka - mówi Janek Jabłoński.
Piotr jest informatykiem i jak twierdzi zarabia niewiele – ma na rękę 4,2 tys. zł. Ma też służbowy laptop i komórkę.
- Płace w Polsce są mizerne. Żałuję, że nie wyjechałem. Moi koledzy z roku pracują w Anglii, Niemczech, kilka osób w Skandynawii i zarabiają trzy razy więcej niż ja. Czuje się jak frajer. Naprawdę kwalifikacjami im nie ustępuję i pracuję dużo ciężej – to co robię sam, w takiej Anglii wykonywałby cały kilkuosobowy zespół. Do tego mam szefa, który nie ma zielonego pojęcia o programowaniu - twierdzi Piotr Grubba.
- Dawno bym rzucił tę robotę, ale mam rodzinę i nie chcę się przenosić do Warszawy czy za granicę – dodaje, jak mówi pracę otrzymał już na studiach, nawet jej nie szukał.
Jak wynika z ogólnopolskiego badania wynagrodzeń, przeprowadzonego przez firmę Sedlak & Sedlak, różnice w wysokości pierwszej płacy są ogromne i sięgają obecnie do 60 proc. Z danych wynika, że najwięcej zarabia się obecnie w technologiach i usługach informatycznych (ok. 5,1 tys. zł miesięcznie), telekomunikacji (4,7 tys. zł) czy finansach (5,4 tys. zł). Najmniej w edukacji, szkolnictwie wyższym, sferze publicznej i handlu. Początkujący informatyk może liczyć średnio na 2,5 tys. zł brutto, początkujący nauczyciel na ok. 1,5 tys. zł. Informatyk już po roku może liczyć na dwa razy wyższe wynagrodzenia, zaś nauczyciel na podwyżkę musi czekać dużo dłużej.
- Te dysproporcje w innych krajach są jednak dużo mniejsze. W Polsce absolwentów najpierw traktuje się jak tanią siłę roboczą, młodzi na stażach, w urzędzie niczego się nie uczą. Staże i praktyki traktują jak sposób na przetrwanie a nie szczebel w karierze - mówi Radosław Nayman, doradca personalny, head hunter.
- Gdy otrzymują etat są szczęśliwi, uważają że wygrali los na loterii, tymczasem prawda jest taka, że tracą czas w jakiejś skostniałej instytucji, wykonując mechanicznie bezsensowne czynności. W rezultacie nie mają szans na rozwój, podwyżkę i wykorzystywanie swoich zdolności - mówi Nayman.
toy/ak