Rosyjskie utopie
Najnowsze wydanie „Frondy Lux" (nr 72/2014) otwiera napisany w drugiej dekadzie XX wieku tekst Nikołaja Bierdiajewa „Wojna i kryzys świadomości inteligencji".
13.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:08
Znany myśliciel demaskuje w nim bezsilność rosyjskiej elity intelektualnej wobec pierwszej wojny światowej: ludzie zatroskani zaprowadzeniem w ojczyźnie zasad sprawiedliwości społecznej nie pojęli, że trzeba skończyć z jałowym buntem wobec caratu i zostawić prowincjonalne problemy, aby stawić czoło globalnym wyzwaniom, przed którymi stanęła cała Rosja.
W tym kontekście Bierdiajew afirmuje „liberalny imperializm". I wiąże z nim pewną nadzieję: „Rosyjska inteligencja (...) nareszcie wyjdzie w przestwór historii i tam zaniesie swoje pragnienie prawdy na ziemi, swoje często nieuświadomione marzenie o światowym zbawieniu i swoją wolę nowego, lepszego życia dla ludzkości".
Częściowo się te słowa ziściły. Imperializm stał się faktem - tyle że w wersji bolszewickiej, a nie liberalnej, i okazał się dla ludzkości piekłem. Czy dlatego, że inteligenckie marzenia w warunkach rosyjskich przybierają zawsze charakter sentymentalnej utopii, co w rezultacie skazuje je na klęskę i zawłaszczenie przez autorytarne czy totalitarne państwo?
Odpowiedź na to pytanie znajdziemy na łamach „Frondy" w rozmowie Marcina Hermana z Włodzimierzem Marciniakiem. Czołowy polski sowietolog wyjaśnia, że w Rosji mamy do czynienia ze żonglowaniem ideami, które są raczej różnymi interpretacjami rzeczywistości niż realistycznym programem zmian. Według Marciniaka dotyczy to również słynnej idei Trzeciego Rzymu.
Przypomnijmy, jest ona przypisywana żyjącemu w XVI stuleciu prawosławnemu mnichowi Filoteuszowi z Pskowa, a jako wyłącznego depozytariusza wiary chrześcijańskiej wskazuje Wielkie Księstwo Moskiewskie. Tym samym za pomocą tej idei można uzasadniać konieczność prowadzenia przez Rosję ekspansywnej polityki imperialnej.
Tymczasem Marciniak zauważa, że sam Filoteusz nic nie pisał o Trzecim Rzymie. Sowietolog twierdzi, że jedynie pouczał on władcę moskiewskiego, co ten ma czynić, „aby jego wspaniałe państwo (...) nie popadło w herezję. No i władcy moskiewscy tego nie uczynili". Zdaniem Marciniaka idea Trzeciego Rzymu została wymyślona tak naprawdę dopiero w latach 60. XIX wieku, gdy - jak mówi - „po raz pierwszy opublikowano rękopisy Filoteusza, wprowadzając zresztą do nich poprawki, zmieniając trochę ich sens".
To by oznaczało, że rosyjski mesjanizm - dodajmy, mesjanizm fałszywy, bo będący w istocie herezją w świetle także samego prawosławia - jest wyrazem poczucia porażki Rosji jako chrześcijańskiego imperium. Trzeci Rzym pozostaje bowiem ciągle przedmiotem tęsknoty zwolenników jego idei.
W tym miejscu warto sięgnąć po tekst, o którym Marciniak wspomina. Szkic „Na twardym gruncie" Walerija Fadiejewa ukazał się na początku roku 2014 w tygodniku „Ekspert". Autor próbuje udowodnić, że prawosławie okazało się dla Rosji czynnikiem opatrznościowym. To polemika z liberalną inteligencją rosyjską, upatrującą w bizantyńskim dziedzictwie przeszkody w europeizacji kraju.
Fadiejew przeprowadza następujący wywód: wbrew spreparowanej przez brytyjską historiografię czarnej legendzie o zacofanym imperium, które zdradziło rzymskie wartości, Bizancjum było kwitnącym gospodarczo i politycznie państwem. Ale najważniejsze są kwestie religijne.
Na Zachodzie - kontynuuje publicysta - triumfy święcił wtedy nominalizm nawiązujący do filozofii Arystotelesa. Upraszczając, pogląd ten głosi, że jeśli jakichś pojęć ogólnych - na przykład „dobra" czy „prawdy" - nigdy nie widzieliśmy na oczy, to w żadnych naszych rozważaniach nie powinniśmy brać ich pod uwagę. Liczy się tylko poznanie bezpośrednie. Tym samym nominalizm przetarł ścieżkę rugowaniu z kultury zachodniej Boga jako bytu niepoznawalnego. W Bizancjum natomiast górę wzięła duchowość hezychastyczna - nurt stawiający na modlitwę, kontemplację, ascezę, czyli wszystko to, co ma pomóc w ujrzeniu Światłości Bożej.
Jaki wniosek z tego wyciąga redaktor naczelny „Eksperta"? Duchowość hezychastyczna jest źródłem siły narodu rosyjskiego, podczas gdy Zachód pogrąża się w materializmie. Powinna więc być traktowana jako ważny atut, a nie kolidujące ze świeckością obciążenie.
I byłaby to z pewnością słuszna diagnoza, gdyby nie to, że opiera się na utopijnym złudzeniu. Gdy bowiem czytamy rozmowę z Marciniakiem i tekst Fadiejewa, przychodzi nam do głowy myśl, że o ile Zachód stał się wylęgarnią głównie utopii odwołujących się do świeckiego rozumu, o tyle Rosja - takich, które wyzyskują potrzebę sacrum.
Tymczasem większość współczesnych Rosjan - w tym również tych należących do politycznego i gospodarczego establishmentu - zachowuje się tak, jakby praktykowała nominalistyczną przyziemność, a nie duchowość hezychastyczną. Kleptokratyczny reżim putinowski w hierarchii swoich wartości stawia przecież - wbrew pozorom - wyżej mamonę niż Boga.