Są pieniądze na podwyżki, ale tylko dla rządu!
Od trzech lat rząd opowiada, że jesteśmy zieloną wyspą w europejskim morzu kryzysu. Od dawna każdy z nas przekonuje się na własnej skórze, że to nieprawda.
08.04.2013 | aktual.: 08.04.2013 07:06
Teraz mamy odpowiedź, dlaczego w rządzie ta teoria jest tak popularna. Wystarczy popatrzeć na to, jak rośnie średnia pensja w niektórych resortach! Rządowi notable żyją po prostu w innej Polsce - w której płace rosną i ludziom powodzi się coraz lepiej.
I to wszystko w czasie, gdy formalnie wzrost płac w rządzie jest zablokowany. Podobnie jak emerytury, płace urzędników rosną tylko o wysokość inflacji. Ale tylko teoretycznie. Dzięki premiom i nagrodom zamrożenie wzrostu płac dla urzędników to fikcja.
Jan Gołębowski (69 l.) z Gdańska przepracował 45 lat w ciężkich warunkach, czyszcząc zbiorniki okrętowe z toksycznych płynów i paliw. W ciągu trzech lat jego emerytura wzrosła tylko o 177 złotych – do 1800 złotych. Prawdę mówiąc – na tle setek tysięcy polskich emerytów – pan Jan jest bogaczem. Bo dostają oni znacznie mniej.
A w kancelarii premiera pensja rosła dwa razy szybciej. Gdyby nie fakt, że w 2012 roku waloryzacja dla emerytów była kwotowa, te dysproporcje byłyby jeszcze większe.
W niektórych branżach jeszcze gorzej wygląda sytuacja pracowników. W ciągu trzech lat pensje nominalnie wzrosły o kilkadziesiąt złotych przy jednoczesnym dużym wzroście bezrobocia. A przecież mowa o kwotach brutto w sytuacji, gdy rząd obciął większość ulg podatkowych, zwiększył podatek VAT z 22 do 23 procent i wrócił do wyższej stawki składki rentowej, którą płacimy z naszych pensji do ZUS. Słowem, ani nie ma zielonej wyspy, ani nie jest różowo.
Dziś w Fakcie polecamy też: Kwaśniewski: moja żona jest najseksowniejsza!