Rynek bez entuzjazmu o dłuższej sesji na GPW
Domy maklerskie nie wywalczyły obniżki opłat giełdowych w związku z wydłużeniem sesji. Teraz ich szefowie muszą się zastanowić nad nowym grafikiem pracy. Na zmianach nie mogą ucierpieć klienci - deklarują przedstawiciele biur.
17.09.2010 | aktual.: 17.09.2010 09:58
Władze warszawskiej giełdy zdecydowały o wydłużeniu sesji o godzinę – do 17.30. Rada Giełdy zaakceptowała pomysł zarządu, który zmierza do zrównania godzin pracy maklerów do największych parkietów zachodnioeuropejskich. – Rada zdecydowała o tym, co deklarowaliśmy wcześniej. Zmiana wejdzie w życie prawdopodobnie od 1 stycznia 2011 roku – stwierdził lakonicznie Ludwik Sobolewski, prezes GPW.
Termin zmiany będzie zależeć ostatecznie od tego, kiedy korektę regulaminu giełdy zatwierdzi Komisja Nadzoru Finansowego. – Będziemy brali pod uwagę bezpieczeństwo obrotu, na które składa się m.in. przygotowanie firm inwestycyjnych – deklaruje Łukasz Dajnowicz z KNF.
Sprzeciw środowiska
Pomysł wydłużenia sesji rzeczywiście nie jest nowy. Już na początku 2008 r. GPW zapowiedziała, że handel będzie trwać od 9 do 17.30. Wydłużeniu sesji aż o 1,5 godziny sprzeciwiły się domy maklerskie, dla których oznaczało to znaczne komplikacje. Ostatecznie giełda wydłużyła sesję rano, o 30 minut.
Dyskusja o zmianie godzin popołudniowych wróciła w czerwcu tego roku. „Parkiet” pisał wówczas, że władze GPW spotykają się z maklerami z największych biur, aby przekonać ich do tego pomysłu. Bezskutecznie. Zarówno pojedynczy brokerzy, jak i Związek Maklerów i Doradców oraz Izba Domów Maklerskich przestrzegali, że dłuższa sesja to tylko większe koszty, bez zwiększenia obrotów. GPW nie prezentowała już oficjalnie własnych argumentów. Wcześniej ostrzegała przed konkurencją ze strony pozagiełdowych platform obrotu (tzw. MTF).
*Bez większych ustępstw * Środowisko maklerów liczyło, że uda się utrzymać dotychczasowy harmonogram, wprowadzający tylko wieczorne godziny handlu najpłynniejszymi walorami. Biura sugerowały też, że zgoda może się pojawić, gdyby GPW zaoferowała rekompensatę w postaci obniżenia opłat. Ostatecznie ani do jednego, ani do drugiego nie doszło. – Mówiliśmy swoje, a giełda i tak zrobiła swoje – komentuje gorzko jeden z maklerów.Jedyne, co wywalczyli brokerzy, to więcej czasu na dostosowania.
Pierwotnie GPW chciała wprowadzić zmianę w listopadzie–grudniu. – Udało się tak dostosować planowany termin zmian, aby brokerzy mieli więcej czasu na przygotowanie. Nie wynegocjowaliśmy jednak obniżenia opłat pobieranych przez GPW. Zgodziliśmy się z argumentem, że w złożonym już prospekcie emisyjnym giełdy zawarto prognozę przychodów opartą na dotychczasowych stawkach. Ale będziemy chcieli wrócić do tematu po debiucie GPW w listopadzie – mówi „Parkietowi” Maria Dobrowolska, prezes Izby Domów Maklerskich i członek Rady Giełdy.Co na to wszystko szefowie biur?
– Instytucjonalne biura – takie jak my – nie mogą sobie pozwolić na mniejszą intensyfikację pracy niż dotychczas, na żadną przerwę w ciągu dnia, gdyż różne informacje i zlecenia przychodzą praktycznie cały czas. Musimy zagwarantować klientowi dotychczasowy wysoki standard obsługi. Nie sądzę jednak, by wydłużenie sesji zwiększyło skalę handlu – mówi Jacek Radziwilski, prezes Unicredit CAIB Poland.
Zbigniew Jakubas - inwestor giełdowy
Teoretycznie dłuższa sesja powinna korzystnie wpłynąć na obroty na naszym parkiecie. Jednak dla mnie, jako inwestora giełdowego, wydłużenie notowań o godzinę naprawdę nie ma większego znaczenia. Do 16.30 jest wystarczająco dużo czasu, żeby dokonać transakcji, a także uwzględnić to, co się dzieje na parkiecie w Nowym Jorku.Z inicjatywą zmian wychodzi zarząd GPW, ale wiele osób może być z tego powodu niezadowolonych,bo oznacza to wydłużenie czasu pracy. Pamiętajmy,że nie tak dawno rozpoczęcie notowań zostało przyśpieszone o pół godziny i sesja rozpoczyna sięo godz. 9.00.
Stanisław Waczkowski - wiceprezes Ipopema securities
Rozmawialiśmy na temat rozwiązania proponowanego przez giełdę z naszymi klientami, także z funduszami z zagranicy. Dyskutowaliśmy również z kolegami z biur w Londynie. Wszyscy byli przeciwni takiemu rozwiązaniu. Oznacza ono w praktyce, że maklerzy będą musieli spędzać codziennie w pracy około 12 godzin. Obsługa klientów nie wiąże sie przecież tylko z handlowaniem w czasie sesji. Do obowiązków maklerów należy również prowadzenie porannych rozmów z najważniejszymi klientami i popołudniowe raportowanie o sposobie realizacji zleceń. Nie sądzimy też, aby jedna godzina handlu więcej w szczególny sposób mogła obronić nas przed konkurencja pozagiełdowych platform.
Roland Paszkiewicz - dyrektor Centralnego Domu Maklerskiego Pekao
W związku z wydłużeniem sesji będzie trzeba się przyjrzeć harmonogramom pracy w domach maklerskich i prawdopodobnie zwiększyć zatrudnienie. Trzeba utrzymać jakość obsługi, nie łamiąc norm kodeksu pracy. Domy maklerskie będą pewnie zabiegać o przeniesienie na większą skalę działalności klientów do Internetu, by nie trzeba było wydłużać godzin pracy punktów obsługi klientów. My nie mamy z tym problemu, bo punkty obsługi w banku Pekao i tak działają do godziny 18.00. Na znaczący przyrost dochodów dzięki wydłużeniu sesji trudno liczyć. Gdy zmieniamy czas zimowy na letni, mamy okazję handlować z Amerykanami o godzinę dłużej, ale obroty wtedy nie rosną.
Jarosław Dominiak - Prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych
Dla większości inwestorów indywidualnych handlowanie na giełdzie nie jest podstawowym źródłem dochodów. Dlatego dla tej grupy wydłużenie sesji o godzinę nie będzie miało znaczenia. Głosy są podzielone. Nie brakuje zwolenników, ale i osób, dla których ten ruch będzie stanowił pewien problem w aktywnym funkcjonowaniu na rynku. Są też tacy, którzy w dużej mierze utrzymują się z inwestowania w akcje. Dla nich dłuższy handel oznacza możliwość uzyskania dodatkowych dochodów. Na pewno nie jest to działanie, które jest wartością samą w sobie. Jednak ten krok w połączeniu z innymi inicjatywami pozwala zwiększyć konkurencyjność GPW i umocnić jej pozycję w regionie.
Rafał Janczyk - dyrektor ds. inwestycji w Aviva Investors TFI
Obecna godzina zakończenia sesji jest optymalna. Sesja kończy się jedną godzinę po otwarciu giełd nowojorskich, zatem zarówno inwestorzy polscy mają wystarczający czas na potencjalną reakcję na przebieg notowań za Atlantykiem, jak i inwestorzy amerykańscy, rozpoczynając dzień pracy w swoich godzinach urzędowych, mają mniej więcej dwie godziny na dokonywanie transakcji w Warszawie. Równocześnie wydłużenie sesji spowoduje zwiększenie kosztów instytucji finansowych, m.in. TFI i domów maklerskich, a co za tym idzie, ich klientów. Można się też spodziewać innych niedogodności, na przykład późniejszego ogłoszenia wycen jednostek funduszy.
Tomasz Korab - wiceprezes Opera TFI
Wydłużenia sesji można było się spodziewać. Widzę pozytywy tej decyzji dla inwestorów. Chodzi głównie o większe możliwości reakcji na wydarzenia z zagranicy. Nie będzie sytuacji, gdy pod koniec sesji na dużych giełdach europejskich dzieją się ważne rzeczy, a my musimy czekać z reakcją do rana. Jeśli chodzi o Wall Street, będzie można reagować na spokojnie. Sam początek tamtejszej sesji charakteryzuje się zazwyczaj wyjątkowo dużą zmiennością i często niewiele mówi o perspektywie przebiegu sesji. Problem mogą mieć biura maklerskie, jednak w niektórych, na przykład w Opera DM, już teraz maklerzy pracują na zmiany, ponieważ obsługują też zagraniczne rynki.
Większe obroty? Nic na to nie wskazuje
Jednym z argumentów do wydłużenia godzin handlu akcjami jest wpływ tej zmiany na zwiększenie obrotów. Zdaniem przedstawicieli branży maklerskiej szanse na to są niewielkie. – Sytuacja, że dzięki dodatkowej godzinie napłyną do nas nowe dane cenotwórcze z USA, np. wyniki finansowe koncernów lub ich bankructwa, może się zdarzyć kilka razy w roku i nie będzie miała radykalnego wpływu na roczne obroty na GPW – przekonuje szef jednego z dużych domów maklerskich. – Podobnie inwestorzy z Londynu nie będą czekali ze zleceniami do momentu, aż zamkną się giełdy w Europie. Wolumeny na fiksingu powinny zostać takie same – dodaje.Ostatni raz do wydłużenia sesji doszło we wrześniu 2008 r. – od tego czasu giełda otwiera się od 9, nie od 9.30. Trudno jednak doszukać się w historii danych o obrotach jakiegoś przełomu. – Wolumeny zależą przede wszystkim od giełdowej koniunktury – zauważają zgodnie maklerzy.Część analityków zaznacza jednak, że tym razem może być inaczej. Przesunięciu ulega bowiem termin popołudniowego fiksingu
i dogrywki – czyli momentu, kiedy inwestorzy składają zlecenia po kursie zamknięcia. To czas bardzo często wykorzystywany do zawierania większych transakcji przez banki i fundusze, które unikają w ten sposób wpływania na bieżące notowania.
Adam Roguski , Aleksandra Kurowska , Andrzej Szurek , Konrad Krasuski , Natalia Chudzyńska-Stępie