Rośnie konsumpcja ryb i owoców morza
Co roku, w okresie świątecznym na polskich stołach króluje karp i śledź.
Bożonarodzeniowe tradycje kulinarne są też łaskawe dla innych gatunków ryb.
Przedsiębiorcy zajmujący się hurtową i detaliczną sprzedażą ryb i owoców
morza oceniają, że zimowa zwyżka handlowa pozwala wyrównać straty generowane
przez tę kategorię w pozostałych miesiącach.
13.12.2010 10:22
Latem sprzedaż w sklepach specjalistycznych oraz na stoiskach rybnych w supermarketach spada poniżej poziomu opłacalności. Zainteresowanie klientów rybami rośnie wraz ze spadkiem temperatur, osiągając najwyższy poziom przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy klienci poszukują karpia i śledzika. Na tradycyjnym polskim stole wigilijnym coraz częściej goszczą też inne gatunki ryb i owoców morza. Sezon na rybny asortyment trwa aż do Wielkanocy.
Wygodna rynienka na karpia
Przedświąteczna masowa sprzedaż karpia to nie tylko kwestia handlowa, ale też etyczna. Od zeszłego roku klient, który do punktu sprzedaży nie przyszedł z wiaderkiem lub takowego nie kupił na miejscu nie powinien dostać żywego karpia. Wcześniej ryby pakowane były do foliowych torebek, jednak obrońcy praw zwierząt zarzucali, że to wyjątkowo niehumanitarny sposób transportu.
Proponują oni, by wkładać karpie do specjalnych rynienek, które gwarantują rybom lepsze oddychanie niż w foliowej torbie lub wiaderku, a tym samym mniej uciążliwą drogę ze sklepu do domu. Kilka miesięcy temu razem z ichtiologami z PAN rozpoczęli prace nad przygotowanie optymalnego sposobu przenoszenia żywych ryb. Spośród różnych propozycji wybrano specjalne rynienki. Plastikowy pojemnik z bocznymi żebrami jest wąski i dostatecznie długi, aby włożony tam karp nie leżał na boku, lecz zachował naturalną pozycję. Nie będzie też powyginany, jak to bywa w wiaderku.
Zdaniem naukowców najgorszym sposobem przenoszenia karpia ze sklepu do domu jest szczelnie zawiązana torebka. Nawet gdy zawiera wodę, poziom zawartego w niej tlenu spada bardzo szybko, wobec czego ryba gwałtownie dusi się.
Badania wykazały także, że nie ma istotnych różnic pomiędzy stanem karpi pakowanych do toreb foliowych niezwiązanych (maksymalnie dwie sztuki w torbie bez wody) i wiaderek z wodą, dlatego, że ryby posiadają zdolność prowadzenia wymiany gazowej przez skórę. Szacuje się, że u karpia około 30 procent wymiany gazowej zachodzi właśnie tą drogą. Ryba może więc oddychać przez skórę, jeżeli torebka foliowa nie będzie zawiązana.
Naukowcy uznali, że najlepiej będzie sprzedawać karpie w koszykach foliowych wykonanych z folii typu PET (z takiej robi się np. butelki), których krawędzie są odsunięte od skóry ryby. Karp wtedy nie tylko oddycha całą powierzchnią ciała, ale także koszyk chroni rybę przed mechanicznymi urazami.
Poparcie dla pomysłu wyraził Główny Inspektorat Weterynarii. Opakowania na żywe karpie w postaci rynienek zamówiły już niektóre sieci handlowe (np. Real i E.Leclerc) oraz mniejsze sklepy. Koszt tego humanitarnego opakowania to około 1 zł, jednak sprzedawcy obiecują, że nie wpłynie to na cenę wigilijnej ryby. Koszyk można wykorzystywać wielokrotnie.
Ryba nie tylko od święta
Jeśli przyjrzymy się konsumpcji ryb także poza okresem Bożego Narodzenia, widać że nie należą one do ulubionych dań Polaków. Według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej w 2008 r. spożycie ryb wzrosło o 4 procent do 13,5 kg rocznie na jednego obywatela. Spodziewane są dalsze wzrosty, na poziomie 5-10 procent. To jednak nadal niewiele, porównując choćby ze średnią europejską, czyli ponad 22 kg rocznie, nie mówiąc już o Japończykach, z których każdy zjada rocznie więcej niż 60 kg ryb i owoców morza.
W strukturze spożycia ryb i ich przetworów dominują gatunki morskie (69 procent). Najwięcej zjadamy mintajów i śledzi, ale chętnie też sięgamy po łososie, makrele, tuńczyki oraz szproty. Jedynym ważnym gospodarczo gatunkiem pochodzącym z połowów własnych (roczne połowy polskie przeznaczone dla polskiego przetwórstwa to około 120 tys. ton) są szproty bałtyckie. Pozostałe gatunki pochodzą z importu.
Najczęściej importowaną do Polski rybą morską jest łosoś. Przeważnie kupowany jest w postaci świeżej. Sprowadzany jest głównie z Norwegii i Szwecji. Jak podał IERiGŻ, w 2008 r. sprowadzono łososia o ponad 23 procent więcej niż rok wcześniej, tj. 63,6 tys. ton. Eksperci wyjaśniają, że wzrost zakupów tego gatunku był spowodowany dużym zapotrzebowaniem na surowiec do przetwórstwa i rosnącą dynamiką eksportu łososia wędzonego.
Smak na rybę rosnąć będzie
Specjaliści z branży są jednak pewni, że tendencja wzrostowa spożycia ryb będzie się w Polsce utrzymywać (zdaniem Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi europejski poziom konsumpcji powinniśmy osiągnąć po 2013 r.). W ostatnich latach zawdzięczamy ją głównie konsumpcji, sprowadzanych z Azji, pangi i tilapi. W ciągu trzech lat import tych ryb wzrósł do 100 tys. ton i był prawie 3-krotnie wyższy od całkowitej sprzedaży ryb słodkowodnych, pochodzących z krajowych gospodarstw rybackich.
Panga sprowadzana jest z Wietnamu, zaś tilapia - z Chin. Obie ryby pochodzą ze sztucznych hodowli. Stają się one coraz bardziej popularne wśród polskich konsumentów, przede wszystkim z powodu niskich cen. Kilogram tych ryb jest średnio 2-3-krotnie tańsza od polskich gatunków.
Polska branża rybna ma duży potencjał rozwoju, czemu sprzyja ogólna poprawa koniunktury gospodarczej. W Polsce działa około 400 firm, które zajmują się przetwórstwem rybnym, z czego ponad 240 może eksportować produkty do krajów UE i na rynki państw trzecich. Na wyniki finansowe sektora w dużym stopniu wpływ będzie zatem miał m.in. poziom opłacalności eksportu.
Walory zdrowotne
Poza niewątpliwymi zaletami kulinarnymi warte podkreślenia są też aspekty zdrowotne diety bogatej w ryby i owoce morza. Dlatego polecane jest jedzenie ich co najmniej dwa, trzy razy w tygodniu, zwłaszcza tych tłustych, morskich. Zawierają one więcej cennych substancji niż ryby słodkowodne.
Jednym z najważniejszych argumentów przemawiających za wprowadzeniem ich do jadłospisu obecność nienasyconych kwasów tłuszczowych. Kwasy te są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu, a niestety sami nie jesteśmy w stanie ich wytworzyć i musimy regularnie dostarczać je z pożywienia. Szczególnie bogate w kwasy omega-3 są zaś: łosoś, makrela, śledź, sardynka i tuńczyk.
- Zawarte w owocach morza kwasy tłuszczowe, zwłaszcza te z rodziny omega-3, poprawiają ukrwienie mózgu i usprawniają przesyłanie sygnałów nerwowych. Mają one również duże znaczenie w profilaktyce chorób serca i nowotworów, stabilizują ciśnienie tętnicze, a także przywracają równowagę w zaburzeniach przemiany cholesterolu. Dania z produktów frutti di mare warto również podawać dzieciom, gdyż zawarte w nich mikroelementy oraz witaminy mają bardzo duży wpływ na prawidłowy rozwój najmłodszych - zachęca Przemysław Szczeciński z firmy Pescanova, oferującej mrożone produkty rybne.
Tłuszcz z ryb i owoców morza różni się od tego dostarczanego z czerwonym mięsem, jest od niego zdrowszy i bardziej wartościowy. Z tego też względu nie muszą się go obawiać nawet osoby dbające o linię.
Autor: ES