Rynki zbyt emocjonalnie przyjęły wyniki wyborów
Poniedziałkową sesję inwestorzy na wszystkich rynkach rozpoczęli od zdecydowanego odwrotu od ryzykownych aktywów. Głównym źródłem niepokoju były wyniki weekendowych wyborów we Francji oraz Grecji, ale w ciągu dnia liczba argumentów sprzyjających niedźwiedzim scenariuszom zwiększyła się za sprawą najnowszych danych.
07.05.2012 17:58
Poniedziałkową sesję inwestorzy na wszystkich rynkach rozpoczęli od zdecydowanego odwrotu od ryzykownych aktywów. Głównym źródłem niepokoju były wyniki weekendowych wyborów we Francji oraz Grecji, ale w ciągu dnia liczba argumentów sprzyjających niedźwiedzim scenariuszom zwiększyła się za sprawą najnowszych danych.
W Australii, Japonii czy Hong Kongu, czyli na tam, gdzie w ubiegłym tygodniu inwestorzy nie mieli okazji zareagować na informacje z amerykańskiego rynku pracy, które doprowadziły do przeceny akcji na Wall Street, indeksy giełdowe rozpoczęły tydzień od spadku o ponad 2 proc. Z danych, które również mogły umknąć uwadze części inwestorów z Polski warto przypomnieć, że stopa bezrobocia w USA spadła do 8,1 proc., liczba nowych etatów była znacznie niższa od prognoz (115 tys. zamiast oczekiwanych 170 tys.), ale z drugiej strony po uwzględnieniu weryfikacji w górę odczytu sprzed miesiąca o 53 tys. miejsc pracy, dane były zbliżone do szacunków ekonomistów.
Z punktu widzenia amerykańskiej gospodarki najważniejsze jest obecnie kurczenie się zasobów siły roboczej. Osoby zatrudnione oraz te, które aktywnie szukają pracy, stanowią obecnie 63,6 proc. mieszkańców Stanów Zjednoczonych - to najmniejszy odsetek od 1981r. Tylko w ubiegłym miesiącu zasoby siły roboczej zmniejszyły się 522 tys. osób, z czego część to osoby niezainteresowane pracą z przyczyn zdrowotnych i demograficznych, ale istotna część to także bezrobotni, którzy zniechęceni nieskutecznymi wielomiesięcznymi poszukiwaniami pracy rezygnują z dalszych starań. Gdyby pominąć ten jeden czynnik i przyjąć współczynnik partycypacji siły roboczej na poziomie sprzed kryzysu w 2008 r., wówczas stopa bezrobocia w USA znajdowała się w okolicy 11 proc. W tym kontekście określanie poprawy koniunktury w USA z ostatnich kwartów jako "jobless recovery" jest jak najbardziej uzasadnione. Coraz więcej inwestorów zdaje sobie sprawę z tego faktu, ale na mapie świata trudno obecnie znaleźć bezpieczniejsze rynki niż Stany
Zjednoczone.
Z kolei w Europie kluczowym problemem jest widoczne zmęczenie społeczeństwa uciążliwymi reformami i jednoczesny brak perspektyw na szybką poprawę koniunktury. W takich warunkach do władzy dochodzą politycy przedstawiający proste, zerojedynkowe diagnozy źródeł kryzysu oraz rozwiązania, które nie wymagają od obywateli wielu wyrzeczeń. Siedmioprocentowe poparcie w wyborach parlamentarnych w Grecji zyskała partia Złoty Świt, głosząca nacjonalistyczne poglądy, a we Francji prezydentem został Fracois Hollande, który z jednej strony zapowiada dążenie do ożywienia wzrostu gospodarczego, ale drugiej chce obciążyć korporacje i banki dodatkowymi podatkami, które bez wątpienia w szybszy wzroście PKB nie pomogą.
Po początkowej ucieczce od ryzykownych aktywów, w poniedziałek po południu sentyment uległ poprawie, w czym odrobinę pomogły lepsze od prognoz dane o zamówieniach w niemieckim przemyśle oraz neutralne otwarcie notowań za oceanem. Z wcześniejszych spadków francuski indeks CAC40 i hiszpański IBEX zdołały wyjść na wyraźne plusy - pod koniec sesji rosły odpowiednio o 1,6 proc. i 2,7 proc. Rzutem na taśmę również WIG20 wrócił powyżej poziomu 2200 pkt. (+0,3 proc.). Na rynku walutowym dolar, który w nocy kosztował nawet 3,24 PLN, potaniał do 3,21 PLN.
Łukasz Wróbel
Noble Securities